Bogowie futbolu grają w kości

Wreszcie. Za nami sezon, podczas którego prawie znienawidziłem klubową piłkę nożną.

Macherzy od układania rozgrywek wtłaczali nam do głów tyle meczów, że zobojętniałem, przestałem wierzyć w istnienie meczów hitowych, w trakcie patrzenia na mecze słabe zamiast zżymać się na zawodników, było mi ich żal, czułem się ogłuszony, stawali mi przed oczami podejrzani o terroryzm, których Amerykanie torturowali muzyką wystrzeliwującą z głośników całodobowo i na cały regulator. Aż trudno uwierzyć, że w tak popapranym okresie zdarzyła się drużyna – Manchester City, bezapelacyjnie ekipa numer jeden w Europie – zdolna powygrywać prawie wszystko.

Gdybym z tego zamętu miał wyłowić refren, jakiś motyw przewodni najdziwniejszego futbolowego okresu w dziejach, zaproponowałbym opowieść o triumfie odrzuconych. Chyba ten wątek zapamiętam na dłużej. Oto Luisa Suáreza odtrąciła Barcelona – i potem patrzyła, jak urugwajski napastnik zasadniczo przyczynia się do odzyskania przez Atlético Madryt panowania w lidze hiszpańskiej, a sama sturlała się na trzecie miejsce w tabeli, najniższe od 2009 roku. Thomasa Tuchela, ubiegłorocznego finalistę Ligi Mistrzów, wylali szefowie Paris Saint-Germain – i po kilku miesiącach ujrzeli, jak niemiecki trener Ligę Mistrzów wygrywa, tyle że już w Chelsea, a sami musieli znieść klęskę w lidze francuskiej (zresztą wcześniej wykopali Unaia Emery’ego, właśnie sensacyjnie zwycięskiego w Lidze Europy). I wreszcie Stefano Piolego odtrącili kibice Milanu, łącznie z piszącym te słowa – wydalenia go z klubu żądali, zanim zdążył podpisać kontrakt, a potem podziwiali, jak drużyna przewlekle niepełnosprawna mentalnie i zżyta z bylejakością spada na rywali jak gniew boży, miesiącami pozostaje niezwyciężona, pomimo niedawnego kryzysu po wielu latach wraca do Champions League. Suárez, Tuchel, Emery, Pioli. Każdy ze skrajnie odmiennym dorobkiem i życiorysem, wszyscy złączeni osiągnięciem w minionym sezonie sukcesu, którego sami sobie pewnie by nie wyprorokowali.

Ich losy zachęcają do rozsnucia wieloakapitowego moralitetu. O błądzeniu tych, którzy w przywołanych bohaterów zwątpili, i mądrości tych, którzy dali odrzuconym szansę. Wdzięczna perspektywa, jedna z najpopularniejszych w ogóle, o czym przypominają nam romantyczne hołdy składane londyńskim triumfatorom Ligi Mistrzów – lubimy ponownie wzruszać się historią skazywanego niegdyś na niskoligową kopaninę N’Golo Kante (Złota Piłka!, Złota Piłka!, chyba mogę ujawnić: od kilku lat mam w domu małego rozrabiakę o tym samym imieniu), albo dowiadywać się, że bramkarz Édouard Mendy już jako senior szukał zajęcia poza sportem i pobierał zasiłek dla bezrobotnych. W krajobrazie, który szkicuję, można też jednak dostrzec rządy przypadku. Skutki menedżerskiego niechlujstwa, ruchów niezbornych i składających się raczej na igrzyska chaosu niż strategię. W czym nie ma naturalnie nic niezwykłego – większość z nas działa działa w życiu po omacku, więc i korporacje, którymi kierują ludzie, funkcjonują niespójnie, zapomnijmy wreszcie o micie tzw. efektywnego zarządzania.

O rzucaniu kostką jako metodzie podejmowania decyzji myślę, gdy patrzę na Stefano Piolego. Owszem, udało się, mediolańczycy przez pół roku grali jak opętani – jednak wściekli kibice na początku słusznie diagnozowali, że szefowie klubu, od dawna oddający drużynę przeciętniakom, tym razem wzięli trenera plasującego się w hierarchii jeszcze niżej, w dodatku zaakceptowali go tylko jako opcję zapasową, po fiasku negocjacji z renomowanym Luciano Spallettim. A manewry Barcelony? Oddać przed sezonem 33-letniego urugwajskiego napastnika Luisa Suáreza, żeby po sezonie wziąć 33-letniego argentyńskiego napastnika Sergio Agüero, który w przeciwieństwie do poprzednika notorycznie niedomaga, z sezonu na sezon coraz więcej czasu spędza na leczeniu obolałych członków?

Tego kazusu rozdłubywać teraz nie zamierzam – wiem, Barcelonę przygniatają długi, ze swoim rodakiem lubi się Messi itd., może kiedy indziej – ponieważ spieszę się do szefa wszystkich szefów wśród hazardzistów. Wśród hazardzistów lub, jak kto woli, miłośników siania zamętu.

Gdy słyszę, że Roman Abramowicz błysnął intuicją, zapraszając do Chelsea Tuchela, stają mi przed oczami ci wszyscy uznani fachowcy, których pospraszał wcześniej – od José Mourinho i Luisa Felipe Scolariego, przez Guusa Hiddinka i Rafę Beniteza, po Włochów Carlo Ancelottiego, Antonio Conte oraz Maurizio Sarriego. Nikomu w ścisłej europejskiej czołówce nie przychodzi zatrudniać i zwalniać z porównywalną łatwością, długo sądziłem wręcz, że rosyjski oligarcha umyślił sobie wypróbować jak najwięcej wybitnych trenerów (w końcu zaczęli odmawiać, zorientowali się w jego zwyczajach), odczuwa perwersyjną przyjemność z wyrzucania ich w trakcie sezonu, kolekcjonuje zwłaszcza skalpy triumfatorów Ligi Mistrzów i mundialu. Kilkakrotnie zwracałem też uwagę na paradoks: największe europejskie sukcesy fetował nie wtedy, gdy realizował projekt w zamiarze długofalowy, lecz wtedy, gdy piłkarzy nadzorowali szkoleniowcy wynajęci na parę chwil, po których po rozstaniu z Chelsea słuch zaginął, czyli Avram Grant oraz Roberto Di Matteo.

Tuchel należy do innej kategorii, ale też przyleciał do Londynu w pełni rozgrywek, bo akurat nawinęła się okazja – wyganiali go z PSG. I Abramowicz dostał kolejną – wielu powie: deprawującą – szkołę futbolowego życia, znów się upewnił, że może do woli wywijać trenerami, może nawet seryjnie stawiać na „tymczasowych”, a jakieś trofeum zawsze mu wpadnie. Odkąd się zjawił, Chelsea uzbierała najwięcej kontynentalnych precjozów wśród wszystkich angielskich klubów (dwa razy Liga Mistrzów, dwa razy Liga Europy), choć jej mecenas zatacza się od ściany do ściany. Co ma robić, skoro widzi, że wygrywa tym więcej, im bardziej jest niecierpliwy i bezwzględny, nie przesadza z szacunkiem dla klubowych legend, nie przebacza nawet drobnych wpadek? Może w pofinałowym rozbąbelkowaniu dojść do jedynie słusznego wniosku: jeśli masz mnóstwo szmalu do przeputania, „myślenie strategiczne” staje się jedną z najbardziej przecenianych cnót we współczesnym futbolu.

431 myśli na temat “Bogowie futbolu grają w kości

  1. @Otwojastara
    Oczywiście, że pamiętam zagrany inteligentnie przy znanym wyniku mecz Austriaków z Niemcami, ale pamiętam też na MŚ mecz w którym po sygnale jaki otrzymano z równolegle toczonego meczu grupowego Japończycy stanęli na swojej połowie, a my przeszliśmy na niski pressing.
    Dlatego nie mam wątpliwości, że w dzisiejszym piłkarskim świecie ta zasada rozgrywania ostatniej kolejki jest zwykłą dupokrytką dla organizatorów i kitem wciskanym kibicom.
    @Szwecja- Polska
    To będzie zupełnie inny mecz niż wczorajszy. Spodziewam się, że pewni awansu Szwedzi (nawet przy remisie mogą zająć pierwsze miejsce w grupie) przeciwstawią nam swoją organizację gry i zablokują dostęp do własnej bramki (nie wiem tylko jak wysoko postawią zasieki) i spokojnie będą czekać na nasz błąd i okazję do wyprowadzenia ataku, a my pozbawieni swojego historycznego atutu „gry skontry” będziemy musieli przez 90 minut organizować grę ofensywną. Biorąc pod uwagę nasz talent do wymiany kilku dokładnych podań, obawiam się żeby nie zakończyło to się czymś zbliżonym do „niskiego pressingu”. To może być dla nas mecz trudniejszy od wczorajszego, a dla SOUSY znacznie większe wyzwanie
    „Ale tak naprawdę to nie wiadomo”.

    Polubienie

  2. @Rafał
    „Usprawiedliwia pana, trenerze, tylko to, że pewnie pan nie wiedział, że tak nie można” – faktycznie, można odnieść wrażenie, że patentem Sousy na sukces jest nie wiedzieć, że się nie da.
    Dzięki za kolejny znakomity eurofelieton.

    Polubienie

  3. @0twojastara
    Przepraszam, co autor ma na myśli? Obywatele Stanów nie są obywatelami, bo pochodzenie etniczne się nie zgadza?

    Do US of A trafia rokrocznie całkiem sporo ludzi z Ameryki Łacińskiej. Jest to fakt, bez żadnego nacechowania z mojej strony. Jeśli nie są Kubańczykami albo Wenezuelczykami, to prawdopodbnie ich ulubionym sportem jest piłka kopana. Jeśli są z Meksyku – szansa jest praktycznie 100%. W ten sposób rośnie później oglądalność, ceny praw do transmisji i liczba kibiców na trybunach. ESPN chyba równolegle prowadzi transmisje na dwa języki.
    Kojarzę też, że jak ostatnio był któryś finał Złotego Pucharu USA-Meksyk na amerykańskiej ziemi, to cały stadion był i tak w rękach kibiców Meksyku.

    Polubienie

  4. Jak słyszę o zwycięskim remisie i że niby dobrze zagraliśmy, to jestem rozbawiony, choć o wiele bardziej tym pierwszym. Gra była mniej więcej taka, na jaką nas stać, natomiast remis zawdzięczamy raczej wyłącznie temu, że przeciwnik odmówił przyjęcia ofiarowanego przez Modera prezentu (pomijam tu ewentualny karny dla nas, bo mecz wyglądałby zupełnie inaczej).
    Tych, którzy usiłują czynić porównania do sparingów Brzęczka to bym prosił o sprawdzenie, w jakim składzie graliśmy i jak on się ma do sobotniego.
    Nasza szansa tkwiła w nieskuteczności rywali, ale aż takiej się nie spodziewałem. Hiszpanie niewiele tu zwojują, bo samym klepaniem się nie wygrywa.
    No i ostatecznie wyjaśniło się, że VAR to technologia, której zadaniem jest pomóc sędziemu we wspomożeniu tego, kogo chce wspomóc. Fajny jest ten turniej, ale sędziowanie wróciło do starych mrocznych czasów. Nie wiem, czy nam się należał ten karny, bo zapobiegawczo nie dawali powtórek, ale niesprawdzenie to kompromitacja zespołu sędziowskiego, podobnie jak ocena fauli i kartek. Krychowiak siedzi na tej ławce i pewnie zadaje sobie pytanie: „Dlaczego ja?”.
    Szwedzi niby już grają o nic, ale oni lubią nas bezinteresownie gnoić, więc obstawiam grę do końca i gole z obu stron, bo obydwa zespoły mają dziury w obronie, a w ataku potrafią coś strzelić, więc może być różnie, pewnie będziemy przeważali, więc może Lewandowski da radę strzelić więcej, niż obrona sprezentuje rywalom. Na 90% będzie jakiś babol z naszej strony.

    Polubienie

  5. VAR na wyłączny request sędziego (albo jakichś kolesi z wozu transmisyjnego) to jest gówno tylko ośmieszające całą ideę. Pamiętam dyskusję, która się tu toczyła przy wprowadzaniu tego i jak tylko pojawiły się szczegóły to chyba nawet przewidziałem, że to tak będzie wyglądać.
    Włączenie technologii do sprawdzania sytuacji spornych ma sens wyłącznie wtedy, gdy jest to na żądanie drużyny/trenera i gdy powtórka jest wyświetlana na telebimie stadionowym. Zresztą prochu tu nie wymyślam – dokładnie takie rozwiązanie jest w siatkówce i tenisie i tam ma to sens.

    Polubienie

  6. W tenisie i w siatkówce ma to sens, bo przepisy są jasne, klarowne i nie ma pola do interpretacji. Doszło nawet do tego, że w AO nie było sędziów liniowych i zero kontrowersji.

    Polubienie

  7. @alp
    „zagrany inteligentnie”

    I gwałcący jakąkolwiek ideę sportu.

    Tak, może się zdarzyć, że wieści z innego stadionu będą wpływać na grę. Ale i na tym się można przejechać, jeśli zmarnowało się pół godziny w niskim pressingu a w drugim meczu wynik się nagle odwróci. Rozgrywając to w różnym czasie pozbawiamy tej możliwości, tam zawsze drużyny grające wcześniej robią to w ciemno, a te później mają pełną informację i nieuczciwą przewagę.

    Ja też osobiście przeżyję, że po kilkudziesięciu obejrzanych meczach turnieju będę musiał kilka opuścić. Naprawdę jestem gotów na to wyrzeczenie, byle nie trafiały się tak „inteligentnie zagrane hańby sportowe” jak wspomniany mecz.

    osobiście też nie wątpię iż UEFA z radością zniosłaby ten wymóg i trzepała dodatkowy hajs

    @daniel
    I gites 🙂 choć Meksykan posądzałbym o nadal śledzenie ich ligi, emigracja myślę nie wiąże się raczej ze zmianą barw klubowych, a we współczesnym świecie dość łatwo obserwować dowolną ligę.

    @mecz
    Na pewno Szwedzi się nie położą. Czysto teoretycznie powinniśmy mieć przewagę w środku i jakoś kreować grę, byle Robert był w formie bliższej drugiemu meczowi, a coś wpadnie. W kreacji Szwedzi nie zachwycali, ale, bądźmy szczerzy, nikt chyba nie wierzy że obrona ustrzeże się błędów.

    Polubienie

  8. Walec propagandy sukcesu już się toczy – nawet Wyborcza na pierwszej stronie pisze o „Sewilli jako nowym Wembley”… 🙂 a panna Krysia widać pewna zwycięstwa domaga się od Szwedów zwrotu zrabowanego – no właśnie nie bardzo wiadomo czego (bo jakoś tak niedokładnie brzmi, kiedy się patriotycznie napompuje), czy jej chodzi o utracone dziedzictwo, czy zgoła o coś innego…

    Polubienie

  9. W hokeju też jest challenge trenera w NHL i generalnie sprawdzanie video działa naprawdę dobrze.
    Aczkolwiek po obejrzeniu powtórek to myślę, że w tym meczu niekoniecznie musiałyby one pomóc akurat Polsce…
    @media
    No właśnie jeden ze znanych dziennikarzy powiedział, że w obronie graliśmy „fantastycznie”. Nie wiem, w którym meczu, na pewno nie w ostatnim…
    W Wembley się zgadza tylko wynik i styl w jakim został osiągnięty, ale okoliczności były przecież zupełnie inne, ale to trzeba trochę więcej wiedzieć o futbolu, żeby rozumieć, dlaczego tamten remis był zwycięski, a ten nie.

    Polubienie

  10. @panna Krysia
    A wiecie, dawno temu, jak moja mama studiowała jeszcze, to panna Krysia to była „taka fajna babka z dobrym podejściem do ludzi” (cytat z mamy).

    Bieżących cytatów dotyczących wyżej wymienionej nie podam, nie nadają się, ale mają już nieco odmienny wydźwięk, a akcenty emocjonalne zdają się przechylać w stronę niefajnej babki ze złym podejściem do ludzi, tak w telegraficznym skrócie.

    @mecz ze Szwecją
    Wydaje się, że moje prognozy są fenomenalnie nietrafne. Tym razem prognozuje, że Polska nie wygra. Trzymajcie kciuki za podtrzymanie passy.

    Polubienie

  11. „W tenisie i w siatkówce ma to sens, bo przepisy są jasne, klarowne i nie ma pola do interpretacji.”

    No tak… A w kopanej to zależy kto gra i kto sędziuje.

    Polubione przez 1 osoba

  12. Raczej myślę że łatwiej określić przepisy w grze gdzie nie ma kontaktu między zawodnikami przeciwnych drużyn.

    Polubienie

  13. I tak to się wszystko kołem toczy – Ukraina, która mimo porażki w I kolejce pod względem gry mogła być dla nas wzorem, do przerwy kompletnie bezpłciowa i rozlazła w meczu z Austrią, która zasłużenie prowadzi – choć kolejny raz udowadnia, że nie ma napastników.

    Polubienie

  14. Ta słaba Austria, gdyby miała napastników mogła nas spokojnie dwa razy oklepać w eliminacjach ME. Zwłaszcza w W-wie.

    Polubienie

  15. @Otwojastara
    No to dzisiaj (jeżeli oglądałeś) mogłeś zobaczyć zamiast „inteligentnie zagranej hańby sportowej”, mecz (zwłaszcza w drugiej połowie) w trakcie którego od patrzenia zęby bolały I też tylko dlatego, ze wynik nie decydował o niczym.
    Ale cóż, jak to kiedyś wszystkim ogłosiłeś; – „moja prawda jest najmojsza”.

    Polubienie

  16. @alp
    No i popacz, mogłeś w tym czasie wybrać spotkanie w którym była stawka. Win-win.

    Zresztą, uciekasz od meritum. A tym jest, że urzędowo dajemy przewagę grającym później. I tyle, nie ma co tu relatywizować, i „mojszować”, to jest zwyczajnie obiektywny fakt. Argument „ale jak w jednym meczu padnie 7 goli w 5 minut to w drugim wiedzo” to gdybylogizm, który nie wyczerpuje tematu. Tyle. Zresztą nie ma o czym gadać, kadry i 90% sportu podniosłoby larum. Nawet teraz, gdy niektóre mecze grożą „ustawieniem” przez ten kretyński format, robi się gęsto, nie ma powodu by to pogarszać.

    A dla ludzi który serio cierpią ze minutka turnieju im umyka, bo organizatorzy myślą o sporcie, a nie ich widzimisię, powinni mieć dostęp w telewizji oglądanie bez komentatora, a drugi mecz niech sobie nagrają. I tyle, nie trzeba wymyślać kwadratury koła.

    @gp
    TwojaStara mówił że Austria ma niezłych piłkarzy i słabego selekcjonera. I naprawdę jeden mecz, którego nawiasem nie oglądałem, tego zdania nie zmieni.

    Nawiasem, przesadą byłby stwierdzenia że są słabi, wrzucałem tu przecież skrót z naszego meczu z nimi, z analizą poszczególnych sytuacji, pamiętasz? Gnoili kadrę Brzęczka równo, co nam Fabian wtedy wyjął… tylko jemu zawdzięczmy punkty.

    A Macedonia jaka silna. Choć mocnej Austrii ładnego gola strzelili.

    Polubienie

  17. uefo, czeźnij w piekle

    Polubienie

  18. Nie chcesz pamiętać, co pisałeś, ale to jest utrwalone i można sprawdzić.
    Ukraina nie wyglądała lepiej pod żadnym względem, niż ta „słaba kadra Brzęczka” i przegrała zasłużenie, a mogła wyżej.

    Polubione przez 1 osoba

  19. @Otwojastara
    No to sobie wymyśliłeś mecz o stawkę… – mecz o stawkę to mogłeś obejrzeć wieczorem i to o podwójną, bo o taką grali Duńczycy. I nie mam wątpliwości, ze podobny mecz zagraliby nawet gdyby wynik meczu Belgów z Finami znali od tygodnia.
    „kadry i 90% sportu podniosłoby larum”… – tego nie wiem, zwłaszcza czy 90%”. Ale nie mam wątpliwości, że w 100% wyznawcy teorii spiskowych. Wystarczy, że sobie przypomnę teorie na temat naszego meczu z Włochami na MŚ74.

    Polubienie

  20. A potem jest że to niby ja tu konflikty jątrzę, łajza łże w żywe oczy i niby mam to sobie znosić.

    Ale tak, posty są czas jeden przywołać, ten po którym zamilkłeś i jakiś czas cię nie było, grzespielc, uznałem że nie będę się znęcał, daruje, ale jak sobie mną gębę wycierasz, to będziemy się bawić, jedziemy z analizą meczu

    „Zacznijmy od oczywistego, mianowicie „szczelnej obrony” Brzęczka, ileż klarownych, stuprocentowych okazji, po klepce stworzyli sobie Austriacy, omijając ten nasz znakomity blok obronny? Ktoś policzy, mnie się mieni w oczach, dobrze że ponaddrugoligowy Fabiański był na posterunku, jakby zapakowali ze 3, to nikt narzekać by nie mógł.

    Ale do meritum, pierwsza interesująca sytuacja, atak naszych orłów 1:50 na filmie:

    jakże groźny ten atak, mamy Lewandowskiego wijącego się w dryblingu, przeciw kilku rywalom, po lewej nawet dobrze ustawiony Grosicki, w środku Zieliński JEDYNY wykonujący jakiś ruch, wystawiający się na pozycję, zabierający ruchem rywala, po prawej typ na skrzydle statycznie sobie stoi mimo że zerowe szanse żeby piłkę dostał, typ na dole najbardziej znamienny, stoi sobie i się przygląda, zamiast iść za akcją, bo po co? Za jego przykładem reszta drużyny, nikt nie leci zaasekurować, żeby Robert mógł choć wycofać cholerną piłkę, efektem mamy 4 naszych vs 7 rywali, gdzie efektywnie Lewy jest naskoczony przez 3 gości i nikt nawet nie próbuje się mu wystawić, urwać się z krycia albo wejść z drugiej linii, poza Zielińskim który robi jakiś ruch, reszta stoi i przygląda się jak Lewy mocuje się z rywalami.

    2:49 – again, tym razem Zieliński podwojony przez 2 gości traci idzie z tego kontra, cała drużyna ponownie się dzielnie przygląda na stojąco, a w jakim tempie zbierają się pod własną bramkę by założyć ten Brzęczkowy blok!

    3:49 – kontra. z błogosławieństwem środkowego, który sobie staje w miejscu, bo co on będzie do kontry biegł. Efektem nie ma komu lecieć do dobitki, na pressing jakoś nasi kadrowicze spóźnieni. Może gdyby nie stali, tylko biegli za kontrą, to by zdążyli?

    4:24 – ponownie 3 bohaterskie orły forsują 7-osobowy blok obronny, reszta drużyny przygląda się na stojąco. Jakim cudem może się to nie udać?

    I zanim się obruszysz, jaka to ta Austria mocna, a ja nieobiektywny, to jest skrót z NAJCIEKAWSZYMI sytuacjami Polaków(i rywali) ergo nie zdarzało się by angażowali więcej niż 3-4 piłkarzy do ataku, nawet w tych akcjach widać statyczność i bierne przyglądanie się gdy jeden usiłuje się utrzymać przy piłce mając dwóch typów na plecach. W najlepszych akcjach, naprawdę nie musze szukać pełnych wersji meczów i wycinać tego, to na oficjalnych skrótach jest do znalezienia. Tylko, ponownie, zamiast modlić się do ukochanej tezy, należy patrzeć na boisko.

    I śmiało, próbuj wmawiać iż to był zamierzony błyskotliwy taktyczny zamysł, by nasi stali i kontr się nie bali, w ogóle Austria nie miała masy okazji z gry, czy po pozycyjnych, czy po kontrach, gdzie my mieliśmy sfg i przypadkowe kontry. W ogóle ta bierność nie sprawiała iż ataki były nieefektywne, a obrona była nadzwyczaj szczelna.

    A i jeszcze chciałbym się dopytać, nie chce mi się szukać w morzu komentarzy, a nie daj bóg znowu Cię skrzywdzę przywołując nieprecyzyjnie – mówiłeś że nie wyszedł nam ledwie mecz z Słowenią ?Zatem, ten powyżej… był udany? ”

    No to może teraz uda ci się zdobyć na odpowiedź a nie zniknąć na dłużej nieokreślony odcinek czasu.

    A teraz co Twojastara napisał o Austriakach:

    „Wyjaśniłem także dlaczego tego brakuje odnośnie Austriaków i reszty, choć sami Austriacy mają niezłych piłkarzy, to brak klasowego selekcjonera jest przyczyną grania jednak poniżej możliwości, czy na euro 16, czy w późniejszych eliminacjach mś”

    Można sobie zrobić ctrl+f wkleić powyższy fragment, przejść na poprzednią notkę gospodarza i znajdziecie(raz trzeba kliknąć „pokaż starsze komentarze). Jest to też dość korelatywne z tym co napisałem teraz. Nie uważam Austriackich piłkarzy jako półkę słabszych(uważałem pozostałych rywali grupy eliminacyjnej Brzęczka jako półkę słabszych , na co replikowałeś wybitnymi dokonaniami drugoligowców, rezerwowych, oraz wyciągając piłkarzy którzy już z gry w kadrze zrezygnowali, jak już tak sobie wspominamy)

    No to jak już ustaliśmy gp, że kłamiesz w żywe oczy, to serdecznie uprzedzam poruszonych, iż lekce sobie będę ważyć wszelkie odwołania do(ekhm, ekhm) moralności, stwierdzenie faktów jest zawsze stwierdzeniem faktów, zatem, gp, w rozmowie ze mną dostaniesz zaszczytny tytuł „@kłamca” i tak się do Ciebie będę teraz odnosił.

    Polubienie

  21. Anyway wielka sprawa, jedna drużyna która nie awansowała na poprzedni mundial i odpadła w słabym stylu w grupie na euro16, ograła drugą drużynę która nie awansowała na poprzedni mundial i odpadła w słabym stylu w grupie na euro16, klękajcie narody, co za sensacja i przebudzenie mocy się odbyło.

    Polubienie

  22. „Ukraina nie wyglądała lepiej pod żadnym względem, niż ta „słaba kadra Brzęczka” i przegrała zasłużenie, a mogła wyżej.”

    Ale mówisz o Austrii teraz, a o Holandii nie mówisz? I nie widzisz w tym nic stronniczego, bo LN to sparingi i tamto się nie liczy po prostu, nie da się porównać i tyle?

    Wyczuwam w tym rozumowaniu spójność, ale przyprawioną nieco dogmatyzmem. Nie czujesz tego?

    Polubienie

  23. Holandia to ciekawy przypadek. Przed Euro nie widziałem ich w roli faworytów, a teraz wyglądają mocno. Pytanie czy to efekt dobrych przygotowań De Boera czy bardziej przeciętnych rywali. Tak czy inaczej w fazie pucharowej raczej będą mieli teoretycznie łatwych rywali co najmniej do półfinału.

    Polubienie

  24. Podobnie można myśleć o Włochach. Oni co prawda byli jednym z faworytów i niby mają super serię, zachwycają formą, ale na ile ta forma jest zasługą takich sobie grupowych rywali, trudno powiedzieć.
    Już nieraz ci, co szaleli w rundzie grupowej potykali się na pierwszej przeszkodzie pucharowej.

    Polubione przez 1 osoba

  25. Drogi Twoja stara,

    Chodziło akurat o to, że twierdziłeś, że jakoby w przeciwieństwie do Irlandii, z którą męczył się Nawałka, a która to potem wyszła z 3 miejsca z grupy na Euro, Austria taka słaba, że sobie zapewne nie poradzi. Więc sobie poradziła bez problemu z Ukrainą, która nienajgorzej, jak wyżej zauważył ktoś, wyglądała z Holandią, nas też w sparingu jesienią trochę postraszyła, ale daliśmy radę wygrać, a z Austrią praktycznie nie miała nic do powiedzenia.
    Ale widzę że nic Cię nie przekona, nawet dymiący pistolet w rękach.

    Polubienie

  26. @kłamca
    Będę pod gigantycznym wrażeniem jeżeli ktoś znajdzie gdzieś moje stwierdzenie że „Austria sobie nie poradzi”. Nadmienię też, iż dostrzegam różnicę pomiędzy grupą ze Szwecją, Belgią i Włochami, a Holandią, Ukrainą i Macedonią.

    Polubienie

Dodaj komentarz