Euro 2020, wreszcie zabawa dla wszystkich

Rzuciłem się na mistrzostwa żarłocznie, wytarmoszony przez pandemiczny bezruch wymyśliłem sobie polecieć na inaugurację do Rzymu, stamtąd do Sankt Petersburga, a następnie przez Warszawę do Sewilli – i odkryłem, że o powrocie świata do stanu, który uważaliśmy za normalność, dzielą nas na razie lata świetlne. Zorientowałem się wręcz, że między meczami rzadko myślę o piłce, trwający turniej zdaje mi się nieprzystającą do rzeczywistości ekstrawagancją, desperacką próbą udawania, że złe było, minęło, symulacją w pełni wiarygodną głównie dla kibiców śledzących spektakl w telewizji. Zawsze wszechkolorowy, zręcznie skadrowany.

Spacerujesz wieczorem po włoskiej stolicy, by nagle zauważyć, że o 23 wciąż obowiązuje tutaj godzina policyjna. Siedzisz w hiszpańskiej knajpce na pulsującym życiu placu, gdy znienacka wjeżdża policja i właściwie rozgania tłum, tysiące ludzi posłusznie wstaje z ogródków – jak na tutejsze standardy wcześnie, o północy z piątku na sobotę. Na konferencje prasowe idziesz do swojego laptopa, bo niewirtualnych nie przewidziano. Nie wszędzie bowiem pandemię odwołano, nie wszędzie zapomniano o jej grozie, UEFA boi się infekcji aż do absurdu, a wędrowanie po Euro 2020 bywa wędrowaniem międzycywilizacyjnym. Budzisz się w Rzymie, gdzie ludzie wciąż noszą maseczki również na ulicy, i zasypiasz w Sankt Petersburgu, gdzie mało kto zasłania twarz nawet w metrze, choć pod szpitalami znów stoją sznury ambulansów, a Rosjanie szepczą, że władza ukrywa prawdę – chętnych do szczepień tutaj niewielu, ukłuć pozwoliło się ledwie 600 tys. z 5,4 mln mieszkańców metropolii.

Wczoraj wróciłem nad Bałtyk i odetchnąłem z ulgą, że znów się udało, bo latanie – zwłaszcza poza Unię i z powrotem – stało się udręką. Na okrągło sprawdzasz procedury, ślęczysz nad wypełnianiem formularzy i ankiet, dokumentów papierowych i cyfrowych, oddawanych urzędnikom państwowym i hotelom, w kółko zastanawiasz się, czy twój adres zamieszkania z numerem telefonu jest już we wszystkich bazach danych w Europie, a przede wszystkim – polujesz na placówki, w których wtykają ci patyk do nosa, i tak manewrujesz w czasie, by przetestować się wystarczająco wcześnie (jeśli planujesz zdążyć na mecz), a zarazem wystarczająco późno (jeśli mają pozostać aktualne przy przekraczaniu kolejnej granicy). Taki nastał czas, że wszędzie czujesz się bronią biologiczną, ewentualnie nieustająco kontrolowanym cielesnym dodatkiem do kodu QR. Bywa trochę po kafkowsku, masz ochotę zapytać, o co oni cię właściwie oskarżają.

Dla jasności: nie marudzę, bezpośrednie chłonięcie mistrzostw pozostaje przyjemnością (już wstydliwą, ślad węglowy osiada również na okablowaniu odpowiedzialnym za wyrzuty sumienia i nie sposób go zmyć) oraz intrygującym doświadczeniem, ale wiem o zwykłych kibicach – z częścią się zetknąłem – którzy nie dolecieli, nie weszli, nie uporali się z biurokracją, nie zostali przepuszczeni, nie zdążyli, a jeśli ostatecznie weszli i zdążyli, to nadenerwowali się tyle, że sami już nie wiedzą, czy naprawdę tego wszystkiego chcieli. Na krążące po internecie pytanie, czy „na Euro czuć atmosferę Euro”, odpowiadam – zależy, gdzie ustawić detektory, wszak trwa wiele równoległych turniejów, każde miasto gospodarz ma swoją osobność, odmienne koronawirusowe kodeksy zachowań, mistrzostwa w Amsterdamie prawdopodobnie niewiele łączy z mistrzostwami w Bukareszcie (grają tam wyłącznie obcy, Rumunia przepadła w eliminacjach), tymczasem żaden kibic ani reporter nie obejmuje całości ani nawet większości, sam nie mam zielonego pojęcia, co właściwie dzieje się w Baku. Przecież Azerbejdżan od Szkocji dzieli tyle, że wcale nie byłoby bardziej egzotycznie, gdyby turniej podzielić między Unię Europejską i Amerykę Północną.

Jeśli jednak pozostać przy spoglądaniu wyłącznie na boiska, to z bez ułamka sekundy zawahania wykrzyczę, że trwa turniej wspaniały. Zakochuję się ponownie w mistrzostwach kontynentu akurat wtedy, gdy oczekiwałem raczej, że zlecą na historyczne dno – zarówno ze względu na wycieńczenie piłkarzy pandemicznym, nieludzko intensywnym sezonem klubowym, jak i reformatorską nadpobudliwością szefów europejskiego futbolu. Już po rozszerzeniu turnieju do 24 uczestników postękiwałem, że UEFA psuje igrzyska perfekcyjnie zaprojektowane, zapraszając tłum przeciętniaków niegodnych słowa „mistrzostwa”, a przecież od tamtej pory sytuacja eskalowała, w tym roku wpuściliśmy jeszcze, łamiąc elementarne sportowe reguły gry, reprezentującą głęboką prowincję Macedonię Północną, która ostatnio błąka się po siódmej dziesiątce rankingu FIFA, a zazwyczaj leży jeszcze niżej.

Teraz myślę inaczej – mistrzostw nie sposób zniszczyć, będę lubił każde, które się kiedykolwiek odbędą. Na Euro 2020 piłkarze trzymają poziom, a ci, którzy powinni potulnie przegrać i nie przeszkadzać szychom, ostro się buntują. Złotych medalistów mundialu Francuzów potrafili zatrzymać notoryczni nieudacznicy Węgrzy, z grupy prawie wygramolili się Finowie, frajdę z przyskrzynienia laureata plebiscytu FIFA na najlepszego zawodnika na planecie mieli Słowacy, hiszpański ogień zgasili nękani niebagatelnymi kłopotami kadrowymi Polacy, heroiczną batalię z Anglią stoczyli Szkoci. Jeśli faworyci chcą zatriumfować bezdyskusyjnie, to muszą zademonstrować fantastyczny poziom gry – jak natchnieni Włosi czy Belgowie.

Prawie każdy, oczywiście przy odpowiednim przygotowaniu do turnieju i zdroworozsądkowych marzeniach, jest w stanie czerpać z turnieju przyjemność, choćby drobną – patrz: Macedończycy fetujący honorowe gole, ich narodowy bohater Goran Pandev. A nawet jeśli poziom niekiedy się obniża, to nie spada emocjonalna temperatura meczu, jako widzowie współodczuwamy z piłkarzami przeżywającymi wzruszenia w rywalizacji klubowej niedostępne albo dostępne rzadziej. Przed dwoma tygodniami przekonywałem w „Gazecie”, że choć sportowe arcydzieło podziwiamy raczej wtedy, gdy rozbrzmiewa hymn Champions League, to ludzie na masową skalę bzikują od goli dopiero wtedy, gdy wybucha wojna narodów – i to też ma swój urok, niepowtarzalny i niegorszy.

Z każdym dniem ulegam mu bardziej. Niech sobie Liga Mistrzów będzie dla koneserów, a Euro dla wszystkich; niech konkurują na perfekcjonizm omnipotentne ponadnarodowe korporacje, które niczym się już od siebie nie różnią, ale potem popatrzmy na drużyny ułomne, pozwólmy meczom międzypaństwowym roznamiętnić miliony ludzi na co dzień obojętnych na urodę futbolu. Mistrzostwa reprezentacji narodowych są piękne, bo pozwalają niepierwszoplanowym krajom przypomnieć o swoim istnieniu i poczuć się częścią czegoś ważnego, bo patrzymy dzięki nim na łagodny, życzliwy patriotyzm, zatracamy się we wspólnotowym święcie beztroski, kiedy szczytem wrogości jest chęć strzelenia rywalom gola. Czuję, że mnie ta przygoda zmienia, zaczynam nawet akceptować znój pandemicznego podróżowania – może pokonywanie olbrzymich odległości stało się ostatnio zbyt banalne, rutynowe, może powinno wymagać wysiłku, przecież ja jestem maleńki, a świat rozległy. Ba, zaczynam już tęsknić za fazą grupową, która właśnie przemija, zaraz jej nie będzie. Ćwierćfinały i półfinały, giganci znów zaczną tłuc się z gigantami? Niby fajnie, ale jestem w rozterce, nie mam teraz ochoty na powtórkę z Ligi Mistrzów.

250 myśli na temat “Euro 2020, wreszcie zabawa dla wszystkich

  1. Pewnie nic odkrywczego nie napiszę, ale Szwajcarów prowadził wczoraj ten sam trener, który 5 lat temu odpadał z nami w karnych. Nie pamiętam, żeby przez tych 5 lat Szwajcarzy ugrali coś spektakularnego, ale gość został i wczoraj zagrali mecz na takim poziomie, do którego my przez te 5 lat i 3 selekcjonerów się nigdy nawet nie zbliżyliśmy. Czy mają lepszych piłkarzy? Nie chcę mi się dywagować, bo nawet jeśli to różnica nie jest specjalnie wyraźna. Na pewno mają coś czego my nie mamy i nigdy mieć nie będziemy – spokój i cierpliwość.

    Polubienie

  2. U nas są podzielone zdanie odnośnie Ligi Narodów, mimo wszystko top4 dla Szwajcarów to był duży sukces.

    Na mundialu też zagrali przyzwoicie 1/8 i odpadnięcie z Szwecją do legendy nie przeszło, ale IMO i nasz selekcjoner by się po czymś takim utrzymał.

    Szwajcarzy zagrali super i bardzo mnie cieszy ich ćwierćfinał, ale sporo też zawdzięczają nieskuteczności Francuzów z wyróżnieniem(nie tylko za karnego) Muppeta

    Polubienie

  3. „Muppet” to świetny piłkarz, ale jeszcze bardzo młody i chyba nie wytrzymał presji jaką na niego nałożyły media jeszcze przed turniejem, a w jego trakcie ciśnienie rosło. Zdążono już nawet mu wręczyć „Złotą Piłkę”. Może też nie do końca czuł się komfortowo w nowym składzie po dołączeniu Benzemy, a i tak grał na turnieju świetnie. I mam wątpliwości na ile zawalił karnego, a na ile była to znakomita obrona szwajcarskiego bramkarza.
    Na pewno nie zasłużył na samotne zejście do szatni bezpośrednio po niestrzelonym karnym. To był straszny widok.

    Polubienie

  4. I ja sobie mogę tłumaczyć jak czytać graficzne przedstawienie xG, i mogę sobie tłumaczyć że sumaryczny wynik xG to nie jest „co powinno” a ludzie i tak swoje.

    Ech, za jakiś czas walnę dłuży pościk, w planach też analiza pierwszego meczu z Austrią, to się bardziej rozpiszę.

    Polubienie

  5. @Otwojastara
    „I ja sobie mogę tłumaczyć”… – a może by tak trochę skromniej? – Nie tłumacz. Proponuję łyk zimnej wody, a potem postaraj się wysłuchać i zrozumieć inne opinie.
    P.S.
    Twoimi planami powinniśmy się cieszyć, czy martwić?

    Polubienie

  6. Na pewno nie był to karny lepiej wykonany, niż Błaszcza 5 lat temu, a wtedy mnóstwo znaFcUF gadało o „zepsutym” karnym.
    Kolejna furtka do sporów.

    Polubienie

  7. @alp
    Ty tak nie dokazuj, jeszcze raz i Cię profesor do oślej ławki posadzi razem z GP. Tomo już stamtąd nie wychodzi, to Ci powie, jak to fajnie.

    @karny
    Beckham z Francją w 2004 strzelił mocno i przy słupku, a teoretycy-erudyci też krzyczeli, że sam sobie winien, bo zła wysokość. Finałowy strzał Trezegueta z 2006 wpaść nie mógł, bo gość był w jednym klubie z Buffonem. Potem to nie wiem, bo już ich nie słuchałem.

    Polubienie

  8. Dzisiaj karne to już jak przemysł w porównaniu z manufakturą. Walą niczym rewolwerowcy u Tarantino. Nie to, co kiedyś, dawniej karne kończyły się wynikami 3-1, 4-1 – dla porównania można sobie obejrzeć, co wyprawiali np. Mexicanos przeciwko RFN w 1986. Strzelali te karne jak sparaliżowane stresem dzieciaki.

    Polubione przez 1 osoba

  9. @ALP
    Muppet grał świetnie? Chyba go z Pogbą pomyliłeś, albo chociaż z Benzemą. Trochę Francuzi czołgali się przez turniej i nie dziwi mnie, że polecieli. Inna sprawa, że niewiele lepiej grając na mundialu po tytuł sięgnęli. To co? Teraz Zidane wjeżdża na białym koniu, bo wina Deschampa chyba bezsprzeczna?

    @0TWOJASTARA
    Jak już będziesz pisał, to weź poświęć akapit na analizę setki Malena z Czechami, która nie miała nawet najmniejszego kwadraciku, a gdyby minął bramkarza to byłby największy xD Tak dla przypomnienia:

    https://sport.tvp.pl/54560287/euro-2020-18-finalu-holandia-czechy-donyell-malen-mial-stuprocentowa-sytuacje-to-powinien-byc-gol-na-10

    Polubienie

  10. @Koziołek
    Jakoś nie bardzo nie mnie ta perspektywa oślej ławki martwi. Bardziej fakt, ze nie zawsze potrafię zachować dystans do myślących metodą kopiuj-wklej.
    A poważnie by mnie zmartwiło, gdyby Otwojastara zamienił blog tak jak u Darka Wołowskiego w poletko prywatnych połajanek. Tomo mógłby coś na ten temat więcej powiedzieć, bo ścierał się z nim już wtedy,

    Polubienie

  11. @alp
    Mnie też martwi, że styl naszego samozwańczego nauczyciela ma w sobie dosyć sporo retorycznej i, przyznajmy to wprost, merytorycznej mocy. Może w efekcie znaleźć naśladowców. O ile jeden TwojaStara to dla mnie taki nasz element folkloru, wręcz niezbędny kawałek fajnej całości, o tyle mały tłumek takich zniszczyłby to miejsce dość żwawo. Byłoby smutno.

    Polubienie

  12. @alp
    ” gdyby Otwojastara zamienił blog tak jak u Darka Wołowskiego w poletko prywatnych połajanek.”

    O proszę, znowu mamy bezczelne kłamliwe przedstawienie mojej działalności na innym blogu. Brzmi jakbym zamienił już jeden blog w siedlisko zła i pracował teraz wytrwale nad drugim. Nie ma co się rozpisywać jak było, fakty się tu cieszą umiarkowanym zainteresowaniem.

    Natomiast brzmi to serdecznie zabawnie jak zestawie to z proklamowanym przez Ciebie z dumą oświadczeniem „że z każdym miałeś tu jakieś spięcie”, pamiętam że wyskoczyłeś z czymś takim jak ktoś wysunął zarzut o kółku wzajemnej adoracji. Cóż, dajcie wiarę, ale ja nie miałem tu z każdym spięcia, ciężko uwierzyć, wiem.

    Natomiast, bo serio się nad tym zastanawiałem, czy mój styl się zrobił bardziej konfrontacyjny? No nie, szczerze, jak porównam to z tym jak funkcjonowałem powiedzmy 5-7 lat temu, także udzielając się przecież tutaj, to nawet bardziej spolegliwy(sic!) jestem. Więc może to „zaostrzenie” tutaj ostatnio to jednak nie sprowadza się tylko do mojej osoby?

    Ale to oczywiście to moje dywagacje i odczucia, zawsze w pewnym stopniu subiektywne, nie będę nikomu mówił jak to ma odbierać. Za to jak ktoś będzie twierdził że 2+2=5 to daruje sobie domniemany szacunek dla cudzych opinii. Czytałem fajny artykuł na temat, jak media legitymizowały nieświadomie antyszczepionkowców, płaskoziemców i cały ten element, przedstawiając ich jako stronę, opinie, a nie szurów. I ludzie zaczęli wierzyć, inaczej przecież nie gadaliby o tym w telewizji.

    @koziołek
    pewnie pomogłoby rozpatrywanie karnego w 10stopniowej skali. Przykładowo ten Pogby to była 10, Muppeta najwyżej 5, ale skłaniałbym się do 4. Becks 6 IMO. Co do samego Muppeta, przeszła mnie taka myśl, że on sam wkłada na siebie dodatkową presję, ale to dość luźne wrażenie z tego turnieju.

    Nie bój bidy, nie spodziewam się akolitów, zresztą nie będą mieli taryfy ulgowej xD

    @tomo
    Pewnie, pewnie, cały futbol rozwiążę, żeby potem posłuchać jakim jestem złem i bloga niszczę xD a to o czym mówisz, to nos-shot xG gdyby przeszedł to jakieś 0.80-0.90 ale nie minął, gdyby uderzał nie próbując minąć pewnie 0.3 ale mogę przeceniać, dość daleko bramkarz wyszedł zasłaniał sporo bramki.

    Zizou w kadrze mnie się podoba, nie mogę się doczekać fikołków wykonywanych jak coś wygra, jak świat przekonać że na picu i farcie tylko leci xD biorąc pod uwagę co robił dobrze, a co gorzej(rozwijanie indywidualnie piłkarzy) wydaje się do kadr pasować.

    @antropoid
    z jednej strony tak, z drugiej mamy chyba rekordy psutych jedenastek w czasie gry. Generalnie statystyki mówią o tym że karne po 120 minutach są wykonywane wyraźnie gorzej, z oczywistych względów, natomiast to euro stoi na głowie, w meczach piłkarze upodobaniem pudłują, w konkursach strzelają jak zaprogramowani.

    Polubienie

  13. @TwojaStara
    Walcz więc, cny rycerzu, z różnymi krystianami (ależ to był agent!) itp. Masz mój miecz. Obronimy razem Naszego Bloga.

    Nawiasem, Twój styl zawsze był dość konfrontacyjny i dyskusje z czasem stawały się ostre. Dostrzegam jednak, że to „z czasem” zrobiło się bardzo krótkie.

    Polubione przez 1 osoba

  14. @Tomo
    Fakt. Z tym świetnie to zdecydowanie przesadziłem, przynajmniej jeśli chodzi o to do czego Kylian nas przyzwyczaił. Widać było, ze bardzo mu zależy, ale w tym nowym ustawieniu chyba nie czuł się dobrze.
    Zidane wstępne zainteresowanie już zgłosił. Przynajmniej coś takiego wyczytałem w internecie. Więc kto wie?

    Polubienie

  15. Tak, ja cały czas piszę o seriach jedenastek po dogrywce.
    To nawet ciekawy dysonans, z marnowanymi na potęgę karnymi w trakcie gry.

    Polubienie

  16. Ten szwedzki Paweł Domagała, to na razie pierwszy farciarz mistrzostw – jak nie wystawka po odbiciu od pięty turlającego się kolegi z drużyny, to znowu rykoszet od rywala.

    I mam wrażenie, że futbol przestał być grą, w której na końcu zawsze wygrywają Niemcy, odkąd ich reprezentacja stała się wieloetniczna.

    Polubienie

  17. @antropoid
    Naturszczyków w 2006 mieli już paru, w 2010 mnóstwo, a w 2000 wcale. Ja bym raczej nie wiązał. 4 medale MŚ to tylko Klose ma.

    Polubienie

  18. No i kto by się spodziewał, że to będą jednak Ukraińcy, po tych byle jakich meczach z Macedonią i Austrią?

    @GP

    Myślałem, że to widać…

    @koziołek

    Jakoś mam wrażenie, że z każdym kolejnym turniejem mają ich coraz więcej.
    Ale może to tylko wrażenie.

    Polubienie

  19. „Naturszczyki” to dopiero temat z potencjałem 🙂 ale może nie dziś

    Ale jak już przy Niemieckiej reprezentacji jesteśmy, to pono Kros ma kończyć karierę.

    Polubienie

  20. Się zastanawiam nad definicją słowa „naturszczyk” w odniesieniu do konkretnych przypadków niemieckich piłkarzy. Np. taki Ozil, urodzony w Gelsenkirchen, znając trochę historię tureckiej emigracji do Niemiec to niewykluczone, że i jego starzy mogli się urodzić w Niemczech, albo przybyć tam krótko po urodzeniu. Wyszkolony 100% w Niemczech – w zasadzie byłoby dziwne, gdyby gość grał dla innej repry niż niemiecka. I teraz jak zestawiam to sobie z takimi Obraniakami czy Perquisami, których z Polską połączył 2,3-letni epizod to wydaje mi się, że albo definicję trzeba by było uściślić albo samo określenie zacząć stopniować.

    Polubione przez 2 ludzi

  21. @xavrasw, antropoid, twojastara i inni zainteresowani „naturszczykami” niemieckimi
    Niemcy mają dobre szkolenie i tygiel etniczny, to wyglądają jakby nieniemiecko. Popularne niegdyś podśmiechujki z niemieckości Oezila mnie raziły i w większym stopniu brały się ze stereotypów, niż wiedzy. Ludziom to podnoszącym zawsze chodziło o przynależność etniczną i tak to definiowali. W efekcie „nasz” Obraniak okazywał się bardziej narodowy niż ich Khedira (ur. w Stuttgarcie) czy wcześniej np. Asamoah (przyjechał do Niemiec mając 12 lat). A jakie wg mnie bardzo mądre jest to podejście i dyskredytowanie wyników osiągniętych dzięki tym zawodnikom (jakże modne nad Wisłą w 2010 „ten medal to Turkom by lepiej dać, hłe hłe”) to pozwolę sobie pozostawić czytelnikom do domysłu.

    Czymś zupełnie innym jest to, że charakter, a zwłaszcza mentalność drużyny Niemieckiej bardzo się zmieniła w ostatniej dekadzie (jeśli dobrze zrozumiałem, to właśnie to @antropoid miał na myśli – utrata umiejętności wygrywania 90% spotkań na ostrzu noża, utrata regularności, nieumiejętność zabicia meczu, gdy da się go zabić) i koreluje to w widoczny sposób z… nie wiem jak to nazwać nawet, no wiecie czym. Pytanie, czy to w tym leży przyczyna, jest interesującą kwestią do zbadania przez socjologów zajmujących się enklawami imigrantów, a nie koziołka na blogu, więc swoje podejrzenia zachowam dla siebie.

    Ale byli w za Odrą piłkarze wyszkoleni poza granicami Niemiec. A może tylko jeden? Tak na szybko przypomina mi się Cacau, który nawet zdążył sobie seniorsko nieco pokopać w Brazylii i dopiero wtedy przyjechał. Były też kiedyś plany naturalizacji Valeriana Ismaela, ale nikt nigdy tego na poważnie nie wziął, więc pewnie to tylko prasowe rewelacje. Ma ktoś coś jeszcze? Tylko na boga, cywilizowane czasy proszę, żadnych Wilimowskich w III Rzeszy.

    Polubienie

  22. Było sporo więcej. Szczególnie w ataku, bo na przełomie wieków mieli tam sporu kryzys. Neuville, który wyrzucił nas z MŚ 2006 urodził się przecież w Szwajcarii i grał w ojczyźnie do 23 r. życia. Z RPA pochodził Dundee, Potem pojawili się Brazylijczykcy: Cacau i Pulo Rink, któremu przypomnieli, że jego pradziadek był Niemcem. Kevin Kuranyi był brazylijskim Panamczykiem, a przyjechał do kraju ojca dopiero jako 15-letni talent. Z kolei Max wyjechał z Tychów jako 14-latek więc jeżeli chodzi o wyszkolenie, to możnaby rzec, że po połowie Niemiec i imigrant.

    Polubione przez 1 osoba

  23. @naturszczyki
    Dla mnie kwestia podnoszona była często w złej wierze, a motywacje podnoszących były często niskie. Ludziom przeszkadza Ozil, Khedira, czy reprezentanci Francji, mimo że wychowani i wykształceni przez ichniejszy system futbolowy, ale kolor skóry się nie zgadza. Nigdy natomiast nie widziałem by ktoś podważał Argentyńskość Helenio Herrery, mimo że jego rodzice byli Hiszpanami, a sam wybitny trener w Argentynie tylko się urodził i spędził pierwsze 10 lat życia, piłkarzem i trenerem został gdzie indziej.

    Okraszone są też te tezy wybitną argumentacją, która zawsze potwierdza punkt widzenia, jak Francja kompromitowała się w RPA, to wiadomo że przez multikilti i że to nie działa. gdy 8 lat później zadziałało że nie było co zbierać, ci sami ludzie nie zmienili zdania, tylko stwierdzili że to multikulti to nieuczciwa przewaga i w ogóle oszustwo. Nie ważna jak, wiadomo że złe.

    Jest też gdzieś w tle inne ciche pytanie – na ile podziały narodowościowe są rzeczywiście ostre i wynikają z etnicznej rzeczywistości, a nie politycznej. Ale na razie tego nie będę rozwijał, jeszcze nie czuje się dość mocny.

    Konkludując, dla mnie reprezentowanie federacji futbolowej która piłkarze „stworzyła” zawsze wydawało się naturalne, wymuszonym byłoby gdyby reprezentował kraj którego nie pamięta lub na oczy nie widział. Dość wiarygodni są też dla mnie piłkarze, którzy ze swojego kraju wyjechali, znaleźli gdzieś dom, zostali gwiazdami, mają lepsze życie, chcą ten nowy dom reprezentować. Gdzieś najniżej będą K-P Boatengi, którzy przypominają sobie o korzeniach, gdy szans na występ w kadrze pierwszego wyboru nie mają.

    Co do samego zatracenia instynktu „killerów” przez kadrę Niemiec, myślę że to raczej wypadkowa sposobu szkolenia, gdzie zaczęto kłaść większy nacisk na finezję, wielozadaniowość, technikę. I nie można powiedzieć że nic nie zyskali, ostatnie lata Lowa chude, ale ogólnie kozacka kadra i pod Flickiem znowu będzie IMO groźna.

    Polubione przez 1 osoba

  24. Neuville… Pewnie go nie skojarzyłem z powodu jasnej cery. Zabawny przypadek, podobno grając w reprezentacji, zwłaszcza początkowo, po niemiecku mówił dość słabo i, że tak powiem, nieintuicyjnie – po zepsutych zagraniach bluzgał po francusku. Złe to były czasy niemieckiej piłki – pokolenie mistrzów z 90 licznie się stawiło we Francji ze swoimi balkonikami i wciąż na coś liczyło, a potem otchłań, z czterdziestoletnim Matthausem na nieistniejącej już pozycji po drodze (nie zasłużył na pożegnanie batami z Portugalią, ale skoro koniecznie chciał zagrać 150. mecz, to trochę sam sobie winien). No to szukali gdzie popadnie – jak każdy w takim położeniu. Jak im w tym położeniu mogło wpaść srebro w Korei to trudno zrozumieć – trochę mental, trochę fart do losowań, trochę do sędziów, trochę do kontuzji, które dały szanse dobrej młodzieży (bez plagi to byśmy sobie Kehla nie pooglądali, a Frings na prawej obronie pozostałby w dziale SF), a trochę jeszcze co innego. Z drugiej strony, gdyby Neuville nie trafił w słupek, wygraliby pewnie finał. Byłby to chyba bezprecedensowo nędzny mistrz świata i dobrze, że ten słupek (i bramkarz Marcos po drodze) tam był.

    Polubienie

  25. @koziołek

    Żeby była jasność – żadnych podtekstów rasistowskich/ksenofobicznych proszę się w moim poście nie doszukiwać. W nosie mam korzenie etniczne/narodowościowe/wyznaniowe (i jakie tam jeszcze) reprezentantów Francji, Niemiec itd.
    Polski zresztą też.

    Polubienie

  26. @antropoid
    Nie widziałem w Twojej wypowiedzi nic takiego i starałem się dać jasno do zrozumienia, że nie widzę. Jeśli starałem się nie dość, to przepraszam.

    Polubienie

  27. @koziołek

    Ja się domyślam, że nie zarzucasz, to było tak na wszelki wypadek, zresztą widzę, że niektórzy już grzebią i się doszukują.
    Podczas, gdy chodziło tylko o wrażenie, że gdzieś zniknęło to klasyczne teutońske wyrachowanie.

    Polubienie

  28. @Rafał
    Widzę, ze nie tylko mnie ruszyła samotność Mbappe po niestrzelonym karnym. I dzięki za felieton… – niby od czasu do czasu słyszę, ze w piłkarskiej szatni Francuzów się gotuje, a w trakcie meczu (zwłaszcza po objęciu prowadzenia) egoizm był widoczny, ale myślałem, że to tylko przerost sportowych ambicji. Wcale bym się nie zdziwił, że konflikty trawiące piłkarską szatnię, były jedną z głównych przyczyn ich turniejowej katastrofy.
    P.S.
    Dzisiaj widziałem powtórkę karnego Mbappe w ujęciu z za bramki. Widać na niej wyraźnie, że Sommer zatańczył w bramce, wyszedł do przodu i rzucił się w róg bramki na moment przed oddaniem strzału. Jak na mój gust to karny powinien chyba zostać powtórzony?

    Polubienie

  29. Podrzuć tę powtórkę, ja spojrzałem teraz ze skrótu yt, zza pleców strzelca, Sommer stoi spokojnie, wykonuje ruch lewą ręką, gdy Muppet strzela, wychodzi do przodu prawą nogą, ale lewą nadal ma na linii, wszystko wygląda legitnie.

    Polubienie

  30. A ja na swoim skrócie widziałem z kolei, że sam Sommer nie był pewien poprawności swojego zachowania i czekał na potwierdzenie sędziego, który zaliczył interwencję po krótkim namyśle. Ciekaw jestem czy to nie idzie znowu w stronę martwego przepisu.

    Nic mnie w sportowych mądralach tak nie wkurza jak określenie „takich karnych się nie gwiżdże”. Sędzia uprawiający na boisku relatywizowanie przepisów to droga do katastrofy. Jeśli przepis trzeba zgodnie z duchem gry stosować „z umiarem”, to jest źle napisany.

    Polubienie

  31. Ups. Messi poza Barcą, więc chyba Laporta sobie nie poradził. Teraz to już nie ma żadnych argumentów negocjacyjnych, czyli ciężki orzech do zgryzienia.

    Z kolei Muppet jednak chce odejść z PSG. Pewnie dostał zadanie domowe na wakacje.

    Polubienie

  32. @Otwojastara
    To ujęcie widziałem na TVP Sport we wczorajszym programie przedpołudniowym o EURO.
    Faktycznie, w ujęciu z za strzelca (powszechnie prezentowane) trudno się dopatrzyć błędu. Z tej powtórki, którą widziałem) wynika, ze to właśnie lewą nogą Sommer wyszedł lekko do przodu sugerując, że idzie w lewo i natychmiast rzucił się w prawo.
    Natomiast Podobnie jak Koziołek, chyba wszyscy zauważyli ten moment zawahania (mam wrażenie, że nie tylko bramkarza) po strzale do czasu decyzji sędziego. Mówiąc szczerze to sędziemu się nie dziwię… – unieważnić karnego, który decyduje o awansie do ćwierćfinału, to naprawdę byłoby wielkie coś.

    Polubienie

  33. Kroos w dziwnym momencie kończy karierę, niby spełniony piłkarz, ale jeszcze taki stary nie jest, nie chce powalczyć o MŚ w Katarze z nowym trenerem?

    Polubienie

  34. @koziołek
    jasne ze widziałem zawahanie Sommera, w dobie varu naprawdę naturalne, każdy piłkarz już przechodził radość którą odbierał sędzia. To żaden argument. Za to ta powtórka mogłaby być argumentem.

    to chyba najlepsze co znalazłem, istotnie Sommer robi lekki ruch do przodu, ale lewa pieta trzyma się nadal linii. Legal.

    Tezy „takich fauli” czy „takich karnych” uskuteczniają w moim odczuciu najczęściej byli piłkarze, przyzwyczajeni że im takie numery uchodziły na sucho. Niepojętym dla nich, że przez ostatnie 20 lat rzeczy się pozmieniały.

    @GRINDAVIK
    Cóż, Kroos od lat w wywiadach mówił że „nie zamierza grać wiecznie”, podczas ostatniego przedłużenia kontraktu, do 2023, sugerował że najprawdopodobniej to będzie jego ostatni kontrakt i potem skończy karierę. Ogłoszenie rezygnacji gry w kadrze było dość spodziewane.

    Polubienie

  35. Oglądając mecz miałem wrażenie, że wyszedł przed strzałem. Teraz mi się wydaje, że nie.
    Nie wiem, dlaczego niemieccy zawodnicy tak wcześnie rezygnują z kadry, gdyby nie to, mogłaby osiągnąć więcej.

    Polubienie

  36. To jest mocno dyskusyjny problem. Z jednej strony każdy z nas z pamięci wymieni piłkarzy, którzy grali lub grają na wysokim poziomie pomimo mocno zaawansowanego wieku. Ale to są w stosunku do profesjonalnie uprawiających piłkę wyjątki. Większość po przekroczeniu trzydziestki obniża poziom, intensywność i jakość gry, a z czasem już tylko męczy bułę.
    I nawet nie dziwię się, że często na silę próbują odwlec zakończenie kariery. To było całe ich życie i często nie bardzo mają pomysł na nowe.
    Natomiast dziwi mnie generalizowanie w stylu dzisiaj trzydziestka to nie wiek dla piłkarza. Dla niektórych na pewno tak. Tryb życia, metody treningowe, poziom opieki medycznej wydłuża możliwości profesjonalnego uprawiania piłki, ale nie wszystkim w jednakowym stopniu. Na końcu i tak decydują czynniki indywidualne… – tak jak w trakcie kariery, kontuzjogenność, odporność na przeciążenia, tempo regeneracji ograniczają indywidualną zdolność do długotrwałego uprawiania sportu na najwyższym poziomie.

    Polubienie

  37. Jak ktoś chce grać na wysokim poziomie i pięknie się starzeć po 30stce, to nie pozostaje mu nic innego, jak iść do Serie A. Tam pięknych trzydziestoletnich, którzy latami co najmniej utrzymują poziom zbliżony do swojego topowego można wymieniać bez końca – stanowią o sile co najmniej połowy drużyn 😀 poczynając od Krystyny i Ibry, przez Immobile, Dżeko, Mertensa, czy Ribery’ego, po Pandeva, czy Palacio 🙂 każdy (słowem: każdy) z nich był albo jedną z największych gwiazd całej światowej piłki albo co najmniej ligi, w której grał, a dzisiaj niedzielny kibic pewnie w większości przypadków nie wie, czy oni jeszcze żyją, choć wciąż odrywają ogromne role w swoich drużynach.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s