W wojnie kapitana naszej reprezentacji z monachijczykami Polacy sprzyjali raczej rodakowi, ufając narzuconej przez niego interpretacji wydarzeń – on przedstawiał się jako ofiara, której niewdzięczni pracodawcy nie okazywali szacunku, Bayern miał być oprawcą, który zatrzymuje zasłużonego piłkarza przemocą. Aż przypomniałem sobie osławiony cytat z Seppa Blattera, który współczucie dla Cristiano Ronaldo – na transfer do Realu nie zgadzał się Manchester United – wyrażał kuriozalną tyradą o „nowoczesnym niewolnictwie”.
Ja w najnowszej zadymie transferowej nie umiałem stanąć po niczyjej stronie, nie sądziłem też, żeby w monachijskim układzie ktoś komuś był cokolwiek winien – fantastyczny sportowiec świadczył fantastycznej jakości usługi za fantastyczne wynagrodzenie, ot co. I podpisał kontrakt obowiązujący do 2023 r. dobrowolnie, nawet usatysfakcjonowany podwyżką. Słuchałem więc z przykrością, jak Lewandowski i, przede wszystkim, jego agent Pini Zahavi wypowiadają groźby graniczące z szantażem. Brak szacunku widzieliśmy raczej po ich stronie – zwłaszcza, gdy wypuszczali sugestie o rozważanym strajku albo nasz superpiłkarz ostentacyjnie spóźniał się na trening.
Jego motywację rozumiem doskonale – ucieka do ligi ciekawszej, bo wielobiegunowej, niezagrożonej monopolem; podejmie się misji wydźwignięcia z zapaści słynnej marki; za rywala będzie miał triumfatora ostatniej Ligi Mistrzów oraz, w prywatnym pojedynku rewolwerowców, Karima Benzemę, o którym mówią, że jest lepszy; wystąpi Lewandowski w El Clàsico, wciąż reklamowanym jako spektakl ponad wszystkie; wokół niego będą wirować Pedri i Gavi, bodaj najbardziej ekscytujący nastolatkowie w futbolu; liga hiszpańska leży bliżej Złotej Piłki niż niemiecka. I jeszcze nowe piękne miasto, stadion, namiętność do futbolu nieporównywalnie intensywniejsza od bawarskiej. Zwierzałem się zresztą na blogu, że gdybym sam był boiskowym supergwiazdorem z pełną swobodą wyboru, prawdopodobnie nawet przez sekundę nie pomyślałbym o „dochowywaniu wierności barwom”. Trybuny wyklinałyby we mnie demona nielojalności, pożądałbym kariery w stylu Zlatana Ibrahimovicia. Co dwa sezony inna liga, inna kultura, język, stadionowy klimat. Zaskakujące, że Lewandowski – nastawiony na karierę indywidualista, nigdy nie całował herbów ani nie wciskał kitu o miłości do klubu etc – wytrzymał w Monachium tyle lat.
Kiedy jednak naprawdę się rozeźlił i zechciał pójść sobie precz, błyskawicznie dopiął swego. Jak zwykle, jak przez całe sportowe życie. Pamiętam dawną wyprawę do Dortmundu, podczas której wszedłem w kibicowski tłum, żeby spisać reportaż o stosunku miejscowych do tercetu grających tam Polaków – już wtedy słyszałem, że Lewandowski to lodowaty profesjonalista, wynajęty zabójca na zlecenie, znacznie gorętsze uczucia wywoływali mniej znaczący piłkarsko Błaszczykowski i Piszczek. Intuicje dortmundczyków okazały się słuszne, ich napastnik ewakuował się wkrótce do Bayernu. Za darmo, Borussia nie otrzymała za transfer ani miedziaka.
Teraz monachijczycy przytulą przyzwoitą sumkę, ale całą operację znów należy sklasyfikować jako wrogie przejęcie. I jako rozstanie – pomimo koncyliacyjnych starań obu stron – umoczone w toksycznych emocjach, jakże typowe dla szczytów futbolu w trzeciej dekadzie XXI wieku. Nastał przedziwny czas, w którym najdrożsi w utrzymaniu gwiazdorzy boisk przestali się rozchodzić – albo przedłużać umowy – z najbogatszymi klubami w cywilizowany sposób. Czasami oni łamią reguły gry, czasami to ich bezceremonialnie wykopują, wszędzie unoszą się albo jad czy pogarda dla podpisanych kontraktów, albo bezradność wobec coraz bardziej bulwersujących realiów finansowych.
Leo Messi porzucił Barcelonę wbrew swojej woli, przyczyniając się wcześniej do zatopienia jej w długach – zarabiał, jakby był osobną drużyną, i stał się balastem o rozmiarach spoza wyobraźni, ciągnął klub na dno jak Titanic. Z okolicy, w której go ubóstwiano, przeprowadził się zatem tam, gdzie go czasami przeraźliwie wygwizdują. Real nareszcie uwolnił się od poborów Garetha Bale’a, który przez lata manifestował swobodny stosunek do obowiązków najdroższego gracza superdrużyny – prawie śmiał się Madrytowi w twarz, ogłaszał, że liczą się dla niego tylko golf i reprezentacja Walii. W pewnym momencie był bliski nawet przenosin do ligi chińskiej – tylko tam znaleźli się rozrzutnicy gotowi zapłacić mu tyle, ile najbardziej utytułowany klub świata. Smętnym małżeństwem z rozsądku był też zerwany już związek Paula Pogby z Manchesterem United – kibice gwizdali, trener Mourinho nazywał go „wirusem”, pracodawcy doceniali w nim głównie marketingową machinę masowego rażenia. I Francuz ostatnio zajmował się głównie wypuszczaniem na rynek sygnowanych swoją marką butów wyprodukowanych wyłącznie z wegańskich i odzyskanych materiałów oraz filmu dokumentalnego o sobie samym – to nowa maniera, prawie wszyscy tutaj przywołani wdzięczą się w nieoglądalnych dziełkach, w których epatują luksusem, w jakim żyją.
A Ronaldo, który po ewakuowaniu się z Juventusu usłyszał (od Leonardo Bonucciego), że „zamiast grać jak drużyna, turyńczycy musieli służyć Cristiano”, by następnie wysłuchiwać, jak eksperci kwestionują jego rolę w Manchesterze, a ostatnio desperacko rozglądać się za kimkolwiek, kto pozwoli mu uniknąć degradacji do Ligi Europy i jeszcze obdaruje bajeczną pensją? Romelu Lukaku, który jako piłkarz Chelsea przed kamerą wypłakiwał się mediolańczykom, że tęskni za Interem (już tam wrócił)? Nawet Kylian Mbappé, który ostatecznie został przekupiony przez Katarczyków z PSG – nie sposób użyć innego określenia, skoro ponoć od dzieciaka „śnił o Realu” – prowadził negocjacje z obiema firmami w taki sposób, że ambiwalentny stosunek, delikatnie mówiąc, do jego szczerości mają i paryżanie, i madrytczycy. Nikt też nie wie, jak niebotycznym szmalem wypchali jego serce Al-Khelaifi i świta, to mógł być deal kosmicznie odległy od czegokolwiek, co obiegowo nazywamy zdrowym rozsądkiem.
Wszyscy wyżej przywołani należą do elit elit, najsławniejszych i najznakomitszych (przynajmniej potencjalnie), i wokół każdego działo się lub dzieje niezdrowo, coraz trudniej wydestylować z tego biznesowego zamętu czysty sport. A przecież nie wspomnieliśmy o Neymarze, który jest w ekskluzywnym towarzystwie klasą dla siebie – nawet z nim paryżanie zaczęli mieć kłopot, bo w jego kontrakcie uruchomiła się klauzula skazująca ich na koszt 49 mln euro brutto do 2027 roku, tymczasem Brazylijczyk nie spędza na boisku nawet połowy czasu gry PSG, w minionym sezonie nie wydusił z siebie gola w Lidze Mistrzów, uchodzi za smakosza leniwej codzienności, któremu chce się ganiać po murawie tylko od święta.
Koniec Lewandowskiego w Bayernie idealnie wkomponowuje się w krajobraz. Zamiast uroczystego pożegnania – kwiaty, owacja na stojąco i w ogóle wzruszenie ściskające gardło – były medialne relacje z ostatnich, wymuszonych treningów, na których obecność posłużyła Polakowi do ostatecznego zademonstrowania monachijczykom, że nie chce dłużej na nich patrzeć. Kolejny przejaw rosnącej player power. Pensje zawodników i prowizje ich agentów puchną nawet szybciej niż kwoty wypłacane za transfery, a relacje w środowisku coraz silniej kojarzą się z klimatem, w jakim rywalizują rekiny finansjery, ekosystemu z brutalną siłą oraz skutecznością jako najświętszymi cnotami.
Kapitan reprezentacji Polski to gracz najtwardszy z twardych. Jeńców nie bierze, od zawsze wali na odlew. Od okrutnego zrównywania z murawą Franciszka Smudy po Euro 2012 po wymowne milczenie w odpowiedzi na pytanie o strategię Jerzego Brzęczka, od rugania szefów Bayernu, że za mało inwestują w transfery, po otwarcie formułowane pretensje do kolegow z szatni, że nie pomogli mu zostać królem strzelców Bundesligi przed pięcioma laty – zresztą na boisku, w trakcie gry, Lewandowski również chętnie manifestuje irytację postawą partnerów zarówno w reprezentacji, jak i w klubie. Prawdziwy kiler, wybitny profesjonalista wybitnie niesentymentalny, najsilniejszy samiec na igrzyskach samców alfa, a zarazem jeden z nielicznych herosów boiska, którzy zasługują na nadużywane przez komentatorów określenie „maszyna”.
Mimo wszystko niemal do ostatniej chwili nie dowierzałem, że szefowie Bayernu ulegną. Na natychmiastowe znalezienie następcy nie mieli szans, wyciśniętych z Barcelony pieniędzy nie wystarczy im nawet na całego Mathijsa De Ligta, kładli na szali reputację klubu, który nigdy nie negocjuje z szantażystami. Przez rok przygotowaliby się na przyszłość bez swojego lidera, a wypuszczany za darmo Lewandowski i tak byłby wspaniale opłacalną inwestycją – ich też nie kosztował przed ośmioma laty nic, to był najzłotszy futbolowy strzał w bieżącym stuleciu. I mieli powody zakładać, że Polaka nie stać na sezon bojkotowania gry. Przecież pracowałby na lukratywny kontrakt, który za rok miałby podpisać w przededniu 35. urodzin.
Monachijczycy się jednak poddali. A skoro poddali się oni, to poddaliby się chyba wszyscy, klubów większych niż piłkarze już nie ma, nawet Bayern okazał się maleńki. Oto kolejne świadectwo potęgi Lewandowskiego, któremu wystarczyło groźniej łypnąć, by rzeczywistość znów ułożyła się wedle jego życzeń. Dla polskich entuzjastów futbolu sprawy przybrały obrót najlepszy z możliwych, bo zamiast nużącego już nieco tłuczenia kolejnych rekordów w Bundeslidze obejrzą frapującą historię. A gdyby kapitan reprezentacji miał wytrwać w Barcelonie planowane cztery lata, to dlaczego miałby nie zagrać na kolejnym Euro, nawet mundialu 2026? Mowa o piłkarzu większym niż największe kluby, większym niż epoka.
Zacznijmy od tego, że Bayernem nie rządzi już Hoeness i podeszli do sprawy pragmatycznie. Lepiej mieć 50 mln euro i spokój niż szarpać się z gwiazdą, która i tak za rok by odeszła za darmo. IMO źle na tym nie wyjdą, w sumie podobnie jak Polak.
@0TWOJASTARA
To już chyba taki standard w Barcelonie i w Realu, że mało która legenda jest pożegnana jak należy. Zazwyczaj siedzą za długo i źle na tym wychodzą.
PolubieniePolubienie
Jeżeli ktoś jeszcze nie widział fenomenalnych na ME Angielek to powinien żałować. Dzisiaj w półfinale rozgromiły drugie w światowym rankingu Szwedki 4:0.
PolubieniePolubienie
A po wyrównanym meczu z Francuzkami, to Niemki zagrają o złoto.
PolubieniePolubienie
Dzisiaj mamy dzień „swojactwa”. Trzy nasze drużyny grają w Pucharze Konferencji, w tym dwie w zasadzie z pewnością na awans. Tego chyba już nie da się spieprzyć??? – no chyba, że zagramy na „Polak wszystko potrafi”.
PolubieniePolubienie
Spojenie słupka z poprzeczką, poprzeczka i w 15 minucie bramka. Raków może już przystępować do losowania.
PolubieniePolubienie
Lech też awansował, chociaż o meczu powinien szybko zapomnieć. Natomiast Pogoń może sobie zaśpiewać piosenkę PRL-owskiego chórku…. – „Batumi, och Batumi, kolorowe pola Batumi…”.
PolubieniePolubienie
Legia trzyma poziom. Oby tak dalej, to już w przyszłym sezonie wróci klasyk z Wisłą.
PolubieniePolubienie
Pola Batumi to oczywiście herbaciane a nie kolorowe. Natomiast Cracovia pięknie rozbiła Legię. Może tworzy się kolejny solidny projekt w polskiej piłce na wzór Rakowa? Bo z piłką tak jak z herbatą. Liczy się jakość a nie ilość.
https://wostokpodroze.pl/batumi-ech-batumi-cz-3-herbaciane-pola/
„Niestety, mniej więcej od czasów Breżniewa następuje upadek jakości gruzińskiej herbaty, od której wymagano zaspokajania wciąż rosnących potrzeb konsumpcyjnych ZSRR i państw siłą zaprzyjaźnionych. W latach 70. Gruzińska SSR odpowiadała za 87% całej związkowej produkcji herbaty! Produkowano prawie 100 000 ton produktu rocznie (dla przypomnienia w 1917 roku było to jedynie 140 ton).
Gruzińska herbata przestała kojarzyć się z dobrą jakością. Proces produkcji został sprymitywizowany i skrócony do minimum. Maszyny zbierały wszystkie liście z krzewów, nie tylko te świeże z górnej części rośliny. Nie liczono się z takimi czynnikami jak odpowiednia pogoda w trakcie zbiorów czy właściwe suszenie liści.
Nic więc dziwnego, że w ślad za upadkiem Związku Radzieckiego upadł również gruziński przemysł herbaciany. Nie było już odgórnych państwowych zamówień, a na wolnym rynku próżno było szukać chętnych na zakup fatalnego jakościowo produktu. Sprawy nie ułatwiały także czynniki zewnętrzne, takie jak wojna domowa w Gruzji początku lat 90. oraz ogólny zastój gospodarki na terenie postradzieckim.
W latach 90. i dwutysięcznych dawne herbaciane fabryki przekształcano w uprawy przede wszystkim owoców cytrusowych, które były o wiele bardziej opłacalne dla miejscowych plantatorów. Ilość ton wyprodukowanej herbaty systematycznie spadała osiągając jedynie nieco ponad 5 tysięcy w 2008 roku. Plantacje zajmują raptem 2-3 tysiące hektarów, czego nie sposób porównać do 67 tysięcy hektarów „herbacianych pól Batumi” epoki radzieckiej.
Szczęśliwie, obecnie gruzińska produkcja herbaty powoli zaczyna ożywać. Jest to zasługą przede wszystkim niewielkich plantacji, które stawiają na jakość produktu, a nie jak to miało miejsce w czasach ZSRR na ilość. W całej Adżarii powoli powstają rodzinne przedsiębiorstwa gdzie proces produkcji wygląda tak jak w czasach Lau Dżon Dżau, czyli przede wszystkim ręcznie i z poszanowaniem starych tradycyjnych metod obróbki liści.”
PolubieniePolubienie
To dopiero start sezonu, ale tak wygląda, jakby señor Filipiak się wreszcie ocknął i zastąpił trenerem toporną w wizji futbolu gwiazdę autolansu.
PolubieniePolubienie
@Iksis
Masz rację. Nie wiem co mnie naszło z tymi kolorami.
P.S.
Czwartek chyba potwierdził, że gra polskich klubów w preeliminacjach do europejskich pucharów jest w pełni zasłużona?
PolubieniePolubienie
@Koziołek
Jeśli warszawskim fanom marzy się klasyk, to chyba będą musieli trzymać kciuki, żeby się Wisła nie obsunęła…
P.S.
Przestaję kumać. Ponoć pod względem finansowym jesteśmy piątą (?) europejską ligą, nowoczesnych stadionów wiele lig nam może pozazdrościć, a kompromitujemy się na trzecim poziomie preeliminacji do europejskich rozgrywek.
PolubieniePolubienie
Właśnie po to te coraz głębsze preeliminacje stopniowo wprowadzano, żeby była zasłużona.
Bo zanim to wprowadzono, wyniki może nie były oszałamiające, ale zdarzały się całkiem dobre rywalizacje z dobrymi rywalami.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
” Ponoć pod względem finansowym jesteśmy piątą (?) europejską ligą”
Drugi raz to widzę, skąd żeś wytrzasnął tego totalnego chochoła?
https://asnews.pl/pilkanozna/ekstraklasa-w-sezonie-2021-2022-czyli-18-klubow-i-jeden-wielki-faworyt/
tu mamy ekstraklapę, za poprzedni sezon, więc taka Legia będzie miał mniej, ale tam.
A teraz bierzemy losowy klub z EFL czyli zaplecza EPL
https://en.wikipedia.org/wiki/2022–23_Burnley_F.C._season
jasne, mamy tylko transfery, ale nie chce mi się szukać jakoś bardziej, bo to taka oczywista oczywistość, ze nie warto
mamy jakieś 12-13 mln funtów wydane na transfery
wpływy zaś to 50 mln. Funtów
czyli olewając wpływ z dnia meczowego, sponsorów, ect. już klub z zaplecza EPL jest niecałe 40 mln funtów na plusie. Czy raczej, żeby być precyzyjnym, 50 mln miał do budżetu, z których 12-13 zostało wydane na transfery
imo naprawdę nie muszę pisać nic dalej, już sam fakt iż musiałem ponownie się do tego odnieść, uważam za jakąś totalną aberrację
PolubieniePolubienie
@Otwojastara
Oczywiście na stronach sportowych którejś internetowej gazety, ale nie pamiętam której i kto był autorem tekstu.
Masz rację powtarzam „totalnego chochoła”. Na szybko znalazłem, że według szacunków grupy doradczej Deloitte za rok 2018-2019 na czele rankingu dochodów europejskich lig jest czołowa piątka, a polska liga miała ponad 10-krotnie niższe dochody niż piąta w zestawieniu Francja.
Obiecuję, ze nawet ze znakiem zapytania tego bzdeta już powtarzać nie będę.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Ok. 20 miejsca jesteśmy, a jak rozważyć rozkład, to miejsce w rankingu aż tak bardzo nie dziwi.
PolubieniePolubienie
Zdelegalizować to szwajcarskie dziadostwo. Ile razy można powtarzać?
Rosja choć jest zawieszona, to absurdalnie awansuje w klubowym rankingu UEFA
Rosja awansowała na 12. miejsce w zaktualizowanym rankingu Unii Europejskich Związków Piłki Nożnej (UEFA) i goni Serbię, która jest na 11. miejscu. Awans Rosji w klubowym rankingu UEFA jest tym bardziej absurdalny, że rosyjskie drużyny zostały zawieszone w międzynarodowych rozgrywkach po wywołaniu wojny na Ukrainie. Pod koniec sezonu 2021/22 Rosja spadła na 19. miejsce w rankingu. Zgodnie z regulaminem UEFA, w związku z zawieszeniem, Rosja otrzyma w bieżącym sezonie najniższą liczbę punktów zdobytych w ciągu ostatnich 5 lat i zdobędzie 12,600 punktów rankingowych. UEFA na posiedzeniu Organu Dyscypliny 2 maja zdecydowała o wykluczeniu reprezentacji Rosji z Ligi Narodów i rosyjskich klubów z Ligi Mistrzów, Ligi Europy i Ligi Konferencji w sezonie 2022/23.
PolubieniePolubienie
@Iksis
Fakt ten ranking UEFA jest całkiem do dupy. Jakim cudem 28 Polska ma mniej drużyn w kolejnej rundzie LK niż 45 Malta.
Już więcej wyjaśnia ranking klubowy. Legia początek drugiej setki, inne nasze tuzy w czwartej. A „patrioci” twierdzą, ze jesteśmy krzywdzeni przez system kwalifikacji do Pucharów.
PolubieniePolubienie
Rosja nikogo nie goni, ma te przyznane punkty i więcej nie zdobędzie, więc będzie spadała.
PolubieniePolubienie
@gp
Próby urzeczywistniania tez iksisa są skazane na niepowodzenie. Lepiej cieszyć się czystym sercem i bezkompromisowym idealizmem naszego Kolegi. No bo sam przyznaj, każdy Jego post wywołuje chociaż mały uśmiech (a u mnie prawie zawsze jednak duży).
PolubieniePolubienie
Można też „cieszyć się” rzeczywistością boiskową… – PSV np. zdobył Superpuchar Holandii. W meczu z Ajaxem padło osiem bramek.
Było na co popatrzyć. Nawet na chwilę zapomniałem, że z soboty na niedzielę miałem powódź w mieszkaniu na drugim piętrze.
PolubieniePolubienie
Za to lewemu w przeciwieństwie do Bayernu na razie nic nie chce wpadać, jakby na złość tytułowi tej blogonotki.
PolubieniePolubienie
Moja „ulubiona” strona (nazwy jak zwykle nie podaję, bo wiadomo, ze komentarz się nie zapisze) proponuje nam dzisiaj o 16,00 obejrzenie meczu Twente Enshede – Cukaricki, a już o 20,00 rewanż Cukaricki – Twente Enschede. Ale meczu Lecha o 20,45 na niej nie zobaczymy.
PolubieniePolubienie
Zanim Lech, to najpierw Raków w Trnawie. Na co warto zerknąć, np. po to, żeby sobie porównać, jaki stadion ma Trnawa, a na jaki „postawiła się” niemal 4 x większa Cz-wa… Może być śmiesznie.
Właściwie, to musi być, jak sobie człowiek przypomni dumne i uradowane miny samorządowych notabli z miasta świętej wieży, na słit fociach z placu budowy tego czegoś, co przypomina obiekt treningowy poważnych klubów.
PolubieniePolubienie
WIELKI RAKÓW. W końcu drużyna fachowców a nie frajerów.
PolubieniePolubienie
Stadiony nie grają, a Papszun i jego ekipa zasługują na wyrazy uznania.
Natomiast po meczu Lecha mam bardzo mieszane uczucia…
PolubieniePolubienie
@Antropoid
A po jaką cholerę im wielki stadion? 20 tys. na Slavię przyjdzie? Wątpię.
Lech pewnie przepchnie u siebie Wikingów, i może nawet się doczłapie do LK, ze ścieżki mistrzowskiej łatwiej, ale jakkolwiek to się skończy, tylko Raków zasługuje na pochwały za ten sezon.
PolubieniePolubienie
Zdaje się, że ten klub mimo niedużego ośrodka ma wielu kibiców, poza tym ja tu nie wnikam w to, czy stadion jest przeszacowany (jak wiele w Polsce) i co decydowało o pojemności.
PolubieniePolubienie
Jak Lech nie przepchnie na bok obecnej dyspozycji i nie przeprosi się z formą, może za chwilę zaliczyć kolejną wstydliwą wtopę. Bo na razie wygląda, jak wstawiony do rozgrywek z początku okresu przygotowawczego.
PolubieniePolubienie
A może moje mieszane uczucia nie są nieuzasadnione? Może to nie Lech taki słaby, tylko Wikingi takie silne???
To chyba już nie będzie „wstydliwa wtopa”, tylko wtopa kompromitująca. I to nie tylko Lecha.
Miejsce za Maltą chyba już czeka…
PolubieniePolubienie
Wystarczy obejrzeć jak się kopią po czołach w nowym sezonie ekstraklasy.
PolubieniePolubienie
Bayern po odejściu Roberta może nie być „maleńki”, ale wielki.
Co prawda wczoraj udało mi się obejrzeć tylko kwadrans meczu i 2 pierwsze bramki z licznymi przerywnikami (nie udało mi się przełamać blockera i w końcu zrezygnowałem) i znam wynik, ale z tego co zauważyłem stał się dla rywali zupełnie nieprzewidywalny. Jeżeli się zgrają i nie zabrną w nowe schematy będą niebezpieczni dla wszystkich
Ciekaw jestem opinii kogoś, kto widział cały mecz….
PolubieniePolubione przez 1 osoba
@alp
Oj, tutaj pewnie nie znajdziesz. Tu się ostatnio o czym innym rozmawia…
PolubieniePolubienie
60-1-2-1… – sześćdziesiąt minut na boisku, jedna bramka, dwie asysty, jedna asysta drugiego stopnia i cały czas „pod grą”. Debiut na Camp Nou co najmniej udany.
PolubieniePolubienie
@Rafał
Będę musiał przeczytać…
P.S.
To, ze rolę Górskiego pomniejszali nawet jego asystenci, to dla mnie żadna nowość.
PolubieniePolubienie
„nasza piłka nożna to jeden z grubszych przekrętów III RP, skandalicznie skorodowana dziedzina życia społecznego”… – w pełni podzielam diagnozę naszego Gospodarza, ale z jedną drobną korektą: – nie „III RP”, ale w III RP.
Oczywiście motywacje polityków centralnych i samorządowych były różne. Jedni wspierali finansowo piłkę bo byli jej pasjonatami, inni dla piaru. Ale to nie oni odpowiadają za to, ze byli piłkarze i trenerzy, szeroko rozumiani działacze, wykorzystywali te pieniądze do kręcenia własnych lodów.
PolubieniePolubienie
Takie złoto mi się napatoczyło
PolubieniePolubienie
Wybitny polski mąż stanu Jacek $. to nic ponad polską wersję Malcolma Glazera. Pogba kosztował aż 9 Sasinów (czyli jednego Glazera)! Nawet zagorzali patrioci muszą przyznać, że największy AntyMidas świata nie ma polskiego paszportu.
PolubieniePolubienie
Namnożyło się tej wirtualnej waluty, że aż trudno się połapać w kursach. Ostatnio ostro w górę idą Obajtki…
PolubieniePolubienie
@ALp
Jak to samorządowcy niewinni? Nie mieli szans się domyśleć, że ta kasa wpadnie w czarną dziurę?
Chyba żartujesz.
PolubieniePolubienie
@GP
Nic nie wspomniałem o „winie”, tylko komentowałem motywacje. A jak już zamierzasz ich sądzić, to najpierw proponuję chwilę refleksji… – jak wyglądałaby nasza piłka bez stadionów, orlików, a nawet corocznego zasilania budżetów klubowych.
PolubieniePolubienie
P.S.
Superpuchar też dla Realu.
PolubieniePolubienie
To mówicie, że transfer Lewego na razie pisany palcem po jeziorze i wiązany na sznurek?
PolubieniePolubienie
Gratulacje dla Rakowa, ale awans Lecha żenujący.
PolubieniePolubienie
Szkoda mi Freiburga. Miał wygrany mecz z Borussią, ale w ostatnim kwadransie najpierw stracił frajerską bramkę (ewidentna wina bramkarza) i Borussia złapała wiatr w żagle, a Freiburg się posypał.
P.S.
W piłce wszystko jest możliwe, nawet sojusz Realu z Barceloną.
PolubieniePolubienie
Trzeba mieć cierpliwość w budowaniu. Dowodem jest Arteta i Arsenal. Pozdrawiam kolegów. I jest to może straszny suchar, podpiekany w tosterze tysiące razy, ale powiem: tak, warto mieć Jesusa po swojej stronie, kawał zbawiciela
PolubieniePolubienie
Viniciusa to kojarzę, ale Jesus? Gdzie gra?
PolubieniePolubienie
@Stanisław
No wygląda to fajnie (w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego sezonu wręcz bajecznie), ale radzę poczekać na lepszych rywali, bo obrona Leicester nie jest delikatnie mówiąc monolitem.
Za to MU – ten to sobie zmianę zafundował… 🙂
Dla mnie jednak przegrywem sezonu już teraz jest C+
Pokazowo dali d..y pozwalając streamingowemu badziewiu sprzątnąć sobie sprzed nosa sztandarową ofertę, którą tyle czasu się szczycili.
Chyba im po latach podziękuję za usługi.
PolubieniePolubienie
Gdyby ktoś oglądał piłkę dopiero od dziewięciu lat, to w zasadzie dzisiejsze harce w meczu Brentford z tymi gamoniami nie byłyby w żaden sposób dziwne.
Może więc naprawdę nie są?
PolubieniePolubienie
Cicho. Teraz NASZ ROBERT i jego barcelona
PolubieniePolubione przez 1 osoba
@stanisław
Przezabawna selekcja zaimków dzierżawczych
PolubieniePolubione przez 2 ludzi