Gdybym miał wskazać naczelnego zrzędę współczesnego futbolu, bez mikrosekundy zawahania wyróżniłbym aktualnego trenera Interu, który właśnie przywrócił mediolańczykom panowanie we Włoszech.
Tam wszyscy pamiętają mu słynną tyradę sprzed blisko dekady, gdy po porażce z Bayernem w Lidze Mistrzów rozgoryczony tłumaczył – pracował wtedy jeszcze na chwałę Juventusu – że „jeśli masz w portfelu 10 euro, to nie wejdziesz do restauracji, w której danie kosztuje 100 euro”. Bronił się rzekomo nędznym budżetem i wynikającą z niego rozczarowującą polityką transferową, podobne mowy wygłaszał zresztą jeszcze wielokrotnie, czasami w absurdalnych okolicznościach, np. po porażce z nieporównywalnie biedniejszym Galatasaray Stambuł.
Narzekającego Antonio Conte doskonale znają jednak w każdym klubie, do którego zawinął w ostatniej dekadzie – turyńskim, londyńskiej Chelsea, mediolańskim. Wszędzie permanentnie zgłaszał pretensje do zarządu, bo przełożeni nie dorównywali jego ambicjom ani wyobraźnią, ani hojnością. Kupowali piłkarzy zbyt tanich albo zbyt niedoświadczonych, ewentualnie nie tych, których sobie zażyczył, poruszali się po rynku zbyt biernie, opłacali zbyt wąską kadrę etc. Conte zawsze pracował w skandalicznych warunkach, zawsze sprawiał wrażenie, jakby był jedną nogą poza klubem. Niekoniecznie dlatego, że zmęczone szefostwo chciało go wylać – to on groził, że pójdzie sobie precz. Niepewność rozpylał także przed bieżącym sezonem, gdy w trakcie ognistych peror usiłował nie zauważyć, iż mediolańczycy zainwestowali fortunę w Romelu Lukaku, zwerbowali arcyzdolną młodzież (Nicolò Barella, Stefano Sensi, Achraf Hakimi) i w ogóle ubili parę porządnych interesów. Entuzjazm jak u wczasowiczek z podanego w „Annie Hall” dowcipu Woody’ego Allena, z których jedna mówi: „jakie tu mają niedobre jedzenie”, a druga wzdycha: „i w dodatku takie małe porcje.”
Tych kompozycji wysłuchujemy od lat: Conte wiecznie się skarży, jęczy, stęka, krzywdę chcą mu wyrządzić zarówno swoi, jak i obcy, ze szczególnym uwzględnieniem sędziów. Włoch tropi bowiem również niezliczone spiski zawiązywane przez wrogów zewnętrznych, czuje się osaczony, nastają na niego od świtu do zmierzchu, a potem od zmierzchu do świtu, Bill Gates ewidentnie potrzebuje sterować ludźmi właśnie na zgubę Antonia, nieobeznany z kontekstem psychiatra mógłby zdiagnozować tutaj podręcznikową paranoję. Uczciwie przyznam: uwielbiam tę, przepraszam za słowo, narrację.
To jednak szkic osobowości trenera Interu Mediolan niepełny. Gdybyśmy rozmawiali wyłącznie o nieomylnym w swoim przekonaniu, obwiniającym cały świat choleryku, to ów delikwent sprowadzałby na swoich piłkarzy katastrofy. Błyskawicznie tracił autorytet, demotywował, narażał się na drwiny, uchodził za wariata. Tymczasem dzieje się odwrotnie. Conte należy do gatunku trenerów wręcz zrośniętych z zespołem, w trakcie meczów właściwie współuczestniczy w grze. Wydaje z siebie niezapomniane dźwięki na konferencjach prasowych i wydaje je przy linii bocznej, co dzięki pandemii rejestrowaliśmy z niedostępną wcześniej dokładnością: on wiruje przez pełne 90 minut, furiacko popędzając swoich zawodników w każdej akcji, żądając kolejnych wślizgów, wiwatując po kopnięciach udanych, zwijając się od frustracji po nieudanych. Zanim pandemia wyludniła trybuny, wrzeszczał nawet do graczy tak oddalonych, że niemogących go słyszeć.
A jednak słyszą. Juventusowi, złamanemu przez aferę Calciopoli, pomógł Conte odzyskać tytuł w Serie A już w debiutanckim sezonie 2011/12, a następnie obronił go w sezonach 2012/13 oraz 2013/14. Londyńczyków też z miejsca wyniósł na pozycję mistrza Anglii (2016/17), nie powiodło mu się dopiero w kolejnej edycji rozgrywek (2017/18). Aż wreszcie wylądował w Mediolanie, gdzie najpierw minimalnie przegrał wyścig z absolutnym hegemonem z Turynu (2019/20), a następnie go obalił (2020/21). Bilans bliski ideału, w minionej dekadzie Conte podpisał swoim nazwiskiem zaledwie jeden sezon bezdyskusyjnie przegrany, tamten drugi w Londynie. I niepowodzenia w Europie niczego mu nie ujmują – za każdym razem zaciągał się w klubie, który trzeba było podnosić, pogrążonym w depresji i frustracji.
A przecież do listy zasług należy dorzucić jeszcze odrestaurowanie – jak się okazało, chwilowe – reprezentacji kraju, przejętej po traumie na mundialu, na których złoci w 2006 roku Włosi osiedli w tabeli fazy grupowej pod Kostaryką. „Chciałbym mieć w nim osobistego trenera mojego życia. Jestem pewien, że spełniłbym wszystkie marzenia” – usłyszałem podczas Euro 2016. Nie pamiętam już, kto mówił, w każdym razie było to najbardziej namiętne z wielu miłosnych wyznań płynących w kierunku selekcjonera Azzurrich, a zrodził je podziw dla jego pasji. To wtedy Conte rozbłysnął na gwiazdę ponadlokalną. Nie zdobył na mistrzostwach kontynentu tytułu ani nawet medalu, ale jego drużyna uchodziła za najsłabszą w dziejach włoskiej kadry, a on zdołał natchnąć ją do co najmniej trzech meczów wspaniałych, teoretycznie ponad możliwości przeciętniaków w typie Graziano Pellègo czy Emanuele Giaccheriniego. 2:0 z Belgią, 2:0 z Hiszpanią oraz 1:1 z Niemcami zakończone w ćwierćfinale pechowymi rzutami karnymi.
Przygotował ich perfekcyjnie. Dowodził piłkarzami elastycznymi taktycznie, przypominającymi komunę robotników uznających tylko mrówczą pracę wspólną – ludźmi spoconymi i umorusanymi, którym nic nie przychodzi łatwo. Na francuskich stadionach też rozgrywał mecze całym ciałem, asystenci serio proponowali, by mierzyć mu, jak zawodnikom, pokonany w 90 minut dystans. A potem sapał do mikrofonów, że „czuje na plecach oddech całego narodu”, i ssał pastylki na obolałe gardło, by doprowadzić je do stanu używalności przed najbliższym treningiem. Tę terapię zaczął stosować stale, odkąd przestał używać megafonu.
Rozsadza sobą każdą szatnię, do której wejdzie. Turyńska była żartobliwie nazywana w klubie Przylądkiem Canaveral ze względu na wielość przedmiotów, które odrywały się od ziemi w trakcie trenerskich oracji. A z mediolańskiej wychodzili ludzie, którzy opowiadali – Romelu Lukaku! – że czują się naładowani energią jak nigdy, trener emituje moc w każdym kontakcie i w ilościach nieograniczonych. Mówiąc językiem koronawirusowej epoki: superzakaziciel.
Jego mistrzowska ekipa Interu nie uwodzi. Uprawia futbol do bólu pragmatyczny, regularnie utrzymuje się przy piłce rzadziej niż pokonany przeciwnik, tylko raz w ostatnich 10 kolejkach wygrała różnicą wyższą niż jednobramkowa. Ciułanina. Niezwykle wydajna (41 z 45 punktów w rundzie rewanżowej!), ale ciułanina, daleka od najnowocześniejszych trendów. Zdaje sobie z tego sprawę sam Conte, który pewnego dnia rzucił, że skupia się na zdobyciu tytułu, więc dopiero po osiągnięciu celu może rozważyć zaciągnięcie piłkarzy do salonu piękności. Można też zauważyć, że Interowi pomogło szybkie odpadnięcie z Ligi Mistrzów (moim zdaniem: wybitnie pechowe, grali bodaj najlepiej w grupie), że włoskiemu trenerowi sprzyjał dziejowy moment, czyli degrengolada Juventusu, że porównywalnie zasłużył się dla sukcesu Beppe Marotta, wybitnie zręczny dyrektor sportowy, który porzucił dla Mediolanu właśnie Turyn. I jego przenosiny zbiegły się ze zmianą władzy – to niekoniecznie przypadek.
Dwaj ostatni współpracowali już przed dekadą. Razem otworzyli erę bezprecedensowej dominacji Juve, razem ją zamknęli. Dyrektor działa po cichu, trener hałasuje jak nikt. Z bieżącego sezonu zapamiętam ścieżkę dźwiękową z meczu w Udinese – oto Conte w swoim stylu przez cały mecz wściekle oprotestowuje decyzje sędziego, w doliczonym czasie gry otrzymuje czerwoną kartkę, mikrofony wyłapują rzucane w kierunku arbitra: „Dlaczego to zawsze jesteś ty, Maresca?! Zawsze ty!”. Trener ostatecznie odwraca się, idzie do szatni, piłkarze wracają do gry. Mija kilkanaście sekund, a inne mikrofony – najwyraźniej zainstalowane w tunelu prowadzącym do szatni – wychwytują kolejne słowa Conte, którego już nie widzimy, ale który wciąż toczy prywatną wojnę, warczy już do samego siebie: „To zawsze on, Maresca! Zawsze on! Zawsze!”.
Mistrzostwo po 11. latach smakuje wspaniale 🙂 jeszcze trzeba za dwie kolejki Juve ogolić i wykopać ich z LM i będzie cudownie 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Niewiele oglądałem Interu w tym sezonie… – może z tym oglądaniem mam tak jak nasz Gospodarz, ale to chciałbym zobaczyć. Nawet jeżeli miałoby mi być żal Wojtka.
PolubieniePolubienie
1. Co do wiecznych stękań Conte, to w tym sezonie akurat poluzował lejce i w kilku wywiadach mówił, że rozumie rzeczywistość pandemiczną i sytuację, w której klub nie jest w stanie wybrać się na solidne zakupy.
2. „Jego mistrzowska ekipa Interu nie uwodzi. Uprawia futbol do bólu pragmatyczny, regularnie utrzymuje się przy piłce rzadziej niż pokonany przeciwnik, tylko raz w ostatnich 10 kolejkach wygrała różnicą wyższą niż jednobramkowa. Ciułanina.”
W ostatnich dziesięciu kolejkach – tak, punktowanie ponad cokolwiek. Ale wcześniej Inter grał być może najładniejszą piłkę we Włoszech, nie ustepując nawet Atalancie, także jest tu spore nadużycie. Np. kilkanaście strzelonych goli w czterech lutowych meczach, mając na rozkładzie m.in. Milan i Lazio to raczej nie „ciułanina” 😉
PolubieniePolubienie
Cotne stworzył wizerunek absolutnego egocentryka, jeżeli nie trenuje twojego zespołu, to jest jedną z najbardziej antypatycznych postaci w futbolu.
Co do jego metod i ich efektów, nie można odmówić sukcesów, ale są też tam bardzo poważne rusy, które prawdopodobnie nie pozwolą Antonio wejść do trenerskiego Hall of Fame.
Z reguły kwestie motywacyjne w futbolu strasznie się infantylizuje, współczesna fascynacja „laptopowością” taktyką, statystykami, sprawiała iż kwestie zarządzania szatnia i ego grajków sprowadza się do bełkotu w stylu „jesteś zwycięzcą”, tak przynamniej masa dziennikarzy każe ją postrzegać, że dobry motywator nadrabia tym inne rzekome braki, bo gdyby umiał w trenerkę, to by się nie zniżał do tak niegodnych metod.
Dobrzy trenerzy wiedzą jednak jak to ważne, wie to i Conte, który, jak zostało wspomniane, żyje z zespołem wręcz. Jednak w kwestii motywacji jest właśnie ta rysa która na razie Antonio nie pozwala wejść na top topów.
Przygotowując mentalnie zespół, trener z reguły musi albo dokręcić śrubę swoim zawodnikom, żeby wyszli skoncentrowani, albo odkręcić, żeby nie zeżarła ich presja. To pierwsze występuje raczej w lidze, gdzie piłkarze wielkiego klubu potrafią lekceważąco wyjść na takie Lecce i głupio stracić punkty. I Conte dokręca śrubę swoim wyborowo, wyniki w ligach ma rewelacyjne, na 7 sezonów z pretendentami do ligowych laurów, 5 tytułów tylko raz miejsce poza pudłem. Jest moc.
Natomiast bywają mecze na które piłkarzy nie trzeba motywować, bo stawka wysoka i oczywista, starcia superciężkie i, przede wszystkim, Liga Mistrzów. Przed takimi meczami motywować piłkarzy na ogół nie trzeba, raczej należy zdjąć z nich presje, by wyszli rozluźnieni i stres im nóg nie plątał. I tu zaczynają się problemy Conte, na 5 sezonów w LM z tymi samymi potentatami, aż 3 razy odpadał w fazie grupowej. I nie da się tego wytłumaczyć tylko pechem w losowaniach, tam mamy gubione punkty z Copanhagą, Nordsielland, wspomnianą Galatą, Slavią Praga, Szachtarem czy tą drugą Borussią M. Brak też wygranych starć superciężkich, na dwa dwumecze z Realem 1 remis i 3 porażki, z FCB taki sam bilans, z Bayernem przegrany bez piśnięcia dwumecz, najmocniejszym pokonanym rywalem w LM przez Conte Jawi się prowadzone jeszcze przez di Mateo CFC, którego zaraz zwolnią.
I to jest IMO rysa na warsztacie Conte, nie umie odkręcić śruby, rozluźnić atmosfery, przed starciem superciężkim, przez co najczęściej jego piłkarze te sprawdziany oblewają. I tak długo jak się to nie zmieni, Conte będzie w LM docierał ta daleko jak losowanie pozwoli.
PolubieniePolubienie
O boziu, Romo, dlaczego sobie to zrobiłaś?!?
Chlip, chlip.
PolubieniePolubienie
Roma to ostatni bastion, w którym Jose może uratować swoją reputację…
PolubieniePolubienie
„Romo, dlaczego sobie to zrobiłaś” – może dlatego, ze próżni właściciele często kierują się zasadą: – a co, stać mnie. A poza tym sukcesów może nie będzie, ale będzie się działo. Nie tylko dwa piłkarskie radia, ale cały Rzym będzie miał o czym gadać. W Rzymie od czasów Romulusa najważniejsze były igrzyska.
PolubieniePolubienie
Mistrzostwo Świata 😀
PolubieniePolubienie
Ktoś pamięta by majowy półfinał LM naparzać na śniegu?
PolubieniePolubienie
ZmiAnY klimAtYczne tO spIseg LewakUff ktÓrzY chcom byśMy fszyscY żylI w bieDzIe
PolubieniePolubienie
Inter, teraz JM… Wreszcie zaczyna być ciekawie w jednej z najnudniejszych lig ostatniej dekady.
PolubieniePolubienie
@Otwojastara
Miałem to samo. Na dodatek to się dzieje na Wyspach Brytyjskich co prawda deszczowych, ale słynących z łagodnego klimatu.
P.S.
No to pierwszego finalistę już znamy.
PolubieniePolubienie
Co tu dużo mówić. Conte to świetny fachowiec i jeszcze lepszy strażak do ekip będących w poważnych kłopotach.
Warto też wspomnieć o PSG, które wczoraj poległo. Byłby to chichot losu, gdyby ich były trener awansował do finału, a jednocześnie Pochettino wciąż pozostawał bez trofeum. Mądrości za pieniądze nie kupisz 🙂
PolubieniePolubienie
tbh Porch już jakiś superuchar z PSG wygrał. Wiem, prestiżowy jak puchar miast targowych, but still.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Faktycznie, tak ważny, że nawet nie pamiętałem, że odbył się. Zwracam honor. Ligę już może przewalić w swoim stylu xD
PolubieniePolubienie
Oglądam od drugiej połowy i od lat nie widziałem tak bezzębnego Realu… W 65. minucie powinno być z 5:0 dla Chelsea, ale Real już kiedyś tak przepchnął Bayern – powienien przegrać 0:10, a awansował 😛
PolubieniePolubienie
No, to w tym sezonie PL „najlepszą ligą”. W finale drużyna, która może się w niej nie zmieścić w czwórce.
Przynajmniej na nudę nie można narzekać.
PolubieniePolubienie
Znowu cholerny tablet świruje.
PolubieniePolubienie
Real zdechł fizycznie, CFC była szybsza, bardziej dynamiczna, Real, nawet z posiadaniem, zwyczajnie nie miał sił. Za dużo urazów, korony ect.
jak już przeszli pierwszą ścianę pressingu, nawet ładnie umieli porozrgrywać, szczególnie Modrić, ale CFC zamknęła w zasadzie pole karne, samym Bezemą muru nie skruszysz.
Powrót Ramosa swobodnie można określić powrotem dziadersa. Ruszał się jak wóz w węglem.
CFC z kolei dynamiczna i sprawnie kontratakująca. Korzystali z błędów, byli tempo szybsi, no i Mendy te dwie piły wyciągnął popisowo. Ponownie waga pieniądza w piłce, na ławie najdroższy bramkarz świata, w błyskotliwe parady wykonuje typ swego czasu zarejestrowany w pośredniaku.
@koziołek
not gonna lie, wolałbym żeby Lampard prowadził Chelsea. Tuchel zrobił z nich pełnowartościową drużynę błyskawicznie, nie są bez szans z City.
PolubieniePolubienie
No to widzieliśmy dwa koncerty. Wczoraj zagrany z perfekcyjną doskonałością, zegarmistrzowską precyzją, a dzisiaj zobaczyliśmy instrumentalistów momentami nie gorszych, a na dodatek grających z życiem. I nawet nie wiem, która orkiestra bardziej mi się podobała, ale emocje dzisiaj były większe.
Już się zaczynam cieszyć na popisy obu kapeli w Stambule.
P.S.
Ale szejkom z Paryża to nie ma czego zazdrościć. Jak zobaczyli rozradowanego Tuchela, to musieli się poczuć już nie jak z żabą, ale z kawałkiem niedopieczonej wieprzowiny w dziobie.
PolubieniePolubienie
Można odnieść wrażenie, że Pep trochę się odczarował, a jego ligomistrzowa klątwa znikła. Już przed rokiem wykopał Real, teraz ograł BVB (Eintracht też, wielkie mi co) i PSG (już bardziej). Może to przy potencjale kadrowym ManC nie są kosmiczne wyniki, ale tendencja się przełamuje.
Pomyślmy o przyszłości polskiej piłki.
Wygrana Chelsea jest niedobra, bo jak wygrają LM i będą piątym zespołem EPL, to przy zwycięstwie Karabachu w lidze Azerbejdżanu oraz Cluj w Rumunii Legia straci rozstawienie w drugiej rundzie eliminacji LM. Wygrana ManCity w finale przesunie z kolei Slavię Praga do trzeciej rundy, bo da automatyczna kwalifikację Besiktasowi Stambuł. Gdyby Legia drugą rundę przeszła, to nawet przy odpadnięciu w trzeciej, i tak gra w czwartej rundzie LE, co z kolei, nawet w przypadku porażki, daje start w LKE, więc to dość ważne, by maksymalizować szanse.
A teraz najlepsze – ja powyższego akapitu wcale nie zmyśliłem, system rozgrywek naprawdę tak wygląda.
PolubieniePolubienie
Dwa finały pod rząd z dwiema różnymi ekipami (nie przypominam sobie, aby ktoś tego dokonał). Czyżby Tuchel przejął czepek Zidane’a?
PolubieniePolubienie
Jeżeli wymogiem są dwa finały pod rząd dla trenera z dwiema różnymi ekipami, to Ottmar Hitzfeld. najpierw ostatni sezon w Borussi, potem pierwszy sezon w Bayernie. Z zastrzeżeniem że tam był sezon przerwy, zwyczajnie przez rok Niemiec zrobił sobie wolne od ławki trenerskiej.
PolubieniePolubienie
„A teraz najlepsze – ja powyższego akapitu wcale nie zmyśliłem” – o rany!
PolubieniePolubienie
Jak już tak wyróżniamy trenerskie osiągi, Unai Emery z 5 finałem Ligi Europy. W LE nie będzie miał sobie równych, ale i ogółem nie znajdzie się tak wielu trenerów z 5 finałami w europejskich pucharach. Lattek, Goethals, Ferguson, Trapattoni, zacne towarzystwo.
PolubieniePolubienie
Dla mnie to „zacne towarzystwo” jest chyba znacznie szersze. Biorąc pod uwagę przepływy z LM do LE doliczyłbym do niego wszystkich trenerów, którzy wielokrotnie wprowadzali drużyny do ćwierćfinałów i półfinałów LM. Oczywiście zaraz pojawia się problem, a co z podobnymi osiągnięciami w LE.
Dzisiaj poza zwycięzcami (na starożytnych olimpiadach laurem odznaczani byli tylko oni), których sukces jest oczywisty i bezdyskusyjny, mamy jeszcze finalistów (w sprintach np. aż ośmiu, a w niektórych dyscyplinach jeszcze więcej), medalistów, uczestników finałowych turniejów. Trochę się tych sukcesów sportowych i towarzyszących im zawodowych nam namnożyło. I na pewno ich autorzy, zwłaszcza jeżeli jest to sukces wielokrotnie powtarzalny, zasługują na nasze uznanie i szacunek.
PolubieniePolubienie
Laury chyba nie zmieniły się. Finaliści przechodzą do historii, ale bardziej statystyków niż fanów. W sumie to nawet nie pamiętam kto był 4 na IO na 100 m w Rio.
PolubieniePolubienie
Zabujało się, ale ostatecznie Borussia udowodniła, ze zasługuje na grę w europejskich pucharach, a Bayern na godzinę przed swoim meczem mógł zacząć świętować kolejny mistrzowski tytuł.
PolubieniePolubienie
Kapitalny mecz Roberta i Bayernu!
PolubieniePolubienie
W ostatniej minucie było blisko. Mistrz gromi siódmą drużynę ligi 6:0!
PolubieniePolubienie
Przewidziałem, że nie ma co się rozpisywać… – nasz Gospodarz na Wyborczej zrobił to lepiej.
PolubieniePolubienie
Wydawało się, że drwale z Andory mogą mu zabrać ten rekord, tymczasem… Sprawa znów otwarta.
PolubieniePolubienie
Dwa mecze, gol do wyrównania, dwa do pobicia, Muller śrubował rekord w 34 kolejkach, nie opuszczając żadnej, Lewy w najlepszym razie występów będzie miał 29.
I jeśli ktoś chciałby wciskać że „w Bayernie każdy by bleh bleh” to nie, nie każdy, i to zresztą byłby bardzo na miejscu teraz pobić rekord i śrubować życiówkę. Lewy generalnie nie był typem napastnika który „overperformuje” swoje xG(gole spodziewane). no to w tym sezonie jest 10.75 na plusie, co jest jakimś kosmosem.
PolubieniePolubienie
Juve wyglądało dzisiaj jak ciężko przerażony dzieciak, a grało jeszcze gorzej. Na jego tle Milan wyglądał jak zawodowcy w konfrontacji z amatorami.
PolubieniePolubienie
Ech te wspaniale ligi, te reprezentatywne wyniki xD
no, skończyło się między Realem a Sevillą, kawał meczycha
na koniec Zizou podbija do arbitra, z zapytaniem o najbardziej kontrowersyjną sytuację w meczu
arbiter wystawia łapę na wysokość barku, pokazując dlaczego odgwizdał karny za zagranie ręką Militao(potwierdzając zresztą moje przypuszczenia), czym jednocześnie pozbawił Real karnego a bramkarze Sevilli żółtej kartki(on chyba i tak powinien dostać?)
a ja umieram w środku
googluje sobie przepisy gry na ten sezon, po polsku i angiesku(feel free to do it as well)
i tam znajduję:
„Dochodzi do przewinienia, gdy zawodnik:
(…)
• dotyka piłkę ręką/ramieniem, a:
• ręką/ramieniem nienaturalnie powiększył obrys ciała,
• ręka/ramię będzie znajdowała się na wysokości barku lub powyżej
(poza sytuacją, gdy zawodnik rozmyślnie zagrywa piłkę,
która następnie dotyka jego ręki/ramienia)”
patrzę jeszcze raz jak piłka trafia w plecy/bark Militao, potem dopiero w rękę
patrzę na nawias, który jasno wskazuje że jeśli piłkarz najpierw zagrał rozmyślnie piłką a ta trafia go w rękę, to karnego nie ma
umieram sobie jeszcze bardziej
słuchając zde%^&łych komentatorów, którym nie chce się zajrzeć w przepisy, bo po co, 2 minuty goglowania to za dużo. Mam tu na myśli patałachów ze studia, którzy mieli pół godziny żeby się przygotować, ale kogo obchodzą przepisy przy tumisięwidziźmie
Floro, weź powołaj tą superligę z kimkolwiek
przecież tu nie chodzi o sport, tyko szoł
szoł zrobił arbiter kapitalne, emocji nagrzał, sport wyruchał, przy aplauzie, bo za „złym realem co i tak powinien wygrać” nikt się nie wstawi
i nawet nie chce mi się wstawiać widzianych na twitterze zestawień, gdzie dla innych drużyn LL karne w takich sytuacjach nie były dyktowane
ile razy to było przerabiane, pamiętne derby Londynu gdzie Arsenal walnął dwa nielegalne gole i wygrał tylko dzięki nim, a neutralni kibice byli za „bo Arsenal robił lepsze wrażenie”. Wuj nielegalne gole, szoł ładne, kogo sport obchodzi.
Więc jak znowu wyskoczy tu jakiś paladyn i będzie pie$%^lił o czystości gry, wartościach sportowych w piłce czy tego typu podobne bzdety, nie wie iż wywołuje mój ogromny ironiczny zaciesz.
Czujcie się swobodni nie zgadzając się ze mną, tylko bardzo proszę, przynajmniej jeśli chodzi o sytuację Militao, powołajcie się na przepisy 🙂
PolubieniePolubienie
@Otwojastara
Naprawdę myślisz, że powołanie SL uporządkuje sędziowanie? – Jeżeli tak miałoby się stać, to dla mnie chyba byłby pierwszy argument jaki słyszałem za jej powołaniem. Bo informację Florka, ze chcą mieć własnych sędziów, odczytałem tylko jako element reżyserii widowiska.
Ale z czystością gry też nie zamierzam za często wyskakiwać.
Ostatnio zauważyłem u siebie (poza w……jącym centymetrowym spalonym, którego bez WAR nie sposób byłoby ustalić) postępujące zobojętnienie na popisy gwizdków. Wręcz dochodzę do wniosku, że przepisami piłkarze i trenerzy przestają się przejmować i wszyscy zaczynają grać w „zobaczymy na ile sędzia pozwoli”. Dotyczy to zwłaszcza przepychanek, obłapiania, pociągania za koszulkę, wejść w rywala, łokci i dziubnięć z buta… – wszystkiego tego, co komentatorzy i „znawcy” określają wspólnym mianem: – takich fauli się nie gwiżdże. Kości trzeszczą, krew się leje (dzisiaj Zlatan np. załapał się na karczycho), a my mamy tylko przypadkowe zderzenia.
I z tego co obserwuję, to jest to bardzo racjonalne podejście. Odnoszę wrażenie, ze 9 na 10 takich fauli gwizdki puszczają… – zwłaszcza w polu karnym przy stałych fragmentach gry. Chyba nawet kartki zaczynają być traktowane przez trenerów i piłkarzy jako racjonalne ryzyko. Widząc trenerów „pocieszających” swoich piłkarzy schodzących po kartkach z boiska, trudno mieć nawet co do tego wątpliwości.
PolubieniePolubienie
Drogi Twoja stara,
Uprzejmie proszę, żebyś z takimi tematami sobie poszedł do Wołowskiego, o ile to jeszcze istnieje.
Z tego twojego wywodu nawet nie idzie zrozumieć, czy miał być ten karny, czy nie, i dla kogo, i nie płacz tak za tym Realem, skoro zremisował po samobóju rywala w doliczonym czasie, to raczej krzywdy nie było.
Jak czytam takie teksty, to mi się odechciewa zagranicznego futbolu.
PolubieniePolubienie
@twojastara
Ale jakże to, dziennikarze telewizyjni bywają nieprzygotowani merytorycznie do swoich obowiązków, a w dodatku je lekceważą, nie wykonując ich sumiennie? Szok i niedowierzanie.
Zupełnie nie rozumiem jednak, na co ma ta SL pomóc, może poza szansą na obrażenie się na stary świat (żeby skutkiem tego stworzyć nowy, tylko troszkę gorszy).
@alp
Coraz częściej i coraz obszerniej trenerzy na konferencjach chlapią o tym, że ten sędzia to pozwala na kontaktową grę, inny daje dużo kartek, u jeszcze innego łatwo o rzut karny… Analiza pracy sędziego stała się elementem przygotowania do meczu. Głupio to trochę wygląda – jakby przepisy były różne w różnych meczach…
@gp
Ja tam zrozumiałem, i to nie tylko czy karny był, ale też na mocy jakich przepisów (być go nie powinno). Chętnie wytłumaczę, jeśli potrzebujesz.
PolubieniePolubienie
@Alp
Być może tu chodzi o takie „uporządkowanie”, jak kilka lat temu w LM – jak się jednym dyktowało karnego w ostatniej sekundzie dwumeczu (i w ten sposób rozstrzygało rywalizację), a drugich olewało, kiedy np. Lewandowskiemu ze trzy razy też wpadano na plecy i powalano w polu karnym. Itd.
PolubieniePolubienie
@gp
🙂
„skoro zremisował po samobóju rywala w doliczonym czasie, to raczej krzywdy nie było.”
zdaje się że zweryfikowano to jako gol Hazarda(xD) i tak, zdecydowanie, jeżeli zespół A dostaje karnego z kapelusza i zamienia go na bramkę, a zespół B wyrównuje potem legalnym golem, to żadna krzywda się nie dzieje. 🙂
A, wiesz, po tej „ręce” poszła kontra, Benzema sam na sam z bramkarzem który go faulował. Gdyby var raczył nie wejść, karny miał wykonywać Real.
Nawiasem, zapachniało starą prl-owską propagandą, studenci do nauki, literaci do pióra, pasta do zębów, kontrowersje w LL do Wołowskiego 🙂
@koziołek&alp
I was just mad. Wiecie, to taki mem w społeczności białych, że Floro wymyślił SL, bo miał już wyżej uszu wałów sędziowskich.
Ale z drobnych argumentów, zawsze byłem fanem międzynarodowego sędziowania. Na najwyższym poziomie sytuacja w której Anglicy nie gwiżdżą angielskim drużynom, Hiszpanie Hiszpańskim ect. jest wykonalna i byłaby krokiem w dobrą stronę. To gdzieś normalne, że panowie sędziowie jako mali chłopcy kibicowali często swoim wielkim krajowym potęgom. Rzadziej zagranicznym potęgom(to występuje w biedakrajach, gdzie popyt na futbol spotkał się z żałosną podażą, a rozgrywki ligowe były kodowane, w przeciwieństwie do europejskich, wink-wink), co daje potencjalnie większy obiektywizm.
Ale to taka drobnostka. Są też inne rozkminy, jak choćby pomysł żeby arbitrzy byli zobligowani po meczu do wytłumaczenia swoich decyzji.(zdaje się że red. Stec to niegdyś proponował) nadal myślę mogę dać arbitrowi ten 1 dzień na ochłonięcie i złapanie dystansu, niemniej, chciałbym usłyszeć wytłumaczenia arbitra, gest ręką do Zizou jakoś mnie nie zadowala.
PolubieniePolubienie
Drogi Twoja stara,
Bardzo lubię czytać tu komentarze i chciałbym dalej lubić, a histeria mnie zwyczajnie odstręcza.
I właśnie jestem też przeciw robieniu z siebie na siłę biedakraju. Dlatego, o ile nie mam nic przeciwko analizowaniu tego, jak się okazuje, zaiste ciekawego przypadku, ale na spokojnie, a nie w emocjach takich, jakby skrzywdzili klub, w którym masz stałe miejsce na trybunie.
W zagranicznych rozgrywkach to ja emocje bym może miał, gdyby skrzywdzili klub Arka Milika, bo to dzieciak z mojego osiedla, a jego pierwszym trenerem był mój ziomal. A i to jakoś się dotąd nie wydarzyło.
A co do samej ręki, to są jakieś analizy, ale bez obejrzenia sytuacji nie podejmuję się nic powiedzieć.
PolubieniePolubienie
@Otwojastara
Czyżbyś uważał, że nie ma lepszych i gorszych sędziów, sędziowie nie mają lepszych i gorszych dni, tylko są źle dobrani?
No cóż, jeżeli Florkowi chodziło tylko o to co rozwijasz, to do tego nie potrzeba SL. Zasady te od dawna obowiązują w LM i LE i piłce reprezentacyjnej. No chyba, że chodzi o takie gwizdanie np. Niemcom, czy Anglikom, żeby wynik był korzystny dla Realu.
PolubieniePolubienie
Zaczynam się zastanawiać, kiedy banery reklamowe staną na liniach autowych, a może nawet zaczną wjeżdżać na boisko. Jest blisko, co raz bliżej…
Chyba, ze wcześniej, któryś z piłkarzy poważnie rozwali się na banerach (dotychczas kolizje kończyły się szczęśliwie), zrobi się potężna chryja i mądrale ustanowią przepisy o minimalnych odległościach.
P.S.
Bardzo mi się podobał Bremeńczyk, wściekle usuwający z buta na własnym stadionie baner, który mu przeszkadzał w wykonaniu rzutu rożnego.
PolubieniePolubienie
@alp
U Niemca bardzo popularny jest futbol halowy z bandami. To jest dopiero potencjał.
PolubieniePolubienie
@alp
„Czyżbyś uważał, że nie ma lepszych i gorszych sędziów, sędziowie nie mają lepszych i gorszych dni”
Nie i nie wiem która część mojej wypowiedzi sugeruje coś przeciwnego.
„tylko są źle dobrani?”
Cóż, jest powód dlaczego sędzia z Krakowa nie może sędziować drużynie z Krakowa, sędzia z Warszaw drużynie z Warszawy ect. Rozważam tylko głośno next level. Nie w ramach SL, zwyczajne wymiany sędziowskie stają się normą, marzeniem żeby taki podwyższonego ciśnienia spotkanie nie sędziował arbiter z Hiszpanii, tylko ktoś z top elite.
@gp
Skoro bawimy się w koncert życzeń, życzyłbym sobie żeby nikt nie wmawiał innym jak mają przeżywać emocje i co mają czuć. Ja osobiście uważam że kibicowanie bierze się ze szczerych emocji, a próba wmówienia komuś „właściwego” sposobu kibicowania „właściwym” drużynom, pachnie jakąś totalną opresją. Zatem unikam krytykowania kogokolwiek za sympatie kibicowskie, czy są skierowane w Legię, Barcelonę, Ruch Chorzów czy KS Pcim Dolny. Parafrazując klasyka, kibicuj i daj kibicować innym.
Wiesz, różnie potrafi być gdy się dorasta i te sympatie najczęściej się kształtują. Może być tak, iż w okolicy nie ma w ogóle klubu ponad poziom a-klasy. Może być tak, że w sumie by się polską ligę pooglądało, ale jest za paywallem, a internet jeszcze nie zaspokaja wszystkich potrzeb nielegalnymi strumykami. Ja kiedyś nawet podjąłem gdzieś półminutową próbę oglądania zakodowanego meczu na canal+. I jestem szczerze przekonany, iż gdybym miał dostęp do ligi, pewnie dziś wspierałbym mocno jakąś krajową drużynę. Nie miałem, jak miliony dzieciaków wówczas, tego dostępu, za to miałem LM, rozgrywaną i transmitowaną w kanale otwartym we wtorki i środy, wraz ze skrótami z niezapomnianym Michałem Polem, w czasach gdy były podwójna faza grupowa, co dawało 33 mecze w sezonie do obejrzenia(12 pierwsza faza gr, 12 druga, 4 ćwierćfinałów, 4 półfinałów , finał). Za to gole z ekstraklasy mogłem sobie co najwyżej podziwiać na grafikach w gazecie(w dobie internetu jawi się totalną abstrakcją)
PolubieniePolubienie
@kibicowanie komuśtam
Jako znany niektórym z kibicowania Schwarz-Gelbe muszę przyznać, że trwam od wczoraj w uniesieniu radosnym największym od niemal dekady. Jestem bowiem psychofanem Salernitany, świeżo upieczonego SarieAowicza*.
Tak, jak jeszcze było można to używałem bordowego** szalika z Salerno jako maseczki. A czemu tak? Bo Salerno to piękne miasto, kipiące prawdziwą, a nie taką stricte turystyczną, Włoskością. Bo miasto żyje razem ze swoim klubem – ten organizuje dzieciakom imprezy z piłkami na plaży, rodzicom robiąc grilla, a ci z kolei dziękują regularnie kupując gadżety i skrupulatnie zapełniając stadionik. I całe miasto wie o golach na stadioniku – w głośnej knajpie 500 metrów dalej dokładnie słychać, że wpadło oraz której drużynie. Po golu dającym utrzymanie w Serie B w sezonie 15/16 to mieszkańcy zrobili imprezę klubowi.
W knajpie słychać też bardzo wyraźnie, bo tym tematem ludzie żyją, który piłkarz krzywo kopnął (gdy byłem w Salerno ostatnio, to raczej każdy), a który znakomicie (wówczas raczej przeciwnik) i że Neapol-mafia kupuje sędziów przeciw lokalnym rywalom, bo jakim to trzeba być ślepym, żeby za tamto nie dać karnego naszym bohaterom. Birra Moretti się nie pija.
Urodziłem się jakiś kilometr od Ł1. Mieszkam zaś około 600m od Ł1. Wcześniej mieszkałem na osiedlu zwanym przez lokalsów Ye(L)onki. I co, to jest rzeczywiście ważniejsze od tego co czuję, widzę i uważam? To głupie. Sorry @gp, ale tak szczerze i prosto z mostu – to jest po prostu głupie.
*Neologizmy czasami wchodzą za mocno
**Jestem daltonistą i moje opinie na temat kolorów nie powinny być brane poważnie
PolubieniePolubienie
W Hiszpanii to nikt nie chce tytułu. Przypomina się sezon 2013/2014, gdzie również były wielkie emocje. Szkoda tylko, że wówczas jednak poziom był wyższy.
PolubieniePolubienie
Koziołek i Twojastara
Nie rozumiecie chłopaki.
Kibicujcie sobie komu chcecie, ale to forum powinno trzymać poziom. Natomiast wypowiedzi takie jak wyżej, pełne pretensji typu wredni sędziowie krzywdzą mój ukochany klub z emocjami na poziomie wykrzykników, poziomu nie trzymają. Nie obchodzi mnie, czy jesteś za Realem, czy nie, jak jesteś w stanie spokojnie wyjaśnić, co się wydarzyło na meczu, to ok, a jak nie, to dopóki będzie mi się chciało, to będę je krytykował.
Chyba że wszystkim się to podoba, to wtedy ja sobie pójdę.
PolubieniePolubienie
@gp
Ach, czyli tutaj jesteśmy merytoryczni i oszczędni w emocjach. Jeśli to było intencją Twojej wypowiedzi to jestem za. Odniosłem jednak przez chwilę wrażenie, że „GP” to skrót od „Globus Polski”, a jej intencją było „też tak macie żyć”. Cieszę się, że wrażenie było niesłuszne.
PolubieniePolubienie
Wybacz, gp, zastrzegam sobie wszelakie środki stylistyczne jakie uznam za stosowne. Ale czuj się swobodnie krytykując je 🙂
PolubieniePolubienie