Ostateczny krach piłki nożnej

Każdy, komu pod czaszką skrzypią w miarę sprawne neurony, zorientował się już, że piłka nożna jest zepsuta, i to w stopniu beznadziejnym – jest mianowicie również nienaprawialna. Im bardziej rozmaici reformatorzy próbują ją uzdrowić, tym bardziej słychać, że należy jeszcze zintensyfikować terapię, bo futbol staje się dziaderski, wzrok od boiska odwraca młodzież, spadają oglądalności, brakuje pieniędzy na dalszy rozwój. Cały gmach się rozlatuje, wkrótce nie będzie niczego.

Reformujemy więc bez wytchnienia: formaty i regulaminy turniejów, kalendarze, zasady gry i w ogóle wszystko, co da się ulepszyć. Mistrzostwa Europy pogrubiono do zabawy dla 24 uczestników; mundial spuchnie z 32- do 48-drużynowego i rozsmarowanego po całej Ameryce Północnej; wymieniliśmy mecze towarzyskie na ponoć mniej towarzyską Ligę Narodów; zamiast dotychczasowych 125 meczów w edycji Ligi Mistrzów obejrzymy ich aż 225; UEFA zawiązała Ligę Konferencji oraz wymazała z europejskich pucharów przeświętą ideę o nadzwyczajnej wartości goli strzelonych na wyjeździe; rządząca wielkimi klubami magnateria, która chce być jeszcze bogatsza, próbowała znienacka całkiem zniszczyć obowiązujący system, zainstalowując w jego centrum tzw. Superligę, czyli zamkniętą enklawę luksusu; wydłużyliśmy przerwy w grze o wideoweryfikację, która oczywiście nie zredukowała liczby sędziowskich skandali lub domniemanych skandali; FIFA przygotowuje rozbudowane klubowe mistrzostwa świata; nawet my, nieszczęśnicy znad obsianych futbolowym dyletanctwem wertepów nadwiślańskich, bez ustanku usiłujemy reperować tzw. ekstraklasę, wsławiliśmy się m.in. absurdalnym krojeniem punktów na pół. To wszystko zmiany z tu i teraz – powiedzmy, że obejmujące dekadę 2016-26 – a przecież mógłbym listę wznieconych i zaplanowanych rewolucji ciągnąć, wokół stadionów trwa nieustająca galopada myśli, głównych piłkarskich bossów łączy tylko jedno: przekonanie, że piłka potrzebuje ratunku.

Dlatego przez okrągły rok, pomiędzy meczami oddzielanymi coraz krótszymi przerwami, wysłuchujemy kolejnych propozycji, wstępnie zarysowanych idei, wizji nowego wspaniałego świata. I powinniśmy czujnie nadstawiać uszu, bo przedstawiają je władcy planety futbol, właściciele i prezesi największych klubów – Nasser Al-Khelaifi, czyli przybysz ze wschodu, przedsiębiorcy z ligi angielskiej, czyli przybysze z zachodu, oraz Florentino Perez, czyli lider nasz swojski, europejski, reprezentującą starą hierarchię.

Wiosną na roboczym zjeździe UEFA w Wiedniu przemawiał Nasser Al-Khelaifi, który z szefa Paris Saint-Germain potężnieje powoli na szefa wszystkich szefów w europejskiej piłce. On chce prawdziwego show, nawołuje do upodobnienia finału Ligi Mistrzów do amerykańskiego Super Bowl – najważniejszemu meczowi powinno towarzyszyć więcej atrakcji (śpiewająca Beyoncé i inne pląsy, sami wiecie), a całe rozgrywki powinien otwierać osobny inauguracyjny wieczór, podczas którego, oczywiście już po występach innych artystów, obrońca trofeum zmierzy się z innym potentatem. Każde spotkanie ma być „wyjątkowym wydarzeniem,  wyjątkowym doświadczeniem”.

Latem import zwyczajów z USA zaproponował Todd Boehly, amerykański inwestor, któremu marzy się wzbogacenie ligi angielskiej o Mecz Gwiazd, rozgrywany między drużynami superpiłkarzy wyłonionych w głosowaniu kibiców i podzielonymi na Północ i Południe – na wzór All Star Game, znanego choćby z NBA towarzyskiego starcia Wschodu z Zachodem. Właściciel Chelsea zirytował wyspiarzy, bo zaczął się wymądrzać zaledwie kilka miesięcy po przejęciu klubu, a przyjechał do ojczyzny nieuleczalnych tradycjonalistów – tam, gdzie z sentymentu do szacownej przeszłości klęczy się nawet przed anachroniczną instytucją królowej/króla, czyli oprawionej w ceremoniał kukły, która nie zabiera głosu w żadnej sprawie, wyłącznie jest.

Aż wreszcie jesienią, przed kilkunastoma dniami, podczas dorocznego zjazdu generalnego Realu Madryt dramatyczne przemówienie wygłosił prezes Florentino Perez, który ogłosił, że piłka nożna „jest chora”, „przegrywa globalną bitwę o pierwszeństwo w sportowym przemyśle rozrywkowym”, a przegrywa ją, jakżeby inaczej, ze sportem z USA. I powinna absorbować, jakżeby inaczej, idee zza oceanu – hiszpański przedsiębiorca po raz kolejny wrócił do inicjatywy powołania Superligi, więc turnieju z ducha amerykańskiego, bo obsadzonego co sezon przez tych samych uczestników, niezagrożonych degradacją czy brakiem awansu (choć tu szczegóły co chwilę się zmieniają). Przywołał też rzeczywistość tenisa, w którym nikomu nie przeszkadza (i nikogo nie nuży) to, że Nadal w 15 lat zmierzył się 40 razy z Federerem i 59 razy z Djokoviciem. „A w piłce? Z Liverpoolem zagraliśmy dziewięć meczów przez 67 lat. Z Chelsea spotkaliśmy tylko cztery razy w Lidze Mistrzów. Jaki sens ma pozbawianie kibiców tych wszystkich meczów?” – pytał Perez, najbardziej zapamiętały obok szefów Barcelony i Juventusu orędownik powołania Superligi.

Gdybym potrzebował się wyzłośliwiać, odpowiedziałbym na pytanie pytaniem, czy madrycki boss gardzi logiką, czy świadomie ucieka się do hipokryzji. Tenisowy system leży wszak bardzo daleko od pomysłu na Superligę, Perez tenisowego systemu by nienawidził – wedle jego reguł w pierwszych rundach Real musiałby grać z rywalami spoza czołowej setki rankingu, może wręcz użerać się z jakimiś Lechami Poznań czy Żalgirisami Wilno, ryzykowałby odpadnięciem w każdym dwumeczu, do hitów musiałby się przedzierać przez wiele rund. Na kortach nie ma niczego do wzięcia za darmo, za wszystko płacisz uczciwym wywijaniem rakietą. Wyzłośliwiać się jednak nie mam ochoty, obojętnie przyjmuję też emocjonalną reakcję Anglików na perspektywę rozgrywania Meczu Gwiazd czy obudowywanie finałów występami piosenkarek lub innych celebrytów – zwyczajnie bym tego nie oglądał, tak jak programowo nie oglądam wakacyjnych sparingów (nawet rozgrywanych przez Milan) ani wszelkich uroczystych otwarć sportowych imprez. Nuuuda, medytuję wówczas nad złożonością wszechświata.

Wszystkich cytowanych wyżej postulatów słucham jednak uważnie, ponieważ podrzucają je ci, którzy rządzą. Dysponują realną władzą, będą parli ku urzeczywistnieniu swych wizji – i jeśli nawet nie zrealizują w szczegółach dotychczasowych pomysłów, to właśnie wstępnie szkicują przyszłość, pozwalają domyślać się, dokąd zmierza futbolowy przemysł. Upchać w kalendarzu maksimum grania już się udało (jeszcze raz: w nowej formule Ligi Mistrzów zamiast 125 meczów obejrzymy 225!), teraz trzeba szukać innych sposobów ekspansji.

Co kieruje Boehlym, Al-Khelaifim, Perezem i innymi bonzami? Chcą wycisnąć więcej szmalu – wiadomo, tak było, jest i będzie nie tylko w tym biznesie, Money Makes the World Go Round. Uważają też bossowie, że toczy się wojna kulturowa i futbol ją przegrywa – z amerykańskim modelem sportu, wszyscy reformatorzy się do niego odwołują. Sądzą, że futbol nie nadąża nad cywilizacyjnymi przemianami – jako widowisko zbyt rozciągnięte w czasie i monotonne odrzuca młodych, którzy cierpią na deficyt uwagi, potrzebują migotających im przed oczami coraz to innych bodźców, wszystko musi być zmontowane jak Marvel i gwarantujące sukces jak tarcza Kapitana Ameryki. Innymi słowy, władcy piłki nożnej nie wierzą w piłkę nożną. Nie wierzą, że sama się obroni, chcą ją wystroić w dodatkowe błyskotki, w uatrakcyjniacze wieczoru dla roztargnionych nadpobudliwców, którzy nie zdołają skupić się na powolnym rozwijaniu akcji w środku pola, przeoczą drobinki kunsztu rozsypywane po murawie przez Modricia, Bernardo Silvę, Pedriego.

Czy możnowładcy mają rację? Słowa Al-Khelaifiego – „każdy mecz musi być wyjątkowym wydarzeniem, wyjątkowym doświadczeniem” – pobrzmiewają utopią, podobnie jak nadzieja na to, że oglądalności hitów mogą bez końca rosnąć. Globalna widownia się atomizuje, rozpada na zatrzęsienie nisz, dzieli uwagę na stale poszerzający się repertuar – i sportowy, i pozasportowy, przecież wszyscy przebierają już w kwintylionie seriali, z których każdy ciągnie się przez decylion odcinków. Nie wiadomo więc, czy istnieje jakikolwiek sposób na odwrócenie niektórych trendów.

Ja zwiększania popularności piłki nożnej nie potrzebuję, tak jak podczas oglądania rumuńskiej nowej fali – moja ulubiona kinematografia – nie interesuje mnie, ilu jeszcze ludzi ją ogląda, nie martwi mnie ich niska pozycja w rankingach box office. Nie modlę się też do bożka nieustającego wzrostu i nie niepokoiłbym się, gdyby pensje megagwiazd spadły. Raczej zastanawiam się, jak długo futbol pozostanie obojętny na coraz głośniejsze, wywoływane perspektywą katastrofy klimatycznej nawoływania do samoograniczania się – pisałem niedawno felieton o bezrefleksyjnych obyczajach tego rozrywkowego przemysłu, w którym piłkarze angielskiego Aston Villa pokonują samolotem, czyli wybitnie nieekologicznym środkiem transportu, 36 tys. kilometrów, żeby zagrać na Antypodach nie tylko z tamtejszym Brisbane Roar, lecz również sąsiadami z Leeds United oraz Manchesteru United. I wypuszczają do atmosfery tyle dwutlenku węgla, że wystarczyłoby go na rozegranie tysiąca meczów w kraju.

Jeszcze raz, rekapitulując: Boehly, Al-Khelaifi, Perez i im podobni chcą produkować i sprzedawać jeszcze więcej, chcą wmówić ludziom, że każdy mecz to megaultraspektakl, nie zadowalają się też oferowaniem samej piłki nożnej w piłce nożnej – marzą o owinięciu jej w smakołyki z innych branż. Wracają do tematu coraz częściej, na pewno łatwo się nie poddadzą. Należą do skrajnie obcych mi kościołów, ja nie umiałbym uwierzyć, że futbolowi grozi śmierć, gdyby w przyszłości był mniej wystawny, a Erling Haaland czy Robert Lewandowski zarabiali o 25 proc. mniej niż dzisiaj.

222 myśli na temat “Ostateczny krach piłki nożnej

  1. @gp
    Przepraszam, na szybko napisałem po rachunkach i zapomniałem przetłumaczyć.
    8 zwycięstw w 10 meczach to na tyle dużo, że nie da się tego wiarygodnie wyjaśnić przypadkiem (takie wyjaśnienie ma tylko 1,1% wiarygodności).
    Słowo „przypadkowy” w tym zdaniu oznacza, że wygrana w meczu była rzutem monetą (50% szans).

    Polubienie

  2. „w ramach dbania o wizerunek […] Kulesza […]”
    Nie wiem jak uzupełnić kropki, żeby nie wyszło śmiesznie. Nasz Prezes jest pijarowo zgrabny jak mamut w mrowisku. Sam się wyborem selekcjonera postawił w niekomfortowej sytuacji, by manewrować w niej potem z gracją pijanego nosorożca. Szanowny Pan Grucha to takie piękne dopełnienie, coś jakby ten nosorożec jeszcze nasrał.

    Polubione przez 1 osoba

  3. A tam, czepiacie się, swego czasu na szefa Wrocławskiego oddziału ipn wzięli neonaziola, no zdarza się w tym pięknym kraju. Szczęśliwie dziennikarze narobili rabanu i wywalono typa na kopach.

    Polubienie

  4. O to chodzi, że zgodnie z pisowskim „tryndem” nobilitowania zafascynowanych herrenvolkiem nizin, do ochrony reprezentacji związek zatrudnił gangusa neonaziola.

    Polubienie

  5. O Bońku i jego niektórych decyzjach różnie można myśleć/mówić, ale niejeden z tych, co na niego mendzili jeszcze za nim zatęskni podczas rządów mecenasa disco-klepisko.

    Polubienie

  6. To przecież Boniek to najlepszy prezes PZPN w historii, do tego szczery do bólu, za co najbardziej szanuję. Jego krytyka jest bezpodstawna. Ja nie wiem, jak tego można nie widzieć, ile dobrego sie działo, po czasie chyba zobaczą..Sam wizerunek związku jak poszybował w górę wtedy.

    Polubienie

  7. @gp
    Ot, zamiast typa wyrzucić na kopach, zawieszają go w obowiązkach, jeszcze brzdąkając o „niepotwierdzonych” doniesieniach prasowych.

    Polubienie

  8. Niepotwierdzonych? Zadzwonili do sądu i im powiedzieli, że nieprawda, że jest taki proces?
    To Polska właśnie: król disco-polo, który na wysokie stanowisko się nie nadaje, ale umie pić wódkę, wygrywa wybory w znanym stowarzyszeniu. Reszta to tylko bezpośrednie konsekwencje.

    Polubienie

  9. @Grindavik

    Inna rzecz, że po kadencji „Grzesia” trudno było wizerunek związku spuścić jeszcze niżej (chyba tylko kaczor byłby w stanie).

    Polubienie

  10. Największe g…. trwało wiele lat i zaczęło się na długo przed kadencją poprzednika Laty. Za kadencji ML to po prostu tylko szambo wybiło.

    Polubienie

  11. Korupcja w piłce odbywała się od lat, za wiedzą i przyzwoleniem, a być może nawet z udziałem najwyższych władz związku. Trwało to latami i jedyne, co na tym polu Listkiewicza wyróżnia to to, że to za jego kadencji wyszło to na jaw. Żadna to zasługa i żadna to wina – po prostu w loterii „kto będzie z siebie wypluwał durne tłumaczenia” wyciągnął krótką zapałkę.

    Jak pole uprawne opanuje rój szarańczy, to się należy go pozbyć, a nie dyskutować który robal jest najgorszy. Oczywiście nie mam zielonego pojęcia, jaki to może mieć związek z piłką i PZPN-em.

    Polubione przez 1 osoba

  12. „Oczywiście nie mam zielonego pojęcia, jaki to może mieć związek z piłką i PZPN-em”
    Być może to tylko jedna z ciemnych stron świata ożywionego… – jak można się pożywić, to „robale” się zawsze znajdą.
    A gdyby tak przestać gadać i wymyślić skuteczny środek na futbolowe pasożyty? – Chociaż one ostatnio się nieźle zakamuflowały i wmawiają nam, ze chodzi tylko o dobro piłki, uatrakcyjnienie jej odbioru i emocjonalnego przeżywania.

    Polubienie

  13. @gp
    A wiesz, mnie bardziej mierził prostacki Lato, demonstracyjnie bagatelizujący wszelką rzeczywistość, ale za to zawsze gotowy zrobić z siebie idiotę. I tu właśnie widzę pewne paralele z medialną zaradnością Kuleszy, ten styl dumnej ignorancji wyniesionej wprost z bańki swoich klakierów.

    Tym razem pozwolę sobie nie widzieć związku z szyjowymi wypowiedziami Naczelnika. Przecież, jak zauważył Poinformowany Poseł, „szkód nie narobił, bo poparcia wśród młodych kobiet nie mamy i tak”.

    Polubienie

  14. A ja myślę odwrotnie – takiego jak Lato kiedy widzisz, to wiesz.

    A taki jak Listkiewicz, zachować się umie, powiedzieć coś umie, i długo trzeba, żeby się zorientować, jaki to ch.

    Polubienie

  15. Przychylę się do tezy, że to wszystko robactwo do wyplenienia, a czy gatunek bardziej wyszukany, złóg włoski, czy mniej, setkotrzysekundowiec, to mi to lotto. Jedna klika.

    A rozpatrywanie w charakterze „dobry/zły prezes” prowadzi donikąd i jest wsteczne, coś jak wiara w dobrego cara i złych bojarów. Na tym etapie rozwoju ludzie powinni rozumieć że organizacja działa, bo jej części składowe są funkcjonalne, a nie bo car dobry.

    A jak ktoś będzie się upierał że złóg włoski taki był świetny, to przypomnę że za viceprezesa robił u tego wskazywanego przez GP jako najgorszego.

    Polubienie

  16. @twojastara
    No bo, jak już ustaliliśmy, to jest dyskusja akademicka o wyższości danego rodzaju zła nad innym rodzajem zła. Nikt tutaj nie maluje obrazków czarno-białych, wszyscy wzięliśmy tylko czarne farbki. Rozmawiamy sobie tylko, którego prezesa malować najgrubszym pędzlem.

    @gp
    To chyba kwestia osobistej estetyki. Może czasami wolę nie wiedzieć.

    Polubienie

  17. @GP

    Jeżeli to jest dyskusja tylko o wizerunku, to bym polemizował, bo mi się zdaje, że to jednak za kadencji GL słyszałem wiadomą przyśpiewkę o PZPN częściej,
    nawet znacznie częściej.

    Polubienie

  18. A tak w ogóle, to fajne tematy się tu kręcą na parę dni przed mundialem, widać jaki optymizm futbolowy w narodzie panuje.

    Polubienie

  19. @antropoid, gp
    Potwierdzam, było np. takie śmieszne z modną wówczas reklamą Turbodymomana, który zawsze zawstydzał i robił o 50% więcej. W jednej z popularnych pieśni to kibice go jednak zawstydzili, je**** PZPN na 150%.

    Także w kategorii „katalizator sztuki” to Grzegorz Lato wypada najlepiej.

    „A tak w ogóle, to fajne tematy się tu kręcą na parę dni przed mundialem, widać jaki optymizm futbolowy w narodzie panuje.”
    Myślisz, że to dlatego? Ja nie jestem mundialem rozemocjonowany raczej ze względu na okoliczności – termin jest niedorzeczny, lokalizacja nieakceptowalna w kręgu kultury europejskiej (i każdej innej, poważnie odnodzącej się do praw człowieka), w dodatku Gianni Infantino odnosi się do tych kwestii zgrabnie jak Kulesza do Gruchy. Na koniec imprezy wszyscy najważniejsi przeliczą kasę i powiedzą, że święto futbolu bardzo udane. Niekoniecznie chce się pod tym zdaniem podpisywać.

    A czy Nasz Robert i Jego Reprezentacja zrobią to co zawsze na Mundialu, czy nie, to ja nie wiem czy w tej chwili jest dla mnie różnica. Nie w tym rzecz.

    Polubienie

  20. A ja tam jak widzę formę naszych czołowych zawodników i problemy Meksyku (jeden czołowy zawodnik wypadł, drugi ledwo się wyleczył), to jestem lekkim optymistą. Dałbym naszym 51% szans na drugie miejsce w grupie. Myślę, że remis w pierwszym meczu i lepsze wyniki w pozostałych, niż przeciwnik, np. nudne 0-0 z niezaangażowaną Argentyną.
    Obejrzałem kilka wywiadów z CM711 i wygląda na to, że widzi, jaka jest sytuacja, jeżeli jeszcze się przekona do Milika, to możemy wyglądać dobrze.

    Polubienie

  21. Że mundial na piachach jest idiotyzmem kupionym za łapówki, to wiadomo od początku, ale to oburzenie z powodów polityczno-humanitarnych trochę mnie bawi. Tak , jakby wcześniej nie było wielkich imprez w Rosji, Chinach…

    Polubienie

  22. @GP
    „długo trzeba, żeby się zorientować, jaki to ch.”… – to kwestia indywidualnych predyspozycji.
    „wygląda na to, że widzi, jaka jest sytuacja, jeżeli jeszcze się przekona do Milika, to możemy wyglądać dobrze”… – Fakt! Glik wspierany przez Jędrzejczyka i Bereszyńskiego (na pewno nie będzie musiał przez cały turniej prać koszulki, bo się nie pobrudzi), zabezpieczony z przodu przez Krychę, a na czubie Milik zasilany piłkami przez Grosika… – wygląda super optymistycznie.

    Polubienie

  23. Grosik i Jędza są zabrani głównie po to, by „trzymać szatnię”. Wiele ekip przejechało się na tym, gdy postanowili zabierać tylko młodych i brakowało charyzmy. Tylko starszyzna ma poszanowanie.

    Polubienie

  24. „ale to oburzenie z powodów polityczno-humanitarnych trochę mnie bawi. Tak , jakby wcześniej nie było wielkich imprez w Rosji, Chinach…”

    przezabawne. Boki zrywać.

    Polubienie

  25. @ GP, Grindavik
    Czyli sprawdzony i gwarantujący sukcesy w naszej lidze mechanizm rządów ławki staroci w piłkarskiej szatni?
    Ale jeżeli mają robić tylko za jaja (biorą udział, a nie wchodzą) to jestem uspokojony.

    Polubienie

  26. „przezabawne. Boki zrywać.”
    ______

    Jak ktoś bez podania wszystkiego łopatą nie chwyta kontekstu, to niech je sobie zrywa.

    Polubienie

  27. Faktycznie tej jedenastce małolatów „brakuje charyzmy”: – Szczęsny – 32, Skorupski – 31, Glik – 34, Bereszyński – 30, Krychowiak – 32, Zieliński – 28, D. Szymański – 27, Frankowski – 27, Lewandowski – 33, Piątek – 27, Milik – 28.
    Uzupełnienie o szanowaną starszyznę było niezbędne…

    Polubienie

  28. @antropoid
    Wybacz, ale nie rozumiem. Tak, już kiedyś wcześniej zdarzało się, że wybór gospodarza wzbudzał etyczne kontrowersje. W jaki sposób to powoduje, że mamy się nie oburzać? Czy wolno się oburzać tylko na nowe zjawiska?

    To oczywiście pewna hiperbola, ale może nie powinniśmy się oburzać raszyzmem, skoro już wcześniej był faszyzm?

    Polubienie

  29. @alp
    Fajne zestawienie. Podoba mi się.

    Kolejnym zupełnie niezwiązanym faktem niech będzie zatem, iż zdaniem współczesnych paleontologów wiele dinozaurów miało pióra. Może to Naszym doda skrzydeł.

    Polubienie

  30. „Może to Naszym doda skrzydeł”… – lotna refleksja. Podoba mi się.
    …………
    Ciekawy wieczór nas czeka. Najpierw nasi zmierzą się z Chile, a później Meksyk ze Szwecją.
    Będzie co porównywać, nawet jeżeli to tylko sparingi i „korespondencyjne porównanie”. Mnie głównie będzie interesowało zdolność naszej reprezentacji do szybkiej gry, bo naszym rywalom w Katarze tego odmówić nie można, a w katarskich temperaturach to może decydować o wszystkim.

    Polubienie

  31. Akurat ciebie niewychowany przemądrzalcu najmniej powinno interesować, żebyśmy tu zaczęli dyskusję o idiotach i cynikach.

    Polubienie

  32. No i już widać jak na dłoni, że Żurkowski nie miał prawa być powołany, a Szymański nie ma prawa znaleźć się w podstawowym składzie.

    Polubienie

  33. Za chwilę zagrają na mundialu dwa mecze z kadrami z tego samego regionu i wyżej od Chile notowanymi. Jeszcze większy ból zębów niewykluczony, bez oglądania powtórek ze sparingowej kopaninki.
    A gdyby się udało coś ugrać, będzie chociaż miłe zaskoczenie.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s