Pomroczność Czesława Michniewicza

Nie konfabuluję, nie zasłaniam własnych rozterek tanią figurą retoryczną: w przededniu wyniesienia Czesława Michniewicza na najbardziej prestiżowe stanowisko w polskiej piłce nożnej zadzwonił do mnie znajomy z pytaniem, jak powinien się teraz zachować. Co począć z przywiązaniem do drużyny oddanej właśnie komuś, kto budzi jego gwałtowny etyczny sprzeciw, nawet wstręt. Życzyć jej klęsk, by możliwie szybko została oczyszczona?

Odpowiedziałem, że nie umiem nic mądrego doradzić, rzuciłem tylko, by podczas wojny, którą stoczy z samym sobą, nie zredukował reprezentacji Polski do osoby trenera. Drużyna to również Robert Lewandowski, nasz piłkarz wszech czasów, dla którego tegoroczny mundial byłby prawdopodobnie ostatnim. I tłum innych zawodników, którzy w wyprawie na mistrzostwa świata mogą – choć nie muszą, priorytety są różne – dostrzegać szansę na spełnienie największego życzenia marzenia.

Dylematy znajomego doskonale jednak rozumiem, podobnie jak zadane mi dzisiaj na Twitterze pytanie, czy jako dziennikarz zamierzam „zbojkotować” ekipę Michniewicza. Rozumiem i poniekąd współodczuwam, bo od reprezentacji Polski oddzielił mnie emocjonalny chłód, zobojętnienie znacznie silniejsze niż doświadczane wtedy, gdy niczego się po niej nie spodziewałem, nie miałem absolutnie żadnych oczekiwań – jak w nużących czasach Jerzego Brzęczka czy Waldemara Fornalika.

O bojkocie nie ma oczywiście mowy, moje zadanie polega na opisywaniu każdej rzeczywistości – możliwie prawdziwym, bezstronnym. Mogę tylko – tutaj, w prywatnym kąciku – podzielić się swoim stanem ducha.

Na prezentację Michniewicza na Stadionie Narodowym nie pojechałem, bo wirus osadził mnie na domowej izolacji, ale obco, kosmicznie oddalony od dziejących się tam spraw, czułem się przede wszystkim z powodu słów wypowiadanych przez Cezary Kuleszę.

Prezes PZPN wielokrotnie powtarzał, że teraz liczy się tylko „misja Rosja”, barażowa walka o mundial, to jest najważniejsze, całą resztę należy odłożyć i wspólnie podążać ku celowi ponad wszystkie.

To oczywiście nieprawda, nieuczciwy szantaż. Wynik jest ważny, ale nie najważniejszy. Z łatwością wizualizuję sobie hipotetyczne okoliczności, w których stałby się wręcz trzeciorzędny – nie chciałbym np. oglądać zwycięstwa swojej drużyny poprzedzonego przekupywaniem sędziego. Albo faszerowaniem sportowców dopingiem.

Oczekuję też innych minimalnych standardów etycznych i nie pozwolę zmanipulować się namolnym powtarzaniem frazy „nie był skazany”. Przecież nikt nie żąda, by Michniewicza, skoro prokurator nie przedstawił mu nawet zarzutów, zamknąć w więzieniu. Pytamy tylko – ja pytam – czy nieznajdowanie się w rejestrze przestępców to wystarczający glejt przyzwoitości, by prowadzić reprezentację Polski.

Jeszcze raz, sylabizując: Michniewicz miał prawo ubiegać się o posadę selekcjonera. A prezes PZPN miał prawo wybrać kogoś innego – dysponujemy jeszcze kilkoma, którzy „nie zostali skazani”.

Niestety, Cezary Kulesza odmówił nawet rozmowy na wzbudzający kontrowersje temat, od niewygodnych pytań się opędzał, zduszał je – jakby reprezentacja była jego własnością. I on, i nowy selekcjoner uparcie przekierowują problem na efekty prokuratorskich śledztw, tymczasem kibiców – mnie – uwiera zażyłość z architektem sportowej zbrodni, być może najbardziej ponurą postacią w dziejach polskiego futbolu. Porażająca skalą afera korupcyjna, obejmująca setki sfałszowanych meczów, to nie tylko oszukiwanie kibiców, lecz także krzywdzenie uczciwych piłkarzy i trenerów, niszczenie niewygodnych ludzi, prowokowanie życiowych tragedii.

A jednak Czesław Michniewicz nie pamięta, o czym rozmawiał z „Fryzjerem”, gdy wydzwaniali do siebie intensywniej niż mąż z żoną.

Przepraszam za bezpośredniość, panie trenerze, ale podejrzewam, że pan kłamie. Składy z tamtych czasów pan recytuje, do dzisiaj tasuje nazwiskami tych, których posłał na boisko i którzy nie zagrali – mnóstwo drobnych faktów mózg zarchiwizował, tylko akurat całą historię poufałości z „Fryzjerem” spowiła pomroczność jasna?

Drużynę narodową współtworzyli już ludzie, którzy, w przeciwieństwie do niewinnego Michniewicza, zostali skazani za uczestnictwo w korupcyjnym procederze – Łukasz Piszczek zagrał dla niej 66 razy, Andrzej Woźniak był w sztabie Jerzego Brzęczka specjalistą od bramkarzy. Taki mamy klimat. Oboma przypadkami zajmowałem się publicystycznie i już wtedy sądziłem, że to właściwie logiczne – skoro mieszkamy w kraju, w którym łapówkarstwo nie było marginesem, lecz esencją piłki nożnej, to reprezentują go również umoczeni. Przed laty szefowie PZPN też zresztą nie chcieli „babrać się w przeszłości”, każdą kolejną władzą powodowała znieczulica perfekcyjnie uliryczniona przez Grzegorza Latę, który wściekał się, że w tropieniu szwindli powoli „dochodzimy do absurdu”, bo „wkrótce będziemy ścigać sędziego, który wziął kilogram kiełbasy albo pół litra wódki.”

Standardy nam się od tamtej pory nie podniosły, raczej przeciwnie. Od obu wyżej wymienionych – nawiasem mówiąc, zostali osądzeni i tym samym rozliczeni – Michniewicza różni to, że objął najbardziej prestiżowe stanowisko w polskim futbolu. Patologia została wyniesiona na sztandar. Piłka nożna nadąża za parszywiejącą polską rzeczywistością, w której nie istnieją już czyny wystarczająco niegodziwe, by kogokolwiek skompromitować. Jeśli oczywiście jest przydatny.

Michniewicz może okazać się przydatny – jeśli skupimy się na kwestiach merytorycznych, wybronimy nawet tezę, że do realizacji najbliższego zadania, czyli baraży o mundial, nadaje się lepiej niż jakikolwiek dostępny kandydat. Nie wszyscy są jednak dzisiaj w nastroju, by zastanawiać się, jak wygrać z Rosją. Prezes PZPN dokonał czynu bodaj bez precedensu: nakłonił część kibiców reprezentacji Polski, by poważnie rozważali kibicowanie przeciwnikom.

151 myśli na temat “Pomroczność Czesława Michniewicza

  1. Ufff, ale wylało nowych dyskutantów, fajnie, widać że temat porusza.

    Co do argumentu „nieudowodnionej winy” cóż, sam bez winy nie jestem, kiedyś zdarzyło mi się taki punkt widzenia zaprezentować, jeżeli na sprawę rzuci się oko tylko pobieżnie, to taki rezultat ma nawet sens. Nie wypada mi zatem bardzo znęcać się nad prezentującymi ów pogląd, za to zauważę iż zachowanie go wymaga pewnego wysiłku woli – trzeba się sprawie nie przyglądać, zamknąć oczy i uszy na argumenty krytyczne i tak można wtedy funkcjonować.

    Jeżeli jednak choć odrobinkę otworzymy głowę, najpierw uderza okres, ilość i częstotliwość połączeń. Potem czas połączeń, jak w przerwie meczu prowadzonej przez siebie drużyny. Wreszcie mętne tłumaczenie.

    Nie będę wyzłośliwiał się nad tymi, którym pierwsze co przyszło do głowy, to że to nagonka na przecież oficjalnie niewinnego gościa, ale jeżeli nie zamierzają się zmierzyć z postawionymi pod nos pytaniami, pozostaje mi wyłącznie splunąć na konformizm.

    @xavras
    „Dżizas, nie wiedziałem, że Czesława stać na własną farmę trolli, tfu przepraszam, Kościół Wyznawców.”

    E, nie musi, to Weszłowi, ukształtowani na wolę Stana.

    „Motto: kto jest bez winy niechaj pierwszy rzuci kamieniem.”

    I tym mottem, nie wiedzieć czemu, nie broni się żadnych zbłąkanych duszyczek, tylko bardzo konkretny typ ludzi. Zbłąkanych duszyczek na ogół mało kto broni.

    @414
    „On nie może się przyznać, bo byłby skończony, a jednocześnie – jest skończony, bo nie może się przyznać.”

    Doceniam empatię, bo z perspektywy Czesława niewątpliwie tak to wygląda. Pozwolę jednak się nie zgodzić, przykład Wdowczyka pokazuje że i po wyroku można wrócić na „szczyty trenerskie” w Polsce i kandydować na selekcjonera, a to co Darka wyprowadziło z karuzeli to słabe wyniki.

    To ogółem cenny punkt widzenia i w znacznym stopniu rozumiem że się Czesiek broni(wyjąwszy grożenie Jadczakowi sądem, to poniżej krytyki), ale IMO dla sprawy ważniejsze jakie to przesłanie niesie, szumnie mówiąc, w świat. Co widzą młodzi ludzie i dlaczego opłaca się kombinować. Co widzą ludzie ceniący uczciwość i dlaczego ta sytuacja woła doń „ty frajerze”. To mnie mimo wszystko bardziej martwi.

    Także dlatego, że po tylu latach Czesiowi pewnie nawet nie groziłby nawet zarzuty prokuratorskie(w porywach pewnie zawiasy), a co najwyżej banicja z której inni skazani wcale często wracają. Jak choćby Jacek Zieliński, obecny trener Cracovii, początkowo skazany za pośrednictwo, ostateczne sama prokuratura wystąpiła o niekaranie go.

    A nawet przyjmując Czarny Scenariusz że Czesław by się skończył, i pozostałoby mu być wuefistą w ogólniaku i po godzinach konsultantem w A-klasie, względnie przebranżowić się, to och nie, co za okropna wizja, która dotyczy hmmmmmm tysięcy urwa ludzi w tym kraju, którzy właśnie tak funkcjonują, powiedzmy im wszystkim jak bardzo ich jestestwo jest pozbawione wartości i poniżej godności krętacza cwaniaka i kłamcy, bo zamiast w ekskluzywnej restauracji, obiad będzie robił sam z tego co kupił w biedrze. Tak, wspaniałe przesłanie.

    Zresztą, to nie jest realny scenariusz, kolega Stanowski z miejsca wiedziałby jak tragedię spieniężyć, już widzę te wywiady-rzeka, autobiografię, robienie z siebie ofiary i szczyt listy bestsellerów. Jak opadnie kurz, ciepła posadka telewizyjnego eksperta.

    @Piszczek
    Z tym pokajaniem to nie bardzo, kara też tak dotkliwa, że jej, tygodniówka po kieszeni. Różnica taka, że mydlenia oczu jest mniej, choć dziennikarze gdy z Piszczkiem rozmawiają, unikają tematu jak ognia.

    @adamle
    „Najciekawsze dla mnie jest to, że potrzeba było człowieka z zewnątrz (spoza światka dziennikarstwa sportowego) – dziennikarza śledczego Szymona Jadczaka, żeby zadać konkretne pytanie wprost, bez specjalnej wazeliny między wierszami.”

    Temat poruszony przy sytuacji Piszczka, temat który poruszał sam Jadczak oceniając krakowskich dziennikarzy przy wiadomo jakiej sprawie – no chłopcy chcą dobrze żyć, mieć akredytacje, wywiady na wyłączność, nie będą przecież palić kontaktów, to nie praktyczne. Większość nadaje się do robienia wywiadów z heheszkami i przybijaniem piąteczek, nie dziennikarstwa.

    @gp
    Ja widzę że zaniżenie standardów etycznych w polskiej piłce, spowodowało skutek uboczny w postaci zaniżenia Twoich standardów i jednak nas zaszczyciłeś postami. Miło. I jeszcze parafraza znanego autorytetu, chwali się, chwali ;p

    Polubienie

  2. Jeśli chodzi o dziennikarzy sportowych, to obawiam się, że w ogóle dla sporej części z nich polski futbol ma wartość taką, jak ostatni wynik I reprezentacji i w podobny sposób podchodzą do trenerów.
    Co ich bardzo zbliża do polskich tzw. działaczy.
    Może to jest największy dramat zawodowego futbolu w tym kraju – że stanowią o nim ludzie z tak infantylnym podejściem do tematu.

    A przydałoby się więcej takich jak Lewandowski. Właśnie w przestrzeń publiczną poszybowało jego krótkie podsumowanie kadencji Sousy – pośród tych wszystkich egzaltowanych „miażdżących” krytyk bardzo fajna wypowiedź, widać, że chłopak naprawdę ma poukładane co trzeba, nie tylko na boisku.

    Polubienie

  3. Egipt po meczu i dogrywce (0:0) i karnych 3:1 awansował do finału PNA. Po tym co Egipt pokazał na turnieju mam nadzieję, że Senegal zdobędzie Puchar.
    @Otwojastara
    „Różnica taka”, że po grzechu młodości była nienaganna ponad dziesięcioletnia postawa sportowa.
    Świadomie nazwałem to „grzechem młodości”, a nie przestępstwem. Jeżeli chcesz wiedzieć dlaczego, poczytaj trochę o mechanizmach przestępstw popełnianych dla korzyści.
    Jego przypadek uczy jednego… – jak już się zdecydowałeś funkcjonować w polskiej piłce, idź w zaparte i miej wszystko w d…. .
    @Antropoid
    Czytałem wywiad z Lewandowskim i mam identyczne refleksje.

    Polubienie

  4. Robert Lewandowski żadnego meczu na wielkiej imprezie dla Polski nie wygrał, w kilku się wręcz skompromitował. Takie są fakty. A ile meczów wygrał, strzelił goli i zaliczył asyst Grzegorz Lato? Nie ma żadnego porównania, to jest przepaść. Mundial to nie jakaś śmieszna Liga Mistrzów. Tutaj poziom trudności jest znacznie wyższy. Trzeba zagrać z kolegami, których widzi się raz na kwartał, trzeba zmierzyć się z oczekiwaniami kilkudziesięciu milionów kibiców, do tego media, politycy itd. I tutaj Lewy niestety nie potwierdził, że jest najlepszym polskim piłkarzem w historii Polski. Ba nawet nie jest w pierwszej piątce a może i dziesiątce.

    Polubienie

  5. „Większość nadaje się do robienia wywiadów z heheszkami i przybijaniem piąteczek, nie dziennikarstwa.”

    Próbowałem obejrzeć ten odcinek Hejt Parku czy jak to się tam nazywa Stanowskiego z Michniewiczem i powyższa fraza doskonale oddaje poziom tej rozmowy. No jeszcze dodałbym ocean lanej wody przez Czesława, który nie spotykał się z żadną reakcją prowadzącego, dlatego 2-godzinny materiał, który można by streścić w 2 minuty obejrzałem do połowy i gdzieś tak przez 90% czasu się zastanawiałem czy ten Stanowski to jest ten sam Stanowski, który przeprowadzał wywiad z burmistrzem Wielunia kilka dni wcześniej. Jestem dosyć pewny, że nie – Stanowski dla kolegów i Stanowski dla nie-kolegów to 2 różne osoby.

    Polubienie

  6. @Iksis
    Płka nożna to sport zespołowy. Myślę, ze nie widziałeś reprezentacji z lat 72-82 skoro opowiadasz takie bajki… – razem z Grześkiem biegało wtedy po boisku kilku chłopaków, którzy do dzisiaj bezdyskusyjnie należą do najlepszych w historii polskiej piłki. To była reprezentacja, która nie miała słabych punktów na żadnej pozycji i to pomimo zmian personalnych, które w jej składzie zachodziły na przestrzeni lat. A i tak ani razu nie udało jej się dostać na Euro.

    Polubienie

  7. Lato na mundialach miał w drużynie co najmniej kilku kolegów na swoim poziomie piłkarskim, nie musiał ciągnąć gry do przodu niemal w pojedynkę. Takie międzypokoleniowe porównania mijają się z sensem. Dać Lewemu jednego współczesnego Deynę i jego osiągi na mistrzostwach musiałyby pójść w górę.

    Polubienie

  8. @iksis
    Najlepszym piłkarzem e dziejach Polski był Wilimowski. „Takie są fakty”…

    @twojastara
    Nie zgadzam się z Twoją śmiałą tezą. Mam już serdecznie dosyć wyegzaltowanego poczucia wyższości, którym Grześ nas od dość dawna karmi i stanowczo nie, nie „miło”, wręcz „niemiło”.

    Polubienie

  9. A wczoraj najlepszym polskim piłkarzem był Milik. Takie były wczoraj fakty.

    Bonzowie z MKOl to jednak mają wyczucie – igrzyska po igrzyskach sprzedają Azjatom i potem dla europejskiego widza zawody się toczą w nocy i rano.

    Polubienie

  10. Zimowa depresja, czy cóś??? – w ostatnim czasie królują zdecydowanie czarne klimaty. Nawet nasz Gospodarz im uległ.
    Najpierw utknął w ciągle niepełnych archiwach korupcji w naszej piłce przy okazji wyboru selekcjonera. Wczoraj przy okazji otwarcia Igrzysk (świetne widowisko) czarnymi barwami potraktował działaczy olimpijskich (1,2 mld czystego zysku- to m.in. dlatego „toczą się w nocy i rano”)) i chiński reżim. Dobrze, że krótko wspomniał czym są dla sportowców, bo już miałem ochotę wyrzucić telewizor i komputer przez okno. A dzisiaj o ogłoszeniu przez Morawieckiego „sukcesu” (za 0,5 mld) europejskich igrzysk w Krakowie w przyszłym roku.
    A przecież się dzieje…
    Puchar Narodów Afryki już na poziomie finałów. I chociaż większość meczy (z tych, które widziałem) przypominała „bzykanie jeża” to przecież momenty były i trochę fajnej piłki też można było zobaczyć… – choćby mecze Senegalu, który z kompletem punktów zameldował się w finale. Np wczoraj Milik wreszcie naprawdę zagrał w lidze i zaraz skończył mecz z hattrickiem, a dzisiaj Johaud zdobyła złoto w Pekinie (uwielbiam jej styl biegania)…
    A przecież to nie wszystko. Świat ciągle jest kolorowy pomimo pandemii, antyszczepionkowców i np.”katechetki z Krakowa”, która naszą młodzież najchętniej ubrałaby w komeżki i habity.

    Polubienie

  11. Druga połowa nie była już aż tak intensywna, ale okazji nie brakowało i to z obu stron. Zakończyło się na 3:2. Robert z bramką i asystą.

    Polubienie

  12. Wydawało się, ze szybko strzelona po przerwie przez Burkina Faso bramka na 3:0 ustawiła mecz. Tymczasem Kamerun zabrał się wreszcie do roboty i w ostatniej minucie doprowadził do 3:3. Właśnie zaczyna się dogrywka…

    Polubienie

  13. Przepraszam. To jest tak, jak trzeba oglądać mecz bez dźwięku, bo żadna telewizja, nie siedząca za podwójną kotarą dodatkowych opłat, meczu nie transmituje…
    To były karne i to Kamerun zasiadł na najniższym stopniu pudła.

    Polubienie

  14. Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić, kim jest Duncan Mackay, na którego powołują się wszyscy dziennikarze, piszący o tym, ze pierwsze złoto w Pekinie zdobyła Oszustka???

    Polubienie

  15. Bandyterka covidowa najpierw załatwiła Djokovica, teraz Maliszewską. Chłop zdrowy, dziewczyna zdrowa ale startować nie mogą. Dzień po dniu -> pozytywny, negatywny, pozytywny i kariera zmarnowana. Zobaczymy czy buty i kombinezony skoczków będą zgodne z oczekiwaniami jury. Wszystko to jakieś takie sztuczne, oszukane jak lekkoatletyka w latach 80 i mundial w Katarze.

    Polubienie

  16. Jak uwielbiam oglądać IO, tak często sprawiedliwości w nich nie ma i byłbym daleki od stwierdzenia, że to zasłużony medal. Wszak w tym sezonie na 19 konkursów tylko 7 razem punktował, a najwyżej był na początku drugiej dziesiątki. Zresztą tylko mistrz olimpijski nie był z przypadku, ale czego spodziewać się, gdy buduje się skocznie na wygwizdowie? 🙂

    Polubienie

  17. @Tomo

    Ale kolega jak rozumiem ogląda skoki nie od wczoraj, tak? To warto sobie przypomnieć np. MŚ z 2019 (Seefeld i Innsbruck) i warunki jakie tam panowały. Że już o tak odległych czasach jak MŚ 2005 i złocie dla Roka Benkovicia nie wspomnę. Obydwie imprezy w lokalizacjach dosyć prestiżowych, więc uważam, że cała teza jest jednak z d… Nie da się przeprowadzić 100% sprawiedliwego konkursu skoków na wolnym powietrzu, no chyba że się będzie czekać po kilka tygodni na okno pogodowe tak jak himalaiści…

    Z tymi medalistami z przypadku to też bym uważał. Mówić o mistrzu świata i zwycięzcy TCS, że jest medalistą z przypadku to tak jakby o Cristiano powiedzieć, że jest mistrzem Europy z przypadku. A Fettner, no coż, gość, który 2 razy pokazał, że umie lądować na jednej narcie jest zdolny do wszystkiego xD

    Polubienie

  18. Widziałeś dzisiaj warunki zbliżone do tamtych zawodów? Jest pewna różnica, gdy matka natura świruje, a gdy po prostu są normalne warunki. W dniu dzisiejszym wiatr był najspokojniejszy od kiedy skoczkowie zameldowali się na skoczni w Chinach, ale kompleks skoczni w Zhangjiakou jest ulokowany na otwartej przestrzeni i wszystko to wypacza rywalizację.

    Fajnie, ale to nie w tym sezonie. Kubacki jest najniżej notowanym zawodnikiem pucharu świata (37 lokata), który zdobył indywidualny medal olimpijski od Calgary, czyli od 1988. Zresztą to samo tyczy się medalu Fettnera. Coś czuję, że na skoczni dużej dojdą kolejni.

    Polubienie

  19. Że cała kadra miała dotąd kiepski sezon nie jest równoznaczne z „przypadkowością” medalu.
    Przywołany powyżej Benković – to był przypadkowy mistrz, określanie w podobny sposób Kubackiego, to kpiny.
    Trafiły mu się lepsze (trochę) warunki? I bardzo dobrze – 4 lata temu, kiedy był jednym z faworytów puszczono go w takich, że nic by z tego nie ukręcił nawet, gdyby był Nykänenem i Weißflogiem w jednym.

    Polubione przez 1 osoba

  20. Benković miał szczęście, ale też formę. Na dużej skoczni był w czubie zarówno konkursu indywidualnego, jak i w nieoficjalnych wynikach indywidualnych zawodów drużynowych. W kolejnych występach potwierdził, że to nie był przypadek. Jeśli u Kubackiego i Fettnera będzie podobnie to zmienię zdanie 🙂

    Potwierdzam, cztery lata temu też były kpiny. Tyle, że wówczas po prostu aura szalała. To już nie wina organizatorów.

    Polubienie

  21. @Tomo

    Widziałem mnóstwo takich konkursów – kilka najbardziej ekstremalnych przykładów obok wspomnianego wyżej 2005:
    1) 1-seryjny konkurs w Zakopanem 2007 wygrany przez Roka Urbanca (skocznia zbudowana w środku lasu)
    2) 1-seryjny konkurs w Klingenthal wygrany przez Bieguna
    3) konkurs w 2007 na Holmenkollen (kolejna jedna z najlepiej osłoniętych od wiatru skoczni), gdzie w pierwszej serii kompletnie zwiało Małysza, który wówczas gonił w generalce Jacobsena
    To tak top of the mind, do tego można by dorzucić praktycznie każdy konkurs w Kuusamo (a połowę to tak na luzie). Nie ma na świecie skoczni, na której warunki wietrzne są stałe – póki co nikt żadnej nie zbudował w hali.

    Odnośnie miejsca Kubackiego w PŚ – ale zdajesz sobie sprawę, że porównujesz lata, w których nie było pandemii z rokiem, w którym jest pandemia (która nota bene Kubackiego z konkursów wykluczyła). Poza tym sytuacja jest bliźniaczo podobna do 2002 – Ammann przed Salt Lake City też był nisko w PŚ (może trochę wyżej niż na 37, ale niewiele), miał groźny upadek, który zrobił mu długą przerwę przed igrzyskami (tak jak Covid Kubackiemu), różnica w kolorze medali obydwu.

    Benković poza wygraniem MŚ w 2005 nie osiągnął kompletnie nic, nigdy nawet nie stanął na podium konkursu PŚ. Był w takiej formie, że poza tymi mistrzostwami raz skończył zawody na 4 miejscu – jak się nie pamięta to warto się wspomóc – https://pl.wikipedia.org/wiki/Rok_Benkovi%C4%8D#Miejsca_w_poszczeg%C3%B3lnych_konkursach_Pucharu_%C5%9Awiata

    Nie twierdzę bynajmniej, że Kubacki czy Fettner to spodziewani medaliści, ale Ci spodziewani w skokach rzadko stają się faktycznymi. Ot, najlepszy przykład Ryoyu z sezonu 2018/2019 – w PŚ dominacja absolutna, na MŚ 4. i 14. Imprezy mistrzowskie w skokach rządzą się swoimi prawami i Ci, którzy wieszczyli, że ktoś jest zdecydowanym faworytem w przytłaczającej większości przypadków się w swoich wieszczeniach mylili.

    Polubienie

  22. Benković miał fart, ale też idealnie trafił z formą, którą miał dobrą całą końcówkę sezonu meldując się w czołowej 10 konkursów PŚ w 6 na 7 okazji. Obaczymy jaką drugą część sezonu będzie miał Kubacki

    Warto też wspomnieć, że Benković nie oddał tylko dobrych skoków w konkursie, ale także w kwalifikacjach (4 ex aequo z Ahonenem) i na dużej skoczni 4 w kwalifikacjach i 5 w konkursie.

    Świetnie spisał się też w drużynówkach, na średniej niby na pozór nie wygląda to świetnie, ale w swojej 3 grupie był najlepszy bijąc takiego Małysza czy Morgenszterna i walnie przyczynił się do medalu:

    Click to access 2005JP3068RL.pdf

    na dużej też skakał dobrze, tym razem nie był najlepszy w swojej grupie, ale ogółem zdaje się że 4 nota ze wszystkich:

    Click to access 2005JP3068RL.pdf

    reasumując – tak dużo szczęścia było w tym jego tytule, ale nie był to gość, który nic nie skakał i zawiało, tylko akurat skakał wcale dobrze i zawiało.

    A jak kto chce „reprezentatywnych” wyników w skokach, to format turnieju czterech skoczni jest przyzwoitym minimum. Przy dwóch skokach zawsze może być wesoło.

    Polubione przez 2 ludzi

  23. @XAVRASW
    Skoro wymieniłeś aż tyle loteryjnych konkursów to pewnie jesteś w stanie znaleźć punkt wspólny, zwłaszcza, że w niektórych miejscach zdarza się to częściej (Kussamo), a w niektórych rzadziej (np. Lahti). Skoro w Chinach za każdym razem jest loteryjnie to ktoś dał ciała, choćby usytuowując skocznie w szczerym polu, gdzie wiatr nie ma przeszkód i śmiało może skoczkom przeszkadzać.

    Kubacki (jak i cała kadra) w tym sezonie jest cieniem zawodnika z poprzednich lat. Myślę, że to bardziej wina sztabu szkoleniowego niż pandemii.

    Jest spora różnica między 9 miejscem w generalce Ammanna (który przed SLC parę razy stał na pudle), a 32. Kubackiego. Zresztą medale Szwajcara w USA choć były niespodziewane, to w pełni zasłużone, co pokazał w kolejnych zawodach również będąc w bardzo dobrej dyspozycji.

    Tak, forma. Benković po mistrzostwie świata w siedmiu konkursach był sześć razy w dziesiątce (tak wynika z tego linku co dałeś tutaj). Ile takich miejsc w tym sezonie miał Kubacki?

    Faktycznie dominatorzy często przegrywają, ale rzadko medale są z przypadku. W 2019 roku za Kobayashiego medale zgarnęli będący kilkukrotnie na pudle Kubacki czy Eisenbichler, wygrywający konkursy Stoch, Kraft, Geiger. Jedynie Peier był niespodziewanym medalistom, ale także miał niezły sezon i regularnie punktował. Tego o Kubackim nie mogę powiedzieć. Obym jednak się mylił i forma u Dawida była.

    Polubienie

  24. Senegal omal nie sfrajerzył z egipską murarką (już w 6 minucie miał rzut karny – zmarnowany), ale pomimo dominacji przez 120 minut (zakończonej 0:0) musiał ratować się w karnych. Niewątpliwie złoto PNA trafiło do najlepszej drużyny Mistrzostw.
    …………………..
    Kubackiemu należą się gratulacje m.in. właśnie dlatego, że medal zdobył po tak trudnej pierwszej części sezonu, a mimo to potrafił się zmobilizować na najważniejszy start w sezonie. I to nawet jeżeli w dalszej części turnieju już tak dobrze mu nie pójdzie.
    P.S.
    Na temat bojkotu Olimpiady polecam na Wyborczej wywiad z Jackiem Wszołą i felieton Rafała.

    Polubienie

  25. Będzie forma na dalszą część sezonu, czy nie – mowa jest o skoczku, który ostatnie lata spędził w ścisłej światowej czołówce, wygrywając m.in. TCS. Dlatego o przypadku tutaj żadnej mowy nie ma, najwyżej o skorzystaniu z bogatego doświadczenia, umiejętności wyciągnięcia ile się da z dnia najważniejszych zawodów, może cwaniactwa, czy jak tam zwał. Przez lata było nad Wisłą wycie ze złości, że nasi sportowcy tego nie potrafią – jak Niemcy, czy Amerykanie.
    No to już potrafią, więc bez sensu jest na siłę szukać dziur w całym.

    Polubione przez 1 osoba

  26. Przypadkowy medal Kubackiego. Totalnie. W tym sezonie słabo wygląda, dajcie spokój.
    A ten gol Messiego na stadionie mistrza Francji to chyba nawet jeszcze bardziej przypadkowy. Dzień cudów i tyle. Trzeba było kupić totka.

    Polubienie

  27. „W 2019 roku za Kobayashiego medale zgarnęli będący kilkukrotnie na pudle Kubacki”

    Który, przypomnijmy, po I serii był na 27 miejscu, zaś Stoch, który zgarnął srebro po I serii był bodajże 21 czy 22. Taki to był nieloteryjny konkurs…
    Zgadzam się z 0Twojastara, że w formacie pojedynczego konkursu trudno mówić o „sprawiedliwych” wynikach, dlatego ja akurat zawsze bardziej ceniłem wygrane w TCS czy PŚ od MŚ czy IO. Nawet MŚ w lotach są bardziej reprezentatywne – tam są 4 serie. Nie zmienia to faktu, że mówienie o Kubackim, że jest medalistą z przypadku mnie uwiera, bo przez te 30 z hakiem lat oglądania skoków widziałem już mnóstwo bardziej przypadkowych rzeczy niż to, że utytułowany skoczek nawet w swoim gorszym sezonie zgarnia medal na jakiejś imprezie.

    Polubienie

  28. Hofer zniszczył skoki. Przeliczniki, belki, buty, kombinezony, konkursy po ciemku, brak skoczni normalnych itd. Oglądamy parodię tego pięknego kiedyś sportu.

    Polubienie

  29. @XAVRASW
    Akurat @0Twojastara takie pojedyncze zawody bierze za bardziej miarodajne, ale już mniejsza o to, bo ta dyskusja była na blogu już tysiąc razy xD

    Mnie bardziej uwiera, że to niby zasłużony medal. Równie zasłużony jak dzisiejszy Soukupa 🙂 Ot, fura szczęścia i wykorzystanie okazji, gdy sportowo odstaje się od najlepszych. Nota bene Kubacki i dzisiaj nie szalał, więc chyba raczej nie ma nadzwyczajnej formy na igrzyskach. Szkoda, bo na dużej skoczni znowu trzeba liczyć na szczęście.

    Polubienie

  30. Drugi skok Kubackiego, jak i Stocha to już był top (dziewczyny to niestety nieporozumienie, zdolny 11-latek byłby lepszy).
    Poza tym, który tam dzisiaj „szalał” poza Ryoyu?

    Jedyne, co się zgadza to to, że skoki zamieniono w cyrk, w którym coraz bardziej sędziowie są gwiazdami zawodów, a nie zawodnicy.

    Polubienie

  31. @tomo
    ” ale już mniejsza o to”

    Jak ja gardzę takimi wybiegami, to jest poziom argumentacji „nie jestem rasistą ale…” lub „bez urazy ale będę obrażał, ale powiedziałem bez urazy, więc wszystko git”

    Jeżeli faktycznie „mniejsza” to nie poruszaj tematu. jak już poruszasz, to wiernie, bo kwestia reprezentatywności lig, a skoków narciarskich, to naprawdę dwie różne sprawy. Gdybym już musiał szukać analogii między ligami wygrywanymi o 3 pkt a PŚ to się musze chyba cofnąć do 2003/04 gdzie Ahonen, bezdyskusyjnie wybitny skoczek, triumfował o potężne 10 pkt. Dla kogoś może to niepodważalna i reprezentatywna różnica, dla mnie minimalna i można rozważać czy ten i drugi podmuch wiatru i to Norweg cieszyłby się z triumfu w ostatecznej klasyfikacji.

    Ale nadal, porównywanie lig piłkarskich a konkursów pucharu świata jest pomieszaniem z poplątaniem – w lidze musisz być regularnie niezły i unikać dołków, masa przeciętnych, czy może raczej niewybitnych, drużyn to udowodniła, regularnie obijając drużyny niżej notowane a mając problemy z każdym mocnym rywalem. W Pucharze Świata natomiast nie bijesz się w 2/3 konkursów z przeciętniakami, bijąc głową w mur i starając się unikać urazów, tylko w każdym konkursie jest cała światowa czołówka, z którą co konkurs rywalizujesz(wyjątkiem może parę konkursów egzotycznych). Taka rekordowa i zapomniana przez swoją przeciętność Barca Tito Vilanowy to byłby taki Kubacki ze swojego najlepszego sezonu, dużo i regularnie punktujący, czasem nawet wygrywający, ale ostatecznie za kilkoma lepszymi.

    Skoki to inna bajka, ilu mamy „niewybitnych” zwycięzców PŚ czy T4S? Diethart i to chyba tyle, pozostali na ogół medale, więcej czy mniej, zbierali i na innych imprezach. Za to niespodziewanych medalistów takich jednokonkursowych imprez znajdziemy więcej, Benković wspomniany, Kuttel, kolejny niewybitny choć dobry skoczek który wygrał jednoseriowy turboloteryjny konkurs. Rune Velta, świetny lotnik, podobnie jak Benković nigdy konkursu PŚ nie wygrał. każdy z nich był w formie i miał trochę szczęścia, na medal stykło, na bycie realnym rywalem w PŚ czy T4S nie bardzo.

    Polubienie

  32. Zatem żeby analogia ligi piłkarskiej i PŚ w skokach była zasadna, trzeba by drastycznie zmienić format PŚ. Zamiast walki o 1 i kolejne miejsca, parowalibyśmy co konkurs kołowo zawodników, żeby każdy zmierzył się z każdym, 3/1/0 pkt za wyniki tych pojedynków, czołowi skoczkowie wygraliby pi razy drzwi 4/5 swoich pojedynków, decydujące byłaby 1/5 pojedynków, zdecydowanie zmniejsza to losowość, wpływ wiatru, chwilowej formy, ekscesy sędziowskie, no zdecydowanie. Dodajmy jak absolutnie nieopłacalnym w tym formacie byłoby opuszczenie egzotycznych zawodów, czy w ogóle zawodów, jak bardzo zmniejszałoby to szanse na końcowy triumf, zależnie od kalendarza, albo oddajesz darmowe 3 pkt gościowi którego zawsze być ograł i którego Twoi rywale ograli, albo oddajesz rywalowi, co jeszcze gorsze. Już mi się takie zawody podobają. Już widzę gdy Kobayashi co konkurs ładuje 145m i zbiera 3 pkt co zawody, z drugiej strony taki Cene Prevc skacze co zawody 130m i też w większości zawodów zbiera 3 pkt. Reprezentatywnie.

    Polubienie

  33. @Tomo

    Ale Ty pieprzysz człowieku… Czy na medal Kubackiego miała wpływ jakaś dyskwalifikacja? Bo na medal Soukupa złożyło się ich aż 5…

    Swoją drogą, tak to prawda, dzisiejszy konkurs pokazuje, że skoki na pewno nie idą w dobrym kierunku.

    @0Twojastara

    Zapomniałeś o Bystoelu…

    Polubienie

  34. @xarasw
    „skoki na pewno nie idą w dobrym kierunku”
    Przeliczniki i majtanie belką mnie jakoś nie drażnią. Okropnie mnie za to drażni wyścig technologiczny. Przecież nie o to chodzi. Ani w skokach, ani żadnym innym sporcie.
    Coś mi jak piszesz mgłę świta, że koło Sydney mieli podobny problem w pływaniu i potem dość szybko się z „rekinimi” strojami uporano. Zaraz się okaże, że @twojastara zarzuci nas danymi i dowiem się w ten sposób, czy dobrze pamiętam.

    „Ale Ty pieprzysz człowieku”
    Znowu podobnie myślimy…

    Polubienie

  35. @ANTROPOID
    Stocha jak najbardziej, ale Kubackiego niekoniecznie, skoro lepsze próby w jego kolejce mieli Sardeev, Kraft, Johannson, a minimalnie gorsze Zajc i Sato. W sumie w nieoficjalnych zajął 15 miejsce.

    @0TWOJASTARA
    Oczywiście, że są różnice (ładnie niektóre wymieniłeś), ale są też punkty wspólne. W lidze i w Pucharze Świata musisz punktować cały sezon niekoniecznie osiągając wybitny szczyt formy. Można gdybać czy Małysz w sezonie 2001/02 w którykolwiek momencie miał dyspozycję, aby ograć Ammanna z IO? Nie wiem, ale bez dwóch zdań był od niego lepszy na przestrzeni całego sezonu. To samo mogę powiedzieć o City Guardiolii z poprzedniego sezonu względem Chelsea, albo The Blues Mourinho, względem Liverpoolu z Dudkiem w składzie, który sięgnął po Puchar Mistrzów. Tu nie chodzi o równą walkę o tytuł ligowy, tylko takie deklasacje, gdy jedna strona ewidentnie w którymś momencie niedomagała, a później jest gloryfikowana jako ta najlepsza w całym sezonie.

    Zdefiniuj co masz na myśli pisząc o „niewybitnych zwycięzcach”. Jeśli to ma być coś w stylu różnicy jednej bramki strzelonej w 82 min (ot, taka różnica między Barceloną Tito, a Realem Mourinho w lidze) to takich zwycięzców kilku wymienić można.

    @XAVRASW
    No tak, skoro kogoś zdyskwalifikowali to można deprecjonować sukces, ale jak wiatr uniemożliwił walkę czołówce pucharu świata to jest cacy, nie?

    Polubienie

  36. To, że dobrze skaczący rywale mieli trochę lepsze/gorsze próby, na pewno nie jest okolicznością umniejszającą wynik Kubackiego w II serii.

    Polubienie

  37. @Koziołek

    Też uważam, że przeliczniki są krokiem w dobrym kierunku – tylko wymagają udoskonalenia, a nie zaorania. Zaorałbym za to sędziów wystawiających noty na rzecz jakichś kar punktowych za podparcie/upadek. Telemark można sobie darować – i tak sędziowie zazwyczaj nie widzą kto go robi i wystawiają noty za nazwisko/narodowość. Akurat tu (na IO) jest z tym względny spokój, ale w PŚ jest rzeźnia.
    Co do wyścigu technologicznego to też mi się on nie podoba, aczkolwiek nie mam specjalnie pomysłu jak ten problem mógłby zostać rozwiązany. FIS jako dysponent sprzętu brzmi z jednej strony komicznie, z drugiej nierealnie.

    @Tomo

    No tak, bo masowe dyskwalifikacje w skokach zdarzają się co konkurs, a wiatr zawieje raz na ruski rok. Nie ośmieszaj się dalej.

    Polubione przez 1 osoba

  38. Żadnych przeliczników za wiatr i belkę, żadnego mierzenia kombinezonów i butów, konkursy za dnia, żeby widać było góry i miejscowości, konkursy na normalnych skoczniach, żeby więcej krajów było organizatorami -> trzeba przywrócić stare dobre skoki.
    Małysz, Schmitt, Hannawald, Ahonen, Hautamaeki, Jussilainen, Goldberger, Morgenstern, Widhoelzl, Hoellwarth, Kofler, Kasai, Funaki, Harada, Romoeren, Ljoekelsoey, Pettersen, Ammann, Kuettel, Janda, Peterka -> kiedyś to były prawdziwe skoki i prawdziwi skoczkowie. Teraz poza Stochem, Kubackim, Kobayashim, Kraftem, Granerudem, Lindvikiem, Geigerem, Prevcem brakuje charakternych zawodników.

    Polubienie

  39. Nie wiedziałem, że na blogu mamy tylu fanów skoków. A ta ekspercka wiedza… – szczerze podziwiam.
    Przez ponad 30 lat 2 tygodnie urlopu spędzałem zimą w górach na nartach. Ale na belce nie odważyłem się usiąść…

    Polubienie

  40. Ja muszę powiedzieć, że posty iksisa zawsze przywołują na moją twarz uśmiech, człowiek wie że bycie konserwą to w zasadzie choroba umysłu, ale zawsze miło zobaczyć egzemplifikację 🙂

    @tomo
    „W lidze i w Pucharze Świata musisz punktować cały sezon niekoniecznie osiągając wybitny szczyt formy.”

    „wybitny” to bardzo nieostre określenie, więc prościej – na pewnym etapie musisz być nr1. Te kilka konkursów musisz wygrać. Nie przeciwko Levante/Burnley/Żaparowowi, a przeciw Stochowi, Kobayashiemu, Małyszowi, Ahonenowi ect.

    ” Tu nie chodzi o równą walkę o tytuł ligowy, tylko takie deklasacje, gdy jedna strona ewidentnie w którymś momencie niedomagała, a później jest gloryfikowana jako ta najlepsza w całym sezonie.”

    Nie żeby coś, ale takich zwycięzców PŚ to się trochę znajdzie. Niedomagających znaczy się.

    „Zdefiniuj co masz na myśli pisząc o „niewybitnych zwycięzcach”

    Mam na myśli takie drużyny które fajnie wyglądały w tabeli, ale mniej fajnie na boisku, co szczególnie było widać w starciach ciężkich. Nie trzeba tego koniecznie od razu korelować z klęską w pucharach europejskich, bo taka Borussia 11/12 w LM zawiodła, ale na tyle sprawnie wycierała podłogę Bayernem i całą czołówką ligi niemieckiej, że nazwanie ich przeciętniakami byłoby obelgą i pomyłką.

    @xavras
    Od strony czysto sportowej, faktycznie dałoby się we współczesnych skokach sędziów wyeliminować – kiedyś mieli tą wartość dodatnią, że przy identycznych odległościach(nie takie niezwykłe na mniejszych skoczniach) rozstrzygali remisy. Przy obecnych przelicznikach za wiatr, w zasadzie ta ich przydatność odpada.

    Zamiany belki i przeliczniki są krokiem w dobrą stronę, wiadomo że do udoskonalenia, ale zdecydowanie wolę to niż 2-3h walki o wietrzny konkurs, czy dorabianie przez komentatorów ideologii do tego że ktoś naglę ni z gruchy odpalił 15m dalej.

    Zresztą panowie komentatorzy lubią ostatnio szczególnie pododawać w ramach ideologii, fajnie że sami skoczkowie sprowadzają ich na ziemię.

    Ale od strony rzeczywistej, nikt tego nie zrobi, bo to mniej etatów do podziału, pisk, wizg różnych grup interesu byłby aż nadto słyszalny. Niestety, jeszcze się pomęczymy z sędziami w skokach.

    Polubienie

  41. @0TWOJASTARA
    A to nie jest przypadkiem tak, że sędziowie są dla bezpieczeństwa samych skoczków? W sensie, żeby ci nie lecieli na pałę byle dalej, tylko jednak zaczęli lądować na tyle wcześnie, aby zrobić telemark.

    Samo odejmowanie punktów za upadek/podpórkę nie rozwiązywało by problemu, bo pomiędzy ładnym telemarkiem a podpórką jest jeszcze sporo przestrzeni, w której można by się próbować połamać 😉

    Polubienie

  42. @padlina
    można dyskutować, i pewnie sami sędziowie podnieśliby ten argument, tylko nie wiem czy mocno stoi logika w której wymagane jest mniej bezpieczne lądowanie, żeby zawodnicy na siebie uważali, zamiast właściwego dobrania belki, żeby mogli komfortowo robić swoje.

    Wbrew pozorom skoczkowie to nie samobójcy, niemniej faktycznie może się trafić paru, którzy będą ryzykować upadki dla dodatkowego pół metra. Nie jest to zero-jedynkowa sprawa, zapytałbym tu o zdanie samych skoczków, przetestowałbym na zimowym GP. To potencjalna operacja na żywych organizmach, ciężko przewidzieć wszystkie implikacje.

    Polubienie

  43. @padlina

    Ale wiesz, jak ktoś trochę ogląda skoki to generalnie wie, że próby za HS zazwyczaj i tak kończą się lądowaniem bez telemarku lub nawet w przysiadzie (szczególnie Niemcy jak przekraczają HS to automatycznie przestają myśleć o telemarku – jakoś mocno im to not nie obniża). Telemark jest elementem sporo trudniejszym niż lądowanie na 2 nogi, dlatego kiedyś wymyślono, że będą go ekstra punktować – nie jest to bynajmniej lądowanie bezpieczne (ile razy przy telemarku odjeżdża narta zakroczna, kantuje i skoczek się wywala?). Teza o tym, że sędziowie stoją na straży bezpieczeństwa nie jest więc nawet dyskusyjna – jest z mety fałszywa. Nad bezpieczeństwem to czuwa Borek manipulując belką – tylko i wyłącznie.

    Problem z notami sędziowskimi jest przede wszystkim taki, że one niczego nie oddają – jak ktoś skoczy daleko (np. właśnie poza HS) to i tak dostaje 18-tki, a czasami wyżej, jak ktoś skoczy blisko to nawet jakby leciał idealnie i wykonał idealny telemark noty dostaje niskie. Czyli nie dość, że przeliczniki za wiatr nie wystarczająco rekompensują delikwentowi huragan w plecy to dodatkowo sędziowie go uwalają notami (bo przecież wiatr w notach za styl nie jest brany pod uwagę).

    Polubione przez 1 osoba

  44. @xavras
    myk za agendą „bezpiecznego telemarku” leży w podejściu do lądowania – żeby wykonać odpowiedni stabilny wysoko notowany telemark, trzeba odpowiednio wcześniej podejść do lądowania, natomiast żeby wylądować na dwie nogi bez wywrotki takie podejście nie jest takie niezbędne, „przeciągając” moment lądowania można zyskać pewnie i metr.

    I to wszystko niezależnie od tego, czy lądujemy przed czy za HS – skrócone podejście do lądowania jest zawsze niebezpieczne. System który penalizuje dopiero wywrotkę/podpórkę, premiuje ryzykowne podejście do lądowania, które przecież niezależnie czy wykonane stabilnie czy chybotliwie, tak długo jak niepodparte jest równie dobre.

    Masz więc medal na linii i co, nie pociągniesz tych pół metra? pamiętam Morgiego z Liberca 2009, który spokojnie wylądowałby na pudle, ale tak bardzo chciał wyciągnąć każdy centymetr, że wylądował na twarzy.

    Są więc mocne argumenty za penalizowaniem lądowania innego poza nieudanym czy podpartym. Niemniej nadal im bardziej można ograniczyć wpływ sędziów, tym bardziej to z korzyścią dla dyscypliny.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s