Ostateczny krach piłki nożnej

Każdy, komu pod czaszką skrzypią w miarę sprawne neurony, zorientował się już, że piłka nożna jest zepsuta, i to w stopniu beznadziejnym – jest mianowicie również nienaprawialna. Im bardziej rozmaici reformatorzy próbują ją uzdrowić, tym bardziej słychać, że należy jeszcze zintensyfikować terapię, bo futbol staje się dziaderski, wzrok od boiska odwraca młodzież, spadają oglądalności, brakuje pieniędzy na dalszy rozwój. Cały gmach się rozlatuje, wkrótce nie będzie niczego.

Reformujemy więc bez wytchnienia: formaty i regulaminy turniejów, kalendarze, zasady gry i w ogóle wszystko, co da się ulepszyć. Mistrzostwa Europy pogrubiono do zabawy dla 24 uczestników; mundial spuchnie z 32- do 48-drużynowego i rozsmarowanego po całej Ameryce Północnej; wymieniliśmy mecze towarzyskie na ponoć mniej towarzyską Ligę Narodów; zamiast dotychczasowych 125 meczów w edycji Ligi Mistrzów obejrzymy ich aż 225; UEFA zawiązała Ligę Konferencji oraz wymazała z europejskich pucharów przeświętą ideę o nadzwyczajnej wartości goli strzelonych na wyjeździe; rządząca wielkimi klubami magnateria, która chce być jeszcze bogatsza, próbowała znienacka całkiem zniszczyć obowiązujący system, zainstalowując w jego centrum tzw. Superligę, czyli zamkniętą enklawę luksusu; wydłużyliśmy przerwy w grze o wideoweryfikację, która oczywiście nie zredukowała liczby sędziowskich skandali lub domniemanych skandali; FIFA przygotowuje rozbudowane klubowe mistrzostwa świata; nawet my, nieszczęśnicy znad obsianych futbolowym dyletanctwem wertepów nadwiślańskich, bez ustanku usiłujemy reperować tzw. ekstraklasę, wsławiliśmy się m.in. absurdalnym krojeniem punktów na pół. To wszystko zmiany z tu i teraz – powiedzmy, że obejmujące dekadę 2016-26 – a przecież mógłbym listę wznieconych i zaplanowanych rewolucji ciągnąć, wokół stadionów trwa nieustająca galopada myśli, głównych piłkarskich bossów łączy tylko jedno: przekonanie, że piłka potrzebuje ratunku.

Dlatego przez okrągły rok, pomiędzy meczami oddzielanymi coraz krótszymi przerwami, wysłuchujemy kolejnych propozycji, wstępnie zarysowanych idei, wizji nowego wspaniałego świata. I powinniśmy czujnie nadstawiać uszu, bo przedstawiają je władcy planety futbol, właściciele i prezesi największych klubów – Nasser Al-Khelaifi, czyli przybysz ze wschodu, przedsiębiorcy z ligi angielskiej, czyli przybysze z zachodu, oraz Florentino Perez, czyli lider nasz swojski, europejski, reprezentującą starą hierarchię.

Wiosną na roboczym zjeździe UEFA w Wiedniu przemawiał Nasser Al-Khelaifi, który z szefa Paris Saint-Germain potężnieje powoli na szefa wszystkich szefów w europejskiej piłce. On chce prawdziwego show, nawołuje do upodobnienia finału Ligi Mistrzów do amerykańskiego Super Bowl – najważniejszemu meczowi powinno towarzyszyć więcej atrakcji (śpiewająca Beyoncé i inne pląsy, sami wiecie), a całe rozgrywki powinien otwierać osobny inauguracyjny wieczór, podczas którego, oczywiście już po występach innych artystów, obrońca trofeum zmierzy się z innym potentatem. Każde spotkanie ma być „wyjątkowym wydarzeniem,  wyjątkowym doświadczeniem”.

Latem import zwyczajów z USA zaproponował Todd Boehly, amerykański inwestor, któremu marzy się wzbogacenie ligi angielskiej o Mecz Gwiazd, rozgrywany między drużynami superpiłkarzy wyłonionych w głosowaniu kibiców i podzielonymi na Północ i Południe – na wzór All Star Game, znanego choćby z NBA towarzyskiego starcia Wschodu z Zachodem. Właściciel Chelsea zirytował wyspiarzy, bo zaczął się wymądrzać zaledwie kilka miesięcy po przejęciu klubu, a przyjechał do ojczyzny nieuleczalnych tradycjonalistów – tam, gdzie z sentymentu do szacownej przeszłości klęczy się nawet przed anachroniczną instytucją królowej/króla, czyli oprawionej w ceremoniał kukły, która nie zabiera głosu w żadnej sprawie, wyłącznie jest.

Aż wreszcie jesienią, przed kilkunastoma dniami, podczas dorocznego zjazdu generalnego Realu Madryt dramatyczne przemówienie wygłosił prezes Florentino Perez, który ogłosił, że piłka nożna „jest chora”, „przegrywa globalną bitwę o pierwszeństwo w sportowym przemyśle rozrywkowym”, a przegrywa ją, jakżeby inaczej, ze sportem z USA. I powinna absorbować, jakżeby inaczej, idee zza oceanu – hiszpański przedsiębiorca po raz kolejny wrócił do inicjatywy powołania Superligi, więc turnieju z ducha amerykańskiego, bo obsadzonego co sezon przez tych samych uczestników, niezagrożonych degradacją czy brakiem awansu (choć tu szczegóły co chwilę się zmieniają). Przywołał też rzeczywistość tenisa, w którym nikomu nie przeszkadza (i nikogo nie nuży) to, że Nadal w 15 lat zmierzył się 40 razy z Federerem i 59 razy z Djokoviciem. „A w piłce? Z Liverpoolem zagraliśmy dziewięć meczów przez 67 lat. Z Chelsea spotkaliśmy tylko cztery razy w Lidze Mistrzów. Jaki sens ma pozbawianie kibiców tych wszystkich meczów?” – pytał Perez, najbardziej zapamiętały obok szefów Barcelony i Juventusu orędownik powołania Superligi.

Gdybym potrzebował się wyzłośliwiać, odpowiedziałbym na pytanie pytaniem, czy madrycki boss gardzi logiką, czy świadomie ucieka się do hipokryzji. Tenisowy system leży wszak bardzo daleko od pomysłu na Superligę, Perez tenisowego systemu by nienawidził – wedle jego reguł w pierwszych rundach Real musiałby grać z rywalami spoza czołowej setki rankingu, może wręcz użerać się z jakimiś Lechami Poznań czy Żalgirisami Wilno, ryzykowałby odpadnięciem w każdym dwumeczu, do hitów musiałby się przedzierać przez wiele rund. Na kortach nie ma niczego do wzięcia za darmo, za wszystko płacisz uczciwym wywijaniem rakietą. Wyzłośliwiać się jednak nie mam ochoty, obojętnie przyjmuję też emocjonalną reakcję Anglików na perspektywę rozgrywania Meczu Gwiazd czy obudowywanie finałów występami piosenkarek lub innych celebrytów – zwyczajnie bym tego nie oglądał, tak jak programowo nie oglądam wakacyjnych sparingów (nawet rozgrywanych przez Milan) ani wszelkich uroczystych otwarć sportowych imprez. Nuuuda, medytuję wówczas nad złożonością wszechświata.

Wszystkich cytowanych wyżej postulatów słucham jednak uważnie, ponieważ podrzucają je ci, którzy rządzą. Dysponują realną władzą, będą parli ku urzeczywistnieniu swych wizji – i jeśli nawet nie zrealizują w szczegółach dotychczasowych pomysłów, to właśnie wstępnie szkicują przyszłość, pozwalają domyślać się, dokąd zmierza futbolowy przemysł. Upchać w kalendarzu maksimum grania już się udało (jeszcze raz: w nowej formule Ligi Mistrzów zamiast 125 meczów obejrzymy 225!), teraz trzeba szukać innych sposobów ekspansji.

Co kieruje Boehlym, Al-Khelaifim, Perezem i innymi bonzami? Chcą wycisnąć więcej szmalu – wiadomo, tak było, jest i będzie nie tylko w tym biznesie, Money Makes the World Go Round. Uważają też bossowie, że toczy się wojna kulturowa i futbol ją przegrywa – z amerykańskim modelem sportu, wszyscy reformatorzy się do niego odwołują. Sądzą, że futbol nie nadąża nad cywilizacyjnymi przemianami – jako widowisko zbyt rozciągnięte w czasie i monotonne odrzuca młodych, którzy cierpią na deficyt uwagi, potrzebują migotających im przed oczami coraz to innych bodźców, wszystko musi być zmontowane jak Marvel i gwarantujące sukces jak tarcza Kapitana Ameryki. Innymi słowy, władcy piłki nożnej nie wierzą w piłkę nożną. Nie wierzą, że sama się obroni, chcą ją wystroić w dodatkowe błyskotki, w uatrakcyjniacze wieczoru dla roztargnionych nadpobudliwców, którzy nie zdołają skupić się na powolnym rozwijaniu akcji w środku pola, przeoczą drobinki kunsztu rozsypywane po murawie przez Modricia, Bernardo Silvę, Pedriego.

Czy możnowładcy mają rację? Słowa Al-Khelaifiego – „każdy mecz musi być wyjątkowym wydarzeniem, wyjątkowym doświadczeniem” – pobrzmiewają utopią, podobnie jak nadzieja na to, że oglądalności hitów mogą bez końca rosnąć. Globalna widownia się atomizuje, rozpada na zatrzęsienie nisz, dzieli uwagę na stale poszerzający się repertuar – i sportowy, i pozasportowy, przecież wszyscy przebierają już w kwintylionie seriali, z których każdy ciągnie się przez decylion odcinków. Nie wiadomo więc, czy istnieje jakikolwiek sposób na odwrócenie niektórych trendów.

Ja zwiększania popularności piłki nożnej nie potrzebuję, tak jak podczas oglądania rumuńskiej nowej fali – moja ulubiona kinematografia – nie interesuje mnie, ilu jeszcze ludzi ją ogląda, nie martwi mnie ich niska pozycja w rankingach box office. Nie modlę się też do bożka nieustającego wzrostu i nie niepokoiłbym się, gdyby pensje megagwiazd spadły. Raczej zastanawiam się, jak długo futbol pozostanie obojętny na coraz głośniejsze, wywoływane perspektywą katastrofy klimatycznej nawoływania do samoograniczania się – pisałem niedawno felieton o bezrefleksyjnych obyczajach tego rozrywkowego przemysłu, w którym piłkarze angielskiego Aston Villa pokonują samolotem, czyli wybitnie nieekologicznym środkiem transportu, 36 tys. kilometrów, żeby zagrać na Antypodach nie tylko z tamtejszym Brisbane Roar, lecz również sąsiadami z Leeds United oraz Manchesteru United. I wypuszczają do atmosfery tyle dwutlenku węgla, że wystarczyłoby go na rozegranie tysiąca meczów w kraju.

Jeszcze raz, rekapitulując: Boehly, Al-Khelaifi, Perez i im podobni chcą produkować i sprzedawać jeszcze więcej, chcą wmówić ludziom, że każdy mecz to megaultraspektakl, nie zadowalają się też oferowaniem samej piłki nożnej w piłce nożnej – marzą o owinięciu jej w smakołyki z innych branż. Wracają do tematu coraz częściej, na pewno łatwo się nie poddadzą. Należą do skrajnie obcych mi kościołów, ja nie umiałbym uwierzyć, że futbolowi grozi śmierć, gdyby w przyszłości był mniej wystawny, a Erling Haaland czy Robert Lewandowski zarabiali o 25 proc. mniej niż dzisiaj.

222 myśli na temat “Ostateczny krach piłki nożnej

  1. Przed Mundialem jeszcze ostatnia kolejka europejskich pucharów. I ostatnia kolejka ligowa. Będzie co oglądać.
    P.S.
    Nie lubię poniedziałków. Zwłaszcza takich jak dzisiejszy. Nie ma w czym wybierać do oglądania.

    Polubienie

  2. @GP

    „Dla Girony nie było żadnego karnego nigdy i kropka.”

    Ostrożnie z takimi kategorycznymi werdyktami – jesteś na forum, gdzie w każdej chwili mogą Ci próbować wmówić, że to co widziałeś/słyszałeś, to tylko opinia, nie fakt.

    Polubienie

  3. Nic nie widziałem, w ogóle nie widziałem meczu, widziałem powtórkę sytuacji, ale nie mam zdania, bo zły kąt i w ogóle nie o to chodzi. Jedynym klubem z zagranicy, do którego mam osobisty stosunek, jest Girona, nie lubię jej i kropka i jej się żaden karny nie należy nigdy. 😉

    Polubienie

  4. @Twojastara
    O co chodzi z moderacją? Prawdę mówiąc, nawet bym nie wiedział, jak zatwierdzać komentarze – nie wyskakuje mi tutaj nigdzie żadne info, że coś jest nie tak, ani żadne pytanie o zatwierdzenie.

    Polubienie

  5. Oj Staruś, Staruś. Poleciałeś po bandzie, a zderzyłeś się tylko z automatem informatycznym. Założyłeś optymistycznie (wielu z nas tak jeszcze ma), że na każdy temat można dyskutować, a każdy fakt różnie interpretować. Prawdopodobnie użyłeś w komentarzu jakiegoś słowa, które automat ma zapisane jako „be” i wywalił cały Twój komentarz. To trochę tak, jak z GP i Gironą… – nie lubi jej i kropka.
    Już to przerabiałem, gdy kiedyś „poleciałem” po pewnym sportowym portalu. Jak tylko wpisałem jego nazwę, to nawet jak dla sprawdzenia napisałem, że jest super, to też mi wywalało.

    Polubienie

  6. @0TWOJASTARA
    Liverpool 2005 to chyba najsłabszy triumfator LM w XXI wieku. Prawie 40 punktów straty do mistrza, w tym zero punktów z United, 3 z Arsenalem i 0 z Chelsea tylko to potwierdza. Jakim cudem oni to wygrali to ja nie wiem. Carlo pewnie też 🙂

    The Reds za Kloppa to już zupełnie inna bajka. Gdy masz w grupie PSG i Napoli Sarriego to możesz mieć problemy w grupie. Pytanie ile takich zespołów w LM jest? Musiałbyś zrobić Superligę, żeby taka faza grupowa miała sens.

    Inter Mourinho to też ciekawy przypadek. 3 remisy na początek, później jeszcze porażka z Barceloną, a i tak wyczłapali się z grupy. Przy fazie pucharowej byłoby po herbacie.

    Zadam ciekawe pytanie. Czy kojarzysz ekipę, która odpadła po fazie grupowej, a w drugiej części sezonu była świetna? Chodzi o taką, która w fazie grupowej zaprzepaściła szansę na końcowy triumf? Przy takiej jestem w stanie zweryfikować swój pogląd.

    @GP
    Warto oglądać spotkania w Hiszpanii. Co z tego, że Real i Barca idą na wynik punktowy jak za czasów Mouringho i Guardioli, jak co kolejkę mogą te punkty stracić? Zwycięski gol w doliczonym czasie gry Barcelony czy remis Realu z Gironą są tylko tego najlepszymi przykładami. Dodatkowo coś mi się wydaje, że ilu tu użytkowników tyle różnych wariantów top4 w lidze. W Anglii jednak jest to mniej wyrównane i czołówkę (właśnie dalej niż top2-3) łatwiej wytypować.

    Równiejszy podział to bardziej wyrównana rywalizacja? No z pewnością wówczas Barcelona miałaby jeszcze większe problemy finansowe i jeszcze słabiej grałaby, a i Real musiałby mocno zweryfikować swoją politykę. Czy to byłoby z korzyścią dla ligi? No nie wiem. Lokomotywy napędzają tą ligę i utrzymują wpływy. Tu nie masz szejków, którzy potrafią dziurę załatać.

    Polubienie

  7. @tomo
    Tak z ciekawości zapytam, bo nic nie rozumiem.
    „Co z tego, że Real i Barca idą na wynik punktowy jak za czasów Mouringho i Guardioli, jak co kolejkę mogą te punkty stracić?”
    A co z tego, że mogą stracić, skoro nie tracą? Oprócz meczu bezpośredniego, Barca straciła punkty raz na 11, a Real 2.
    I co to znaczy, że mogą? Jak mogliby nie móc?

    „ilu tu użytkowników tyle różnych wariantów top4 w lidze”
    Od 10 lat podium jest takie samo, a Atletico na razie nie wygląda na rywala dla pozostałych podiumowiczów (i tak jest w tabeli trzecie…), więc trochę trudno tę tezę obronić w takim kształcie, w jakim ją rozumiem.
    Real/Barca
    Barca/Real
    Atletico
    Ktośtam

    Ostatnio 3 razy z rzędu ktośtamem była Sevilla, wcześniej 2 razy Valencia, wcześniej Sevilla, Villareal, Valencia, Villareal, Bilbao (13/14), Sociedad (12/13).
    Można zatem liczyć na jedną z trzech drużyn z kategorii bywalców (ale w sumie dwóch, bo
    Sevilla nie odrobi), 2 wehikuły czasu lub niespodziewany Betis. 10 kombinacji. Chyba więc musi Ci chodzić o coś innego.

    Polubienie

  8. @Koziołek
    Nie wiem czemu dziwisz się opinii Tomo. Chyba znasz twierdzenie, że jak teoria nie pasuje do faktów, to tym gorzej dla faktów?
    A my kibice mamy to w dwójnasób. Nasze postrzeganie faktów i pamięć o nich rzeźbią emocje i z upływem czasu rzeźbią je co raz mocniej. Z reguły przed wyrażeniem opinii ich nie weryfikujemy. Nawet jeżeli w dyskusji z uprzejmości pod wpływem faktów ulegamy, to i tak poprzedzamy to stwierdzeniem: – „tak ale”, a dalej to już lecimy swoimi emocjonalnymi argumentami.
    P.S.
    Co raz trudniej obejrzeć w sporcie to co nas w z bogatej oferty dnia najbardziej interesuje, nawet jeżeli mamy wykupiony rozszerzony pakiet. Media sportowe i tak puszczą to na innym kanale niż ten, który mamy (większość z nas) wykupiony.
    Wczoraj mój ulubiony portal (ten, którego nazwa zablokuje opublikowanie komentarza i o którym już na blogu pisałem) w informacji „gdzie obejrzeć mecz Igi”, zamieścił linki do właściwego Canal+ i bukmacherów… – taki dobrodziej.

    Polubienie

  9. @alp
    W dzieciństwie byłem często adresatem zarzutu, że „dorabiam sobie teorię do faktów”. Słuszną alternatywą było najwyraźniej dorabianie sobie faktów do teorii.

    I to jest fantastyczne! Przecież teraz ilu ludzi, tyle światów, każdy inny, personalizowany, zaprojektowany, unikalny. Nie dziw się więc mojej ciekawości – chcę sobie pozwiedzać.

    Polubienie

  10. @KOZIOŁEK
    Stosując te same argumenty mogę powiedzieć, że Barcelona ma wybitną obronę, bo w 12 spotkaniach straciła 4 gole. Prawda? Warto oglądać spotkania jednej i drugiej drużyny, bo wtedy można wysunąć trochę inne wnioski .

    Ja to z matmy jestem słaby, ale licząc te 10 lat co zostały wymienione przez ciebie, to masz 8 drużyn hiszpańskich. Jak to wygląda w Anglii? 10/10 City, 8/10 Chelsea, 7/10 Liverpool, po 5/`10 Totki i United, 4/10 Arsenal (xD, tak kiedyś tam byli w topce) i jedyny rodzynek, czyli Lisy (0TWOJASTARA może Ci nawet wystosować tezę dlaczego tam się znaleźli). Ile mamy ekip? Ano siedem. Jakoś tak mniej, ale policz sam.

    Polubienie

  11. Z gatunku klubów, które nie przegrywają, ale by mogły w każdej chwili, to już wolę Raków.

    A tym, którzy są w stanie dorobić fakty do teorii, to mogę jedynie gratulować sprawczości.

    Polubienie

  12. @rafal
    Gdy zamieściłem pierwotny komentarz, zawierający linki do wiki, na samej górze wyświetliło się „twój komentarz oczekuje na moderację”

    spotkałem się już z tym na wordpressowym blogu, tam była to intencjonalna decyzja autora. A komentarze zatwierdzane.

    Na chwilę obecną pierwsza próba nadal oczekuje na moderację, druga zniknęła, i trzecia przeszła sito wordpressa. Tak mi się przynajmniej wyświetla

    @tomo
    „Czy kojarzysz ekipę, która odpadła po fazie grupowej, a w drugiej części sezonu była świetna?”

    Wyjdę trochę na hipokrytę, ale pierwszy strzał, to będzie Juventus Conte. Ten rekordowy, co 102 pkt zebrał. No wyszedł z grupy LM, więc pochwalę typa, niech ma.
    Drugi, lepszy, przykład, to Borussia Kloppa 11/12. Wejście na jesieni to mieli takie sobie, w grupie LM zawalili całkiem, na wiosnę parli od wygranej do wygranej(16/2/0 w lidze), zmasakrowali finalistę LM 5:2.

    @all
    „Co z tego, że Real i Barca idą na wynik punktowy jak za czasów Mouringho i Guardioli, jak co kolejkę mogą te punkty stracić?”

    Widzę że ów zdanie kolegi Tomasza wywołał zrozumiałą konsternację, pozwólcie że wytłumaczę – kolega tomo twierdzi iż antyczne Reale i Barcelony wygrywały o wiele pewniej i bardziej przekonujące, niż obecne wcielenia

    Zaznaczę że ja tu tylko tłumacz. Personalnie myślę że kolega trochę ulega nostalgii, a wspomnienia ma wykrzywione(jest to zresztą naukowo dowodzone iż dotyczy to nas wszystkich, wspomnienia to konstrukty, nie odbicia). O tyle się mogę zgodzić, iż tamta la liga była o wiele mniej wyrównana, i bywało że 3 miejsce miało bliżej punktowo do strefy spadkowej niż pary gigantów.

    Polubienie

  13. @tomo
    Ej, ale obrona służy do nietracenia goli chyba? Więc tak, mógłbyś, i byłoby w tym dużo racji – na warunki La Liga ta obrona jest świetna.
    Świetna na warunki tej rywalizacji, czyli znacznie zaradniejsza od ataków, z którymi rywalizuje.
    Jeśli przyjąć, że mimo to jest słaba, to źle to świadczy o kompetytywności ligi – drużyna ma słabą obronę a mimo to nie ma komu jej goli nastrzelać. Jakoś tak wyszło Ci na odwrót, więc musisz mi to wytłumaczyć dokładniej.

    A liczba drużyn w top4 w minionej dekadzie to akurat bardzo sensowny argument, trochę kontrujący liczbę drużyn na podium (7 w Anglii to dużo więcej niż 3 w Hiszpanii). Na pewno mnie przekonał, że rywalizacja o 4. miejsce w Hiszpanii jest szersza, niż w Anglii.

    Polubienie

  14. Zamieniając to na proste mechanizmy rynkowe- W Hiszpanii jest duopol, w Niemczech i Francji monopol a w Anglii oligopol. Co kto lubi.

    Polubienie

  15. A tak na poważnie.
    Wszystko zależy od tego jak kasa w lidze jest dzielona i jak kluby potrafią zarządzać jakością, sukcesem i kasą, który on przynosi.
    Dla mnie przykładem pomysłu na zarządzanie jest tegoroczny casus Lewandowskiego. Lewandowski po kolejnym sukcesie oczekiwał podwyżki i przedłużenia kontraktu, Bayern doszedł do wniosku, ze jest nieprzyszłościowy i nie zamierzał w niego dodatkowo inwestować. Doszedł do wniosku, ze dysponuje odpowiednią jakością bez niego i go sprzedał za dobre pieniądze.
    Może nam się to podobać lub nie, ale to podejście bardzo pragmatyczne.

    Polubienie

  16. @0TWOJASTARA
    Conte w europejskie puchary nie potrafi. Wówczas też nie odpadł tylko z LM, bo później grał w LE i też poległ. Zatem nie mogę uznać odpowiedzi za poprawną.

    Ciekawy przypadek z zespołem Kloppa. Owszem, mieli potencjał, aby powalczyć w drugiej części sezonu. Sęk w tym, że w tej ekipie jedna rzecz mocno kulała. Tym czymś była ławka rezerwowych. Wąski skład pozwalał im się skupić wyłącznie na jednych rozgrywkach. Odpadli z LM szybko i mogli skupić się na lidze. Sezon później ten skład był równie krótki i udało się co prawda zaszaleć w LM, ale do Bayernu strata była blisko 30 punktowa. Warunkowo mogę zaakceptować, bo jednak pokazuje to, że mogli powalczyć.

    Punkt za poprawne odczytanie moich gryzmoli odnośnie łatwości wygrywania spotkań. Pewnie, że to naukowo udowodnione, ale to chyba nie tylko nostalgia. Rekordy bramek, punktów, czy tytuły rozgrywane powyżej 90 punktów to jednak nie są moje wymysły. Czy Carlo i Xavi nawiążą do tego? Bardzo w to wątpię.

    @KOZIOŁEK
    Sęk w tym, że nie tylko obrońcy odpowiadają za defensywę. Nie wiem ile wybronił sytuacji MATS, ale było tego na tyle dużo, aby obraz mocno zafałszować. Nie sprawdzałem bardziej dogłębnych statystyk, ale mam wrażenie, że Niemiec już tak nie pomagał w LM.

    Gratulacje. Napisałeś dokładnie to samo co ja wyżej, że w Anglii rywalizacja o miejsca top3 jest ciekawsza niż w Hiszpanii (nota bene chyba powoli będzie trzeba pisać jedynie o pozycje 1-2, bo geniusz Simeone utrzymujący Atletico w top 3 już się kończy). Mój post miał jedynie za zadanie poprawnie błędu odnośnie walki o dalsze pozycje.

    Polubienie

  17. @tomo
    „Mój post miał jedynie za zadanie poprawnie błędu odnośnie walki o dalsze pozycje.”

    O, to świetna robota. Dodałeś do dyskusji merytoryczny wkład i przekonałeś do zmiany zdania kogoś, przynajmniej mnie. Fajnie.

    @all
    A weźcie sobie zróbcie taki życiowy chalange żeby w wypowiedziach adwersarza poszukać też sensu, a nie tylko na czym go złapać. Można się czegoś dowiedzieć, jak ja na przykład. Zamiast „bredzisz” napisać „wytłumacz dokładniej”.

    I oczywiście anegdotka.
    Ostatnio na zebraniu wspólnoty mieszkaniowej jedna z mieszkańczyń, nazwijmy ją Izabella (koniecznie dwa l, bo to na cześć babci!), przypadkiem doktor inżynier architekt, zaproponowała nieinwazyjny sposób poprawy jakości przyłącza elektrycznego. Brzmiało to świetnie i tanio, ale raz powiedziała „spółdzielnia” zamiast „wspólnota”. Tematem dyskusji stało się natychmiast, jak to ci gówniarze nic nie wiedzą.
    Nie bądźmy jak nazwijmy go Bogdan, bo latem nam się zamarzy jeszcze klimatyzator i wywali nam korki.

    Polubienie

  18. Fajny mecz dzisiaj widziałem… – Lech ograł drużynę z pierwszej dziesiątki ligi hiszpańskiej. I to po bardzo dobrym meczu w swoim wykonaniu.
    P.S.
    Też to ostatnio przerabiałem na zebraniu wspólnoty, tylko nie jako „gówniarz”, a jako tetryk. Niektórzy tak mają, że jak im brak merytorycznych argumentów, to wykorzystają przejęzyczenie, żeby polecieć po całości.

    Polubienie

  19. @tomo
    „Conte w europejskie puchary nie potrafi.”

    No dobra. Mi samemu trochę wstyd. Chociaż jakimś cudem wyszedł teraz z pierwszego miejsca.

    Parę innych przykładów za to mi wpadło. Bayern LvG to trochę cheat, bo wyszli z grupy, ale po wielkich męczarniach, przegrywając dwa razy z Bordeaux, i tylko Juve zawdzięczali przyjemność. W lidze też problemy. Przyszła wiosna, zazębiło się, finał LM, dublet.

    no i ponownie sezon 11/12(koronny) i oba Manchestery. Po 89 pkt w lidze sugeruje mocne sezony, 19pkt przed 3 miejscem, ale oba jakimś cudem wykolegowały się na etapie grupowym. I o ile City można jak Dortmund wrzucić w casus braku doświadczenia, to United byli w finale dopiero co.

    Chwilowo puszczę uszu radę koziołka
    „rekord bramek”
    za trenera Enrique
    „punktów”
    trenera Tito

    ale dobra, już kończę te złośliwostki. I tak, ogółem tamta la liga była bardziej zdominowana przez 2 gigantów, też dlatego że, dawno temu wspomniany, system dystrybucji pieniędzy z praw do transmisji był fatalny i niesportowy. Szczęśliwie zmieniono go i są tego pozytywne efekty. Znasz zresztą mnie, dla mnie team który robi 90 pkt, bo tyle wystarcza i wygrywa LM, jest mocniejszy niż ten co ładuje rekord ligowy, ale w pucharach jest widocznie za krótki.

    Obecny Real jest znakomitym przykładem. Zgodzę się iż oni rekordów raczej bić nie będą. mają je gdzieś, liczą się trofea w gablocie, symbolem tego Realu jest ergonomia, może by i mogli spróbować pobić rekord Mou lub nawet Tito, ale kto pamięta czy było 100 czy 90 czy 80 pkt, ważne żeby tytuł był. A najważniejsze żeby LM była. Dlatego bynajmniej nie widzę ich jako „mniejszy” zespół od Realu Mou, przeciwnie. Ancelotti też pewnie ma o tym sprecyzowane zdanie, jego rekord wygranych z pierwszej kadencji, to coś co tylko komentatorzy czasem przywołują, jak mecz nudny, nobody cares.

    Barca Xaviego to inna sprawa, jasne że do tej Guardioli, to podjazdu nie mają. Co do Twojego wrażenie, undestat podpowiada że z xGA ok 8 MATS te 4 wyciągnął. Sporo, jest chłop w formie.

    Reasumując, liga obecnie mocniejsza, także dzięki bardziej sprawiedliwemu podziałowi środków, to ciężej dominować. Obecny Real IMO wcale nie gorszy od tego sprzed dekady, przeciwnie; obecna Barca, tak, jest słabsza, truizm aż zęby bolą tbh.

    Polubienie

  20. still xGA na poziomie 8 po 12 kolejkach, to bardzo dobry wynik, najlepszy w lidze, drugie będzie Bilbao pana trenera Valverde z 9,23, ale im bramkarz nie pomaga 😉

    Polubienie

  21. @alp
    „Niektórzy tak mają, że jak im brak merytorycznych argumentów, to wykorzystają przejęzyczenie, żeby polecieć po całości.”

    No bo wiadomo, jak wojna, to wojna. Dziwi mnie tylko, że wojna jest stanem naturalnym. Nazwijmy go Bogdan mógł na propozycji Pani Architekt tylko zyskać, ale wojna była ważniejsza. Potem jeszcze się pokłócił z dwoma innymi osobami, a potem ze mną też – że, uwaga, dobre będzie, za dużo śmieci wyrzucam i do tego w podkoszulku, nawet w styczniu.

    Gdyby się tylko dowiedział, że chodzę cały rok w sandałach, to już by chyba oszalał. A tak to w sumie też.

    No śmieszny ten mój nazwijmy go Bogdan, ale nie o z Szanownym Nim, tylko o wojnie. Wojna z halloween, wojna z feministkami, wojna z gender, ale też wojna z Wiadomym Marszem, kościołem, wojna z mięsożercami… Dużo wojen. A ja, psychofan Zidane’a, szczerze chciałem zrozumieć kibica Barcy i mi się udało (w jakimśtam stopniu). Wszystkie te wojny są niedorzeczne*.

    Polubienie

  22. *znaczy prawie, bo kościół to coś ten jednak jakby cośtam, ale historię romansu mojego kolegi z proboszczem to innym razem. Na szczęście byłem grubym siedmiolatkiem, ale nazwijmy go Adrian nie.

    Polubienie

  23. Bo swojego wroga trzeba mieć… – a jak się nie ma, to trzeba toczyć wojny na wielu frontach.
    A gdyby tak każdemu potrzebującemu dać na przydział Kargula lu Paździocha, to może mogliby żyć pokojowo z resztą świata.

    Polubienie

  24. @alp
    „A gdyby tak każdemu potrzebującemu dać na przydział Kargula lu Paździocha, to może mogliby żyć pokojowo z resztą świata.”

    Genialne!

    Polubienie

  25. Setien to jednak niesamowity hochsztapler. Że też ludzie nabrali się na typa, wołali żeby do Barcy poszedł….

    Polubienie

  26. @0TWOJASTARA
    Skoro Van Gaal wyszedł to chyba nie będę rozważał co tam poszło nie tak. Odhaczyli fazę grupową i przeszli dalej.

    Manchestery to casus Conte. Też grali dalej w LE i jakoś nawet do ćwierćfinału nie potrafili dotrzeć. To tylko pokazuje, że odpadnięcie z fazy grupowej przypadkowe nie było.

    Defensywa trochę dziurawa, bo jednak rekord bramek należy do Realu Mourinho, zresztą tak samo jak punktowy (Tito go jedynie wyrównał).

    Wiesz co, Real Mourinho rekordy bił nie dlatego, że mu się tak podobało, tylko dlatego, że Barcelona Guardioli go do tego zmusiła. Strzelam w ciemno, że gdyby Barcelona Xaviego zmusiła Real do gry na granicę 100 punktów, to by Królewscy z walki wysiedli. Tyle, że ta druga drużyna nie jest do tego zdolna, więc nie jesteśmy w stanie sprawdzić mojej tezy 🙂 Co do ergonomii w jakimś stopniu zgodzę się, tylko mam wrażenie, że to wynika bardziej z własnych słabości niż z przerzucania sił na inne rozgrywki. Przebudowa składu trwa i wciąż trzeba dmuchać na Benzemę, Kroosa czy Modricia.

    O Barcelonie pisać nie muszę. Zjechała z poziomu, gdzie była wyznacznikiem futbolu, do poziomu w której ciężko powiedzieć czy pretendują do najlepszych drużyn w Europie.

    Zatem z wnioskiem o dominowanie nie mogę się zgodzić. Jako podsumowanie przytoczę Manchester City, który potrafi dominować w podobno lepszej lidze. 86, 93, 81, 98, 100 punktów. Co prawda nie w każdym sezonie, ale da się. Tylko trzeba jakości, której Hiszpanom IMO brakuje.

    Odnośnie obrony to nie sprawdzałem statystyk tylko opierałem się na tym co wiedziałem, zresztą też nie wszystkie spotkania oglądałem. Fakt, wynik wciąż bardzo dobry. Może zatem ta defensywa nie jest taka słaba? W LM wynik gorszy, ale tam MATS puszcza sporo więcej niż powinien?

    Polubienie

  27. @tomo
    Raczej petrodolarów brakuje

    City, bądźmy uczciwi, też część tych turbowyników wykręciła, bo LFC ich zmusił.

    No i kaman, oba Manchestery miały w LE motywację wsteczną. Oni tam nawet chyba niemal wprost mówili, że wychodzą za karę, przynajmniej po tej czerwonej stronie.

    Nawiasem, wynajdywanie tych przykładów jest o tyle niełatwe, że słaba jesień i odpadnięcie w LM, z reguły skutkuje też roszadami na stanowiskach, z ich konsekwencjami ;p

    akurat w 11/12 to na końcu mógł sobie Real pozwolić na zgubienie punktów, miał ich 9 zapasu na koniec, lepsze to byłoby niż wylecieć w pucharach. Mitologizuje się ten Real Mou, szczególnie ten 11/12, a oni w LM z mocnych pobili tylko United, dzięki Naniemu i jednej głupszych czerwonych w dziejach. Jak ten najlepsiejszy 11/12 sezonowy Real wypadał w starciach ciężkich? Superpuchar – porażka i remis z Barceloną. CdR – porażka i remis z Barceloną. Liga? Porażka i juhu, wygrana z Barceloną. W LM grupę mieli z Lyonem, ówczesny Ajaxem i D.Zagrzeb – awans za darmo. 1/8 – CSKA, awans za darmo. 1/4 – APOEL, awans za darmo. 1/2 Bayern, pierwszy topowy rywal, poza Barceloną i pufffff, piłka Ramosa pewnie do dziś orbituje.

    Ot, taki Real gówno wartych rekordów i pękający w starciach ciężkich.

    oj, zobaczymy czy Barcelona Xaviego nie jest zdolna. To, ponownie, paradoks lig, na starcia ciężkie to oni są mocno za krótcy, ale w la lidze mają tylko Real, który im na 99% wkopie na wstecznym biegu wiosną, ale z resztą ligi są faworytem. A Xavi gra swoją wersję guardiolismo, czyli idealny system do bicia słabszych. Toć to przecież definicja Pepa, każdy jego team, to niewyobrażalny gwiazdozbiór, wyciskający ligi i regularnie zaliczający wiosenne pucharowe kryzysy. Ten styl jest stworzony do bicia drużyn o mniejszy potencjale, regularnie rozczarowując gdy ktoś jednak jest też bardzo mocny. Faza grupowa LM pokazała że bardzo mocny jest tylko Real, i pewnie można tu dopisać wirtualne 3 pkt, ale z resztą Barcelona swoje robić będzie, jak nie wypadnie kilkunastu piłkarzy naraz, to kto wie, wynik może być zacny. Ja tam bardziej przesądzam wynik przyszłego klasyka, aniżeli ligi, szczególnie że Real może będzie zaangażowany w poważne puchary długo.

    Polubienie

  28. „Zjechała z poziomu, gdzie była wyznacznikiem futbolu, do poziomu w której ciężko powiedzieć czy pretendują do najlepszych drużyn w Europie.”

    Zupełnie jak Polska i ogólnie wszystko, co wpadnie w łapy szkodnika.

    Polubienie

  29. @0TWOJASTARA
    Zgodzę się, że City było zmuszone do ciężkiej pracy przez Liverpool, ale nie tylko oni. Inni tej rywalizacji najnormalniej w świecie nie wytrzymali.

    Znowu wrócę się do czasów antycznych, bo zarówno ówczesny Real jak i Barcelona tych petrodolarów nie miały. Co prawda obecnie jest kryzys, ale topowych piłkarzy wciąż są w stanie sprowadzać. Barcelona wydała setki milionów, a zespół (jak na swoją nazwę) mają słaby.

    Idąc tym tokiem rozumowania to United chyba miało wsteczną motywację w spotkaniach z Basel.

    Teoretycznie Real Mourinho mógł tracić punkty. Tylko trzeba wziąć pod uwagę co się działo. Do 34 kolejki mieli 4 punkty przewagi i przed sobą bezpośrednie starcie. Natomiast gdy przewaga była spora, to już byli poza LM, więc nie mieli nic do stracenia, aby te punkty sobie zebrać.

    Ok, za Mourinho Real poległ kilka razy z Barceloną i odpadł z Bayernem, ale po bardzo wyrównanych starciach + weźmy pod uwagę klasę tych zespołów. IMO to były najmocniejsze wersje tych zespołów w historii i można jedynie się zastanawiać czy akurat w tym czy sezon wcześniej/później było apogeum. Najdrobniejsze detale (czytaj piłka Ramosa) decydowały czy będą z tarczą czy na tarczy.

    Tak, Barcelona Xaviego jest za krótka na najmocniejsze starcia, ale w związku z tym też nie ma jakości, aby łatwo dominować ciut słabszych, średnie ekipy lub totalnie słabe. W związku z tym te straty punktów będą się pojawiać. IMO 90 punktów jest nierealne. W dodatku skład mają bardzo nierówny i w mojej ocenie nie muszą tracić kilkunastu piłkarzy. Wystarczy, że wypadnie MATS, Pedri czy Lewy, a jakość już totalnie poleci na łeb na szyję.

    Co do przesądzania to historia pokazuje coś na odwrót, bo przecież w poprzednim sezonie, to klasyk Barcelona łatwo wygrała, natomiast w całej lidze podjazdu nie mieli.

    Pep w LM to ciekawe zjawisko. Za słaby na mocnych? No w lidze to ich regularnie obija i w takiej Superlidze (zakładając format ligowy) pewnie byłby mistrzem prawie co sezon. Natomiast w LM zawsze coś wyjdzie nie tak, a to poprzeczki, a to kartki, a to jakieś przekombinowania, a to wreszcie bramki w końcówkach. Nie ma miejsca na poprawki. Dla mnie to pech i tyle.

    Polubienie

  30. „Znowu wrócę się do czasów antycznych, bo zarówno ówczesny Real jak i Barcelona tych petrodolarów nie miały.”

    Miały za to większość tortu z praw do transmisji, serio, te dwa kluby pożerały wtedy gdzieś tyle co reszta ligi, jeżeli nie więcej. No to sobie taki Real mógł pozwalać na rekordowe okienka ówcześnie z kilkoma zdobywcami ZP.

    „Idąc tym tokiem rozumowania to United chyba miało wsteczną motywację w spotkaniach z Basel.”

    A bardzo możliwie że zlekceważenie grało swoją rolę.

    „IMO to były najmocniejsze wersje tych zespołów w historii ”

    ten Bayern który zaraz dostanie 2-5 i w finale LM przegra sam ze sobą? Doubt.
    Kolejnosezonowy zdecydowanie mocniejszy, ale nadal znajdą się preferujący Bayern Flicka.

    „ale w związku z tym też nie ma jakości, aby łatwo dominować ciut słabszych”

    ale co to ma do rzeczy? W lidze nie ma extra punktów za dominowanie, są 3 za zwycięstwo, niezależnie od stylu i rozmiarów. Barcelona Xaviego ma dość jakości, by ograć każdego w lidze poza Realem. 80 pkt zdobędą z palcem w nosie, 90 nie jest też poza zasięgiem. Duży wynik punktowy nie bierze się z wybitnej gry, bierze się z regularnie lepsze gry od rywala. Dlatego rekordowe są drużyny Mou i Tito, którym rozczarowywanie we wszystkich starciach ciężkich nie przeszkadzało w sprawnym znęcaniu się nad słabszymi. I Xavi też to ma, pokazuje że jeżeli idzie o bicie słabszych, jest ekspertem.

    „Wystarczy, że wypadnie MATS, Pedri czy Lewy”

    a tu się zgodzę. Jeżeli cos ma FCB przeszkodzić, to potencjalne urazy, choć nawet z Pikejem awaryjnie w obronie, po wirusie fifa, punktowali wcale sprawnie, nawet jeśli mecze były blade. Ale tak, jeśli Lewy lu Mats wypadnie, to będzie problem. Ale Robert to końskie zdrowie.

    „Co do przesądzania to historia pokazuje coś na odwrót, bo przecież w poprzednim sezonie, to klasyk Barcelona łatwo wygrała, natomiast w całej lidze podjazdu nie mieli.”

    Poprzedni sezon miał swoją dynamikę, ze zmianą trenera, klasyk był o pietruszkę. Ten ma swoją i Barce idzie łeb w łeb, nie będzie można fest przebimbać, natomiast ileś już ostatnich klasyków Real wygrał tak bez przesadnego pocenia się, jedynym wyjątkiem był ten pietruszkowy. Na wiosnę nie będzie o pietruszkę, bo Xavi jest zbyt regularny, więc trzeba będzie zrobić swoje. I zrobią. I nadal nie jest powiedziane, że da im to ligę, bo Barcelona jest tak samo punktowana jak Granada czy Rayo.

    „No w lidze to ich regularnie obija”

    Ale no weź się zdecyduj, to w końcu EPL jest wyrównana, że on tam ma mocnych, czy nie jest. Obecnie IMO nie ma ta mocnych, poza CIty, co najwyżej „z potencjałem” który taki Tuchel może przez rok-półtora unaocznić, tyle że dłużej to nie potrwa, no ale w trakcie tego roku, to z tym „obijanie” to nie tak lekko.

    Zresztą nemezis krajowym Pepa był swego czasu OGS który wygrał o wiele więcej starć niż logika podpowiadałby, więc spokojnie.

    A superliga w głowie Pepa prawdopodobnie wywołałby ostateczne załamanie nerwowe, 24/7 nerwica natręctw co by tu przekombinować.

    Polubienie

  31. Panowie.
    Iga odpadła z Białorusinką. Nasze piłkarki ręczne wygrały z Hiszpankami i z ajęły pierwsze miejsce w grupie na ME.
    W sporcie ciągle dzieje się coś nowego.

    Polubienie

  32. Ledwo się Liga Mistrzów rozpoczęła na poważnie, a już dwie ekipy z pięciu faworytów polecą. Pytanie tylko kto z grupy PSG, Bayern, Liverpool i Real. Teraz to jak zwykle wróżenie z fusów.

    @0TWOJASTARA
    Ta teoria by się zgadzała, gdybyś dalej ten Real doceniał. Skoro jednak uważasz, że to była słaba ekipa, to chyba lepiej im bez pieniędzy.

    No cóż, nie każdemu kończenie sezonu wychodzi. W następnym sezonie też mógł przegrać finał LM i finał Pucharu Niemiec.

    Co ma to do rzeczy? Ano dopiero zostałem wyśmiany, że co z tego, że grają słabo skoro punktują. Masz, minęły dwie kolejki, a Real pogubił punkty u siebie z Gironą i na wyjeździe z Rayo, a dodatkowo polegli w Lipsku w LM. Z Barceloną będzie podobnie, o ile nie podniesie poziomu gry.

    Widzisz, że za Tito i Mourinho były porażki w topowych starciach, a nie widzisz, że były to wyrównane spotkania, w których decydowały detale. Wyjątkiem oczywiście 0-7 Tito. Tak, to były bardzo mocne drużyny, które pech chciał, że przegrywały decydujące starcia. Detale.

    Klasyk o pietruszkę? Przecież iskry lecą nawet w sparingach. Zresztą jak w każdych derbach. Real tak ma, że będąc o klasę lepszą drużyną w aspekcie sezonu, potrafi dostać łomot od Barcelony. Za to cały sezon wygrywa ten kto jest po prostu lepszy.

    Zdecydować? Toć podałem drużyny z top 4 w ostatniej dekadzie. Przypadkiem City było 10/10. Byli mocni bez Pepa, a z nim IMO są najlepszą ekipą ostatnich lat ze wszystkich lig, a mocne ekipy z PL są na tyle silne, że pewnie w La Liga walczyłby o tytuł, ale to oczywiście nie jest możliwe do zweryfikowania.

    Wydaje mi się, że Guardiola kombinuje jedynie w arcyważnych spotkaniach LM. W lidze wie, że sobie poradzi.

    Polubienie

  33. Wow. To było coś. Barcelona pomimo, że od 8 minuty przegrywała 1:0, od 30 grała w dziesiątkę, to ograła Osasunę, umacniając się na pozycji lidera ligi. I pozostanie nim bez względu na wynik meczu Realu.
    A wcześniej Zieliński strzelił kapitalną bramkę. Rafał ma rację… – powoli staje się legendą pod Wezuwiuszem.
    P.S.
    Nie wiem co mnie we wczorajszej relacji tak zasugerowało, że awansowałem nasze piłkarki ręczne z pierwszego miejsca w grupie. Przepraszam.
    Ale będę za nie trzymał kciuki w kolejnych meczach.

    Polubienie

  34. Mam poważne wątpliwości do czerwonej kartki dla Roberta.
    Robert jest już w powietrzu, kiedy agresywnie wchodzi w niego piłkarz Osasuny. Nawet nie próbuje wyskakiwać, wchodzi nisko w nogi, jednocześnie za nie chwytając. Podcięty Robert opada na niego uderzając go z łokcia.
    Jak dla mnie, przypadkowe uderzenie w naturalnej pozycji tracącego równowagę w powietrzu.

    Polubienie

  35. Widzę to tak jakoś.

    Przed meczem:
    R: trenerze, mundial za pasem, a ja w reprezentacji gram z dziewiątka, bo muszę robić za siebie i dziewięciu pozostałych kolegów z pola. Weź daj odpocząć, wpuść na 30 minut i starczy.
    X: nie Roberto, ja tu jestem trener i będziesz grał ile powiem!
    R: ach tak?

    Około 35 minuty:
    P: a ja to dzisiaj zagram?
    X: może… Ale może nie.
    P: to puść mnie do domu.
    X: ja tu jestem trener i będziesz siedział na tyłku ile powiem!
    P: ach tak?

    W przerwie, w szatni:
    X: Osasuna to w tym roku poważny kandydat do pucharów, przegrywamy i jesteśmy w 10, bez Roberto, do tego wszyscy mnie olewają. Nie wiem co robić, przegramy chyba. Może dobrze… Wywalą mnie z tej roboty, w końcu odpocznę. Koniec z „ja tu jestem trener”… Cukiernie sobie otworzę. Będę sprzedawał Crema Catalana, a dzieciakom spod lady rozdawał Carquinyolis. A zamiast Panellets będą Pelotas, haha. Ale będzie fajnie! Nowe, spokojne życie! Harmonia i szczęście!
    Zawodnicy chórem: ach tak?

    Polubienie

  36. @tomo
    Wiesz, na ty etapie wolałby żebyś zaznaczał(wklejał cytaty jak wolisz) czego dokładnie się odnosisz, o wychodzi kociokwik i znowu musze się trochę bawić w tłumacza, a nie chce mi się

    Ależ ja doceniam ten Real Mou. Tym niemniej wskazywanie ich jako „najlepszego” to więcej niż zbrodnia, na poziomie, nie wiem, Tottenamu, miałoby to racę bytu. Ale ja miałem tę przyjemność iż naoglądałem się drużyn które nie pękały i umiały sięgnąć po najwyższe laury. I było ich trochę.

    Zarówno z Gironą jak i Rayo mieliśmy dwie nabite ręki, obecnie, najwidoczniej, rozpatrywane jako przewinienia, zresztą zachowujesz się jakby antyczne Reale i Barcelony NIGDY nie gubiły punktów, chyba że ze sobą, co jest piramidalną bzdurą.

    „Widzisz, że za Tito i Mourinho były porażki w topowych starciach, a nie widzisz, że były to wyrównane spotkania, w których decydowały detale.”

    A te „słabsze” późniejsze drużyny Carletto i Zizu jakoś regularnie umiały te detale rozstrzygać na swoją korzyść, ale to tam FART był, nie? A lidze to fartu przecież nie ma, nie?

    Zresztą, takie detale, czerwona Pepe i jednostronna rzeź, 1-4 z Dortmundem, detale.

    „Przecież iskry lecą nawet w sparingach.”

    Ot, bordowa perspektywa. Wy się staracie spinać na te klasyki, przyznaję, choć w ostatnim to nie było widać. Ja wiem, że dla was 2008-12 to peak futbolowy i jakoś trzeba sobie racjonalizować iż „gorszym”(xD) drużynom udało się osiągnąć to co tej niby najlepszej w dziejach się nie udało.

    „Wydaje mi się, że Guardiola kombinuje jedynie w arcyważnych spotkaniach LM. W lidze wie, że sobie poradzi.”

    Tobie się serio wydaje, że jak wyjąć arcyważne spotkanie z systemu pucharowego i wstawić w ligę, to nagle znika czynnik fartu czy presji? ja pi***le. Weź Ty se koleś sporządź wyznanie wiary „wierzę w ligę jedyną sprawiedliwą, i pana mego, trzypunktowego” czy jakoś tak i wklejaj w każdym poście, żeby nie było niedomówień.

    I tak, z LFC ostatnio poszło świetnie. Nawiasem, ten „wykolejony” słabą grą Real, ma dokładnie tyle samo punktów po tej samej ilości spotkań, co to wybitne City.

    Skoro obwołujemy City najlepszą drużyną Europy, to może weźmiemy Arsenal zawsze czwarty, jako drużynę ligi angielskiej? A Napoli jako najlepsze we Włoszech? Kryteria są jasne, regularność i pod żadnym pozorem nigdy nie śmiej wygrać rozgrywek. Bo jak wygrasz, to znaczy że masz fart, czy coś. No cya że masz Messiego, to wtedy nie.

    Polubienie

  37. @fart
    Klepanie Eibarów w 52 meczach na 54 rocznie to jest umiejętność. Wygranie 7 z 8 „wielkich meczów” też. Wygranie wszystkich czterech wielkich dwumeczów też. Żadne nie jest fartem. Proszę już tutaj nie puszczać więcej fartów, bo test statystyczny mam już gotowy i nie zawaham się go użyć na poziomie ufności 0,9.

    Polubienie

  38. Chyba, że prowadzisz kadrę Polski, wtedy wygranie 8 meczów na 10 się nie liczy, jeżeli nie było po 5-0 w pięknym stylu…

    Polubienie

  39. GP ma oczywiście rację – hipoteza zerowa „kadra Brzęczka miała 50% szans na wygranie meczu, a reszta to przypadek” ma dla takich danych p krytyczne ~0,011 i nie przechodzi testu.

    Polubienie

  40. @ALP
    Jak dla mnie to powinien cieszyć się, że dostał tylko drugą żółtą.

    @0TWOJASTARA
    „Wiesz, na ty etapie wolałby żebyś zaznaczał(wklejał cytaty jak wolisz) czego dokładnie się odnosisz, o wychodzi kociokwik i znowu musze się trochę bawić w tłumacza, a nie chce mi się”

    Ok. Jak dla mnie jest to mniej czytelne ze względu na ubogą wersję WordPressa (ew. moją ubogą wiedzę xD), ale nie ma problemu.

    „Ależ ja doceniam ten Real Mou. Tym niemniej wskazywanie ich jako „najlepszego” to więcej niż zbrodnia, na poziomie, nie wiem, Tottenamu, miałoby to racę bytu. Ale ja miałem tę przyjemność iż naoglądałem się drużyn które nie pękały i umiały sięgnąć po najwyższe laury. I było ich trochę.”

    Cóż, może to zabrzmi staromodnie i w ogóle śmiesznie biorąc pod uwagę Portugalczyka, ale ja oczekuje od spotkań, zwłaszcza topowych drużyn z Hiszpanii widowiska a puchary to tylko dodatek. Może temu cenię Carlo, ale nie za ostatni sezon, lecz ten 13/14, a raczej w pierwszej części sezonu (nie tej za którą dostał puchar LM czy CdR)

    „Zarówno z Gironą jak i Rayo mieliśmy dwie nabite ręki, obecnie, najwidoczniej, rozpatrywane jako przewinienia, zresztą zachowujesz się jakby antyczne Reale i Barcelony NIGDY nie gubiły punktów, chyba że ze sobą, co jest piramidalną bzdurą.”

    Nie mnie oceniać decyzję sędziowskie, zresztą wiesz, że ja to prawie zawsze puszczam kątem i wolę nazwać fartem/niefartem niż bawić się w dyskusje niczym fani Realu i Barcelony. Mogę tylko odpowiedzieć, że gdyby drużyna była dobra a nie „ergonomiczna” to by sobie poradziła częściej, nawet gdyby była pokrzywdzona przez arbitra. Tak, Real Mourinho czy Barcelona Guardioli traciły punkty. Sęk w tym, że 90 punktów to dla nich była norma, a okolice setki bramek standardem.

    „A te „słabsze” późniejsze drużyny Carletto i Zizu jakoś regularnie umiały te detale rozstrzygać na swoją korzyść, ale to tam FART był, nie? A lidze to fartu przecież nie ma, nie?
    Zresztą, takie detale, czerwona Pepe i jednostronna rzeź, 1-4 z Dortmundem, detale.”

    Jak dla mnie faza pucharowa w LM to nie jest jedno spotkanie, lecz dwumecz. Może dlatego śmieje się z „kompromitacji Barcelony z Liverpoolem czy Romą”, skoro przegrywali o włos. Tak, bardziej to fart niż klasa, gdy w międzyczasie traci się blisko 20 punktów do mistrza kraju.

    „Tobie się serio wydaje, że jak wyjąć arcyważne spotkanie z systemu pucharowego i wstawić w ligę, to nagle znika czynnik fartu czy presji? ja pi***le. Weź Ty se koleś sporządź wyznanie wiary „wierzę w ligę jedyną sprawiedliwą, i pana mego, trzypunktowego” czy jakoś tak i wklejaj w każdym poście, żeby nie było niedomówień.”

    Nie, nie znika element fartu, ale jest proporcjonalnie zmniejszony do ilości rozegranych spotkań. Pomijając kwestię wyniku, to jak Lewandowskiemu odstrzelą styki w 30 minucie spotkania ligowego to nic się nie stanie, najwyżej stracą 3 punkty, ale w 37 innych kolejkach mogą to nadrobić. Natomiast jak Zidane’owi (tak, lubię tą postać xD) w finale Mundialu to już jest po zabawie. Życie. Jak dla mnie niesprawiedliwe, ale sport lubi emocje, a niekoniecznie sprawiedliwość.

    „I tak, z LFC ostatnio poszło świetnie. Nawiasem, ten „wykolejony” słabą grą Real, ma dokładnie tyle samo punktów po tej samej ilości spotkań, co to wybitne City.”

    Czekaj, czekaj. To nie Ty pisałeś, że Liverpool jest już coraz słabszy i przypomina to ostatni sezon Kloppa w Dortmundzie? Pod tym mógłbym się podpisać. Wszak 8 miejsce w tabeli pasuje, ale co to ma wspólnego z tą mocną ekipą? 🙂

    „Skoro obwołujemy City najlepszą drużyną Europy, to może weźmiemy Arsenal zawsze czwarty, jako drużynę ligi angielskiej? A Napoli jako najlepsze we Włoszech? Kryteria są jasne, regularność i pod żadnym pozorem nigdy nie śmiej wygrać rozgrywek. Bo jak wygrasz, to znaczy że masz fart, czy coś. No cya że masz Messiego, to wtedy nie.”

    Ja tylko wyraziłem swoją opinie na podstawie tego co widzę w spotkaniach ligowych i europejskich na przestrzeni kilu sezonów. Tak, jak Napoli i Arsenal przez kilka sezonów utrzymają wysoki poziom to możemy taką tezę wysnuć.

    Polubienie

  41. @tomo

    „Może temu cenię Carlo, ale nie za ostatni sezon, lecz ten 13/14, a raczej w pierwszej części sezonu (nie tej za którą dostał puchar LM czy CdR)”

    Nie będę się spierał, dla mnie ten Real był optycznie najprzyjemniejszy, choć nieco inaczej nakreślę ramy: 2014. IMO runda wiosenna i jesienna to był peak pierwszej kadencji Carletto. W 2013 był ten Real jeszcze niewykrystalizowany.

    Jak coś, możemy nie wklejać całych akapitów tylko:

    „Nie mnie oceniać decyzję sędziowskie[…] Sęk w tym, że 90 punktów to dla nich była norma, a okolice setki bramek standardem.”

    Primo, nie, pamiętam ostatni sezon Mou i do 90 pkt zabrakło, największa osławiona Barcelona trypletowa z pierwszego sezonu, też była jakoś za krótka.

    Bo wiesz, drużyna, może być ogólnie dobra, ale mieć dołek formy. Personalnie, powiem że wejście smoka w sezon Realu nie trochę martwiło, bałem się że skończy się jak w 14/15, czyli ładowanie nieistotnego rekordu, a potem mocy brak w kluczowych momentach. I przegrana liga, co z tego że ponad 90 pkt zrobione, przegrana LM, kij że po wyrównany półfinale. I wielka tragedia, załamywanie rąk, odsądzanie Włocha od czci i wiary, zwolnienie wreszcie. Widać że wyciągnął wnioski. Pintus od dawna preferuje w przygotowaniu fizycznym kontrolowane spadki formy, rozumiejąc że nie da się cały sezon błyszczeć. Taka zniżka przed mundialem, gdy faza grupowa dla Realu już rozstrzygnięta, wydaje się wcale niezłym pomysłem. IMO ogarnęli, a trochę więcej „farta” i nawet nie byłoby tematu gubionych punktów, szczególnie z Gironą.

    „Pomijając kwestię wyniku, to jak Lewandowskiemu odstrzelą styki w 30 minucie spotkania ligowego to nic się nie stanie”

    Ano właśnie. Bo nie trzeba wznieść się na wyżyny, tylko być tyćkę lepszy od rywala, nawet ta przebudowywana Barca, grając w 10, jest w stanie zrobić wynik ze znaczną częścią ligi.

    I tak, jest to umiejętność. Regularność ligowa Barcelony nie jest przypadkowa. Niestety, jak wspomniałem, guardiolismo działa tylko na słabszych, stąd potknięcia regularne, co sezon, w pucharach. Jak był Messi, Iniesta, Pyuol, Xavi(na boisku), Busi z Pikejem w formie, to i w pucharach potknięć było mniej, choć też były, bo jak Pep przegrał z CFC to pojęcia nie mam. Wtedy mieli personalnie najlepszy skład na świecie, więc guardiolismo biło wszystkich.

    „w finale Mundialu to już jest po zabawie”

    słabą pamięć masz tomasz, najpierw jeszcze niewykształcony Real z ’13 wskazujesz jako najfajniejszy, teraz zapominasz że nawet w 10 Francja cisnęła Włochów i przegrała dopiero po karnych. Jasne że Zizou by się przydał, i jego czerwień to kolosalna strata, ale mecz się bynajmniej nie skończył, przeciwnie, trwał w najlepsze.

    „Czekaj, czekaj. To nie Ty pisałeś, że Liverpool jest już coraz słabszy i przypomina to ostatni sezon Kloppa w Dortmundzie?”

    Ja, ale jak skleisz to z bardziej ogólnym przesłaniem, że klasa=/=forma, to schizma w rozumie powinna ustąpić. Tak, formy i regularność LFC brakuje i prawdopodobnie będzie już brakować. Co nie oznacza iż nie potrafią wznieść się na wyżyny. Ja tam się na łatwą 1/8 nie nastawiam, a jak jednak Klopp ogarnie, to stwierdzę iż trafiliśmy najgorzej jak się da. Jak to zresztą ostatnio w pucharowej LM.

    „możemy taką tezę wysnuć.”

    Możemy te skumać sarkazm, nie czekając aż wyskoczy z krzaków i kopnie nas w d…

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s