Wyznanie ojkofoba

Wolę mundiale bez Polaków. Z czterech, które przeżywałem z bliska jako korespondent, najmilej wspominam ten w z roku 2002 –  spędzony w całości w Japonii, ekipa Engela dawała wówczas ciała wyłącznie na stadionach koreańskich – oraz ten z 2010, rozgrywany w RPA – na który Polacy w ogóle nie zdołali się wprosić. Na obu penetrowałem obcą kulturę i smakowałem fajny futbol, wolny od obowiązku donoszenia o tradycyjnych klęskach narodu, który nie umie się pogodzić z faktem, że do tej kopania piłki się nie nadaje.

Turnieje z 2006 i 2018 roku błyskawicznie, już po spartaczonych meczach inauguracyjnych, przeistaczały się w oczekiwanie, kiedy nasi piłkarze wreszcie pójdą sobie precz. Gdy oberwali od Ekwadoru czy Senegalu, stawało się jasne, że jak zwykle wszystko przepadło, nie było sensu łudzić się i przedłużać agonii – ich oraz naszej, zwłaszcza mojej. Wypatrywałem końca mundialu polskiego, by rozpocząć mundial właściwy. Wzbogacić harówkę korespondenta o delektowanie się osobnością święta, jakim są futbolowe mistrzostwa świata. Stanowiące cel sam w sobie, cel najwyższy, wznioślejszy od uprawianej co sezon młócki w Champions League.

Zdaję sobie sprawę, że brzmię jak przyszły oskarżony o ojkofobię – modny dzisiaj zarzut, nasza polityczna poprawność zobowiązuje do wytrwałego tropienia wewnętrznych wrogów narodu – ale urosłem już zbyt duży, by udawać, że w cokolwiek wierzę, czegokolwiek od reprezentacji Polski oczekuję. Już nawet nie cierpię na PTSD, raczej dziwię się, że mogłem się przejmować. Za mojego dorosłego życia nasi piłkarze przegrali wszystkie mundialowe mecze, które miały jakąkolwiek stawkę. A ostatni wygrany zdarzył się 36 lat temu. Przyzwyczaiłem się, podczas Euro 2016 ledwie radziłem sobie z sukcesem psychicznie. Naszym wychodził mecz za meczem, a ja zapominałem języka w gębie, palce nie chciały stukać w klawiaturę.

Szybko zeszliśmy na ziemię i dzisiaj oczywiście nie podejrzewam, że drużyna Czesława 711 Michniewicza poderwie się do lotu. Niby PZPN oddał ją bodaj najlepszemu merytorycznie kandydatowi na selekcjonera wśród polskich trenerów – metodycznego, potrafiącego porządnie zaplanować pojedynczy arcyważny mecz z silnym rywalem, mającego w dorobku imponujący epizod z kadrą narodową (seria zwycięstw młodzieżówki z Portugalią, Belgią i Włochami), jak dotąd niezawodny w pracy z seniorami (pokonał Szwecję i Walię, realizując oba zadania). Jego drużyna prezentuje się jednak byle jak, mnóstwo w niej dziur: piłkarze, którzy od tygodni lub wręcz miesięcy nie grają wcale; lider defensywy dryfujący niebezpiecznie strefy spadkowej we włoskiej Serie B; środkowy pomocnik wracający z tłustopłatnego zesłania w saudyjskiej piaskownicy; ciągnąca się od wieczności niezdolność młodzieży do wskoczenia w korki wciąż tych samych liderów, coraz bardziej oddalających się od ukończenia trzydziestki. Ktoś pamięta, co łączy Kacpra Kozłowskiego (ur. w 2003), Kamila Piątkowskiego (2000), Jakuba Modera (1999), Tymoteusza Puchacza (1999), Kamila Jóźwiaka (1998) i Dawida Kownackiego (1997)? To najmłodsi członkowie kadry na ostatnie mistrzostwa kontynentu – i żaden nie poleciał do Kataru. Przepadli z różnych powodów, niektórych przewrócił pech. Tak czy owak dołączyli do innych nowicjuszy, którzy w minionych latach próbowali, ale nie podołali. Dlatego wciąż trzymamy się Glików i Krychowiaków, a nawet wracamy do Grosickich i Jędrzejczyków. Raczej łatamy starą reprezentacją, niż szyjemy nową.

Dlatego na inaugurację z Meksykiem nie pojadę podekscytowany, emocje związane z piłką odczuwam letnie, zmysły angażuję raczej w badanie okoliczności mundialu, jakiego nie było i, jestem pewien, nigdy nie będzie – groteskowego, wielopiętrowo absurdalnego, rozgrywanego w systemowo łamiącym prawa człowieka, autorytarnym kraju, który rozbija się po futbolu z odpychającą bezceremonialnością, nie szanując nikogo i niczego. Nie chciałbym tutaj mieszkać, ale nawet przez ułamek sekundy nie rozważałem bojkotu mundialu. Odwrócić mogą się kibice. Piłkarze, trenerzy, sędziowie, realizatorzy transmisji telewizyjnych czy dziennikarze mają zadania do wykonania, a moje zasadniczo polega na uczciwym, rzetelnym opisywaniu każdej rzeczywistości, nawet brzydkiej czy unurzanej w ludzkiej krzywdzie. (Temat rozwinąłem w osobnym tekście do gazety, a wcześniej o etycznych dylematach związanych z globalnymi imprezami sportowymi pisałem już do magazynu „Kopalnia”).

Nad paranoją przyznania organizacji mistrzostw Katarowi znęcam się publicystycznie od dekady, a teraz zafascynowany przeczesuję Dohę i przyległości. Zafascynowany osobnością państwa, w którym jego obywatele są mniejszością – poddanych emira jest ledwie 330 tys., mniej niż Hindusów (700 tys.), Banglijczyków czy Nepalczyków (po 400 tys.). I w którym ludzie stanowiący fundament społeczeństwa, bo wykonujący wszystkie niezbędne mu prace, nie mają mnóstwa przywilejów otrzymywanych przez kastów panów za darmo, niezależnie od zasług. Panuje tu w istocie apartheid, choć oczywiście odmienny, „łagodniejszy” niż w RPA. A przecież gdyby imigranci znienacka zniknęli, to wszystko by się zawaliło.

Prawie każdego, z kim wchodzę w interakcję, pytam o narodowość (nie dziwią się, są przyzwyczajeni), więc wiem, że przez pierwsze 48 godzin po wylądowaniu rozmawiałem z przybyszami z Bangladeszu, Egiptu, Ghany, Gwatemali, Indii, Jemenu, Kazachstanu, Kenii, Libanu, Nigerii (mój nowy kumpel Sunshine, w tym kraju mają wspaniałe imiona), Pakistanu, Somalii, Sri Lanki, Sudanu, Tanzanii, Tunezji oraz Ugandy (nie wiem, czy wszystkich spamiętałem). Z każdą godziną czuję się coraz bardziej skołowany, bo wielu z imigrantów opowiada o Katarze ze szczerym uwielbieniem, wręcz wdzięcznością. I kiedy Clinton (uciekł z rozgardiaszu Kampali) przekonuje mnie, że mieszka we wspaniałym kraju – lubi katarski porządek, pracodawcy zawsze traktowali go dobrze, władzy od kilku lat dba o bezpieczeństwo na budowach – to nęka mnie podejrzenie, czy aby ktoś mu nie płaci, żeby chwalił. Wielokrotnie jednak trafiam na ludzi, którzy nie mają ani pojęcia, że jestem dziennikarzem, ani powodu, by wciskać kit. Nikt ich nie usłyszy, nie zidentyfikuje. Opowiadają o swoim życiu, o zaprzyjaźnianiu się z odległym od domu krajem, w którym mieszkają od 5, 10 czy 15 lat. O nich też jeszcze napiszę dla Wyborcza.pl, na razie przeczuwam tylko, że moja dezorientacja będzie w trakcie mistrzostw rosła i, jak to zwykle bywa po bezpośrednim kontakcie, skomplikują mi się opinie na różne sprawy. Rzeczywistość przyswajana bezpośrednio często okazuje się bardziej złożona niż poznawana przez filtr nałożony przez zagranicznych reporterów. A ta katarska – jak mi zaczyna zdawać – może się okazać jednym z najbardziej pasjonujących zaułków, w jakie wdepnąłem.

Na razie wydaje się, że gospodarze bezczelnieją, nie mają skrupułów. Oszukali kibiców (niefajnie) oraz FIFA (fajnie, cwaniaki trafiły na lepszych cwaniaków) w sprawie piwa i pewnie jeszcze nas zaskoczą. O polskiej reprezentacji za dużo nie myślę, piłkarze muszą mnie najpierw natchnąć. Po cichutku liczę, że niespodziankę sprawią Urugwajczycy, od zawsze jedna z moich ulubionych reprezentacji. Marzy mi się, by złamany został oligopol wielkich futbolowych nacji – od 70 lat turniej wygrywają tylko potentaci tworzący wielką europejską piątkę, Argentyna lub Brazylia. Intryguje mnie, czy z mroku ucieką wreszcie Niemcy, którzy przywieźli eskadrę wybitnie zdolnych atakujących (Musiala, Adeyemi, Moukoko).

I oczywiście jeszcze jedno wielkie pytanie: czy przybędzie tu zauważalna liczba zagranicznych fanów, czy gospodarze porozdają flagi finalistów mundialu opłaconym mieszkańcom Dohy, którzy będą wciskać światu kit. Oczywiście imigrantom. Katarczykowi nie wypada się wygłupiać, zawsze poci się za niego parobek.

*Zdjęcie najpiękniejszego sportowego trofeum zrobił Rhett Lewis.

*Przy okazji serdecznie polecam wywiad – uprzedzam: bardzo długi – ze Zbigniewem Rokitą, kibicem małego futbolu, ubiegłorocznym laureatem nagrody Nike i autorem rewelacyjnej sportowo-politycznej, reportażowej książki „Królowie strzelców”. Znajdziecie go tutaj.

393 myśli na temat “Wyznanie ojkofoba

  1. @Antropoid
    1. Z Argentyną wynik 0-2 dawał awans, z Francją już 0-1 nie, a i tak nawet remis mieliśmy nieco dłużej w pierwszym, niż drugim, a jeśli nie liczyć karnego z d, to takich sytuacji, jak Francuzi, Argentyna nie miała. Miała dopiero w drugiej połowie po nieudanych zmianach.
    2. Przegrywając z Argentyną byliśmy całkiem blisko strzelenia gola, z Francją nie. Zresztą ciekawe, że zapomniałeś o tej główce Glika. Wcześniej z Francją mieliśmy raptem jedną dobrą sytuację, czyli w sumie tyle samo, co w drugim meczu. Niby pressing lepiej wyglądał, ale w sumie nic to nie dało, a straciliśmy więcej goli i nie ma się co oszukiwać bramą z powtórki karnego po upływie doliczonego czasu, mecz był już rozstrzygnięty.
    Więc jak ktoś mi chce opowiadać, że zmiana ustawienia z Francją cokolwiek dała, poza pustym posiadaniem, to chyba nieuważnie mecz oglądał.

    Polubienie

  2. Czyli chcesz powiedzieć, że wszystkim się zdawało, że Polska gra jeszcze, a tylko Ty jeden się połapałeś, że to echo grało?

    @takich sytuacji, jak Francuzi, Argentyna nie miała.
    Odważniejsza gra z dobrym rywalem musi oznaczać ryzyko, poza tym, co za bzdury – te strzały, do których dochodzili Argentyńczycy (niecelne, lub obrony Szczęsnego), to była fatamorgana?…

    @remis dłużej niż z Francją
    No…To jest cholerna różnica, czy gol stracony w ostatniej minucie przed przerwą, czy w pierwszej po przerwie.

    @główka Glika
    Wow, rzeczywiście sytuacja z gatunku mrożących krew, na pewno to ten sam kaliber szansy, co ta Zielińskiego + dobitka (w dodatku przy 0-0, a nie 0-1, jak główka Glika).

    Chyba faktycznie ktoś ten mecz nieuważnie (i to bardzo) oglądał.

    Polubienie

  3. 1. Na pewno Argentyna miała do przerwy jedną okazję więcej, może dwie, ale tak klarownej jak Giroud na pustą – nie.

    3. No jednak niewiele brakło do gola, może pół metra.

    Zgadzam się, że takie jest ryzyko, pytanie, czy lepiej je podejmować, czy nie, wg mnie nie ma różnicy jeśli chodzi o efekt. Natomiast uważam, że to nie my zdecydowaliśmy o takim obrazie gry, tylko przeciwnik.

    Polubienie

  4. @gp
    Z Argentyną wynik 0:2 awans dawał lub nie dawał. Broniliśmy w ciemno i czas pokazał, że się udało.

    „Przegrywając z Argentyną byliśmy całkiem blisko strzelenia gola, z Francją nie.”
    4 strzały 0 celnych. Zwykle się wtedy wygrywa. 2:1.
    Nasze xG za drugą połowę to 0,08. Taka ta główka Glika była groźna, że 2 takie wpadają na 25. Z Francją nieco więcej…

    W meczu z Francją różne serwisy podają różnie, niektóre wręcz twierdzą, że Polska miała wyższe xG, nikt nie uzbierał Francuzom więcej niż 1,9 okazji. Argentynie nikt nie uzbierał mniej niż 3.

    Naprawdę trudno się oprzeć wrażeniu, że dane przeczą Twoim tezom.

    Polubienie

  5. @pieniądze

    Dwie rzeczy w jednej – powyższej – kwestii:

    1) pierwsza (ważniejsza): jak wielokrotnie dowiedziono, mamy prawdopodobnie najgorszy w Europie wynik, gdy zestawimy jakość piłkarstwa z pieniędzmi w szeroko pojętym systemie;

    2) druga (plotkarska): historia z premią od premiera (jeśli prawdziwa), to byłaby absolutna kwintesencja naszego futbolu i państwa w ogóle, to byłoby właśnie podsumowanie katarskiej misji

    Polubienie

  6. Byłaby w tym mądra i głęboka ironia losu, gdyby kariera Czesława Michniewicza jako trenera reprezentacji Polski została zakończona nie przez:
    1/ niewyjaśnioną kwestię siedmiuset połączeń telefonicznych, czyli cień podejrzenia o korupcję na ogromną skalę,
    2/ strategię i koncepcję gry na Mundialu zmieniającą piłkarzy w spiętych i zestrachanych paralityków,
    3/ podwójne morderstwo: radości gry u zawodników oraz radości oglądania u kibiców,
    4/ coś na kształt zdrady stanu, czyli odebranie społeczeństwu dumy ze swojej reprezentacji oraz wiary w lepszą przyszłość narodu, który wydał takich talentem świata obywateli jak Wojciech Szczęsny,
    ale przez:
    5/ frajerską przepychankę z prezesem Cezarym Kuleszą o pieniądze.

    Polubienie

  7. @koziołek

    I co z tego, że xG było niskie, skoro piłka minimalnie minęła bramkę. Zapewne wielu innych oddałoby kiepski strzał, ale akurat ten był dobry i mógł skończyć się golem. Zresztą słyszałem, że strzały Mbappe, z których padły gole miały 0,05 i 0,06, więc strzał Glika był lepszą okazją 🙂

    To nasze 1,9 to pewnie ok. 0,9 karny i zsumowane 3 strzały w akcji Zielińskiego widocznie dają całego gola w xG, tyle, że jakoś nie na boisku. Widocznie jeżeli byłaby jeszcze jedna dobitka, to jedna akcja miałaby więcej niż 1xG ;)))

    Coś w tych xG ewidentnie nie gra.

    A kolega wyżej przedstawia w pkt 2-4 kolejną odsłonę kibicowskiej g-burzy, której poprzednią odsłoną było „jak mogli przy 1-0 w 90 min. odpuścić pressing pod bramą rywala? Hańba!” O tym już trochę zapomniano i o tym drugim też się zapomni, mam nadzieję. Nawet wczorajsze 0-4 do przerwy nikogo nie otrzeźwiło i nadal słyszę opinie typu „druga najgorsza drużyna na mundialu”.
    Polacy naprawdę potrzebują jakiejś terapii, bo tego nie idzie wytrzymać…

    Polubienie

  8. @gp
    Lansujesz tezę, że ataki Polski były bezowocne, a kosztowały jakość w obronie. Dane przeczą obu tym tezom, ogólny odbiór społeczny także. Może Cię to nie przekonywać, oczywiście, ale argumentów po Twojej stronie, twardych czy miękkich, na razie nie ma. Wziąłeś się zatem za podważanie powszechnie respektowanych narzędzi, ale nawet nie sprawdziłeś co mówią, tylko bazujesz na własnych spekulacjach na ich temat.

    To ja też sobie pospekuluję – zaraz się zdziwisz, że nikogo tu w ten sposób nie przekonałeś.

    Polubienie

  9. A, jeszcze mała złośliwość, bo parszywy humor mam.
    Zarzucałeś antropoidowi, że podstaw nie rozumie, więc uznajmy to za lekcję dla średnio zaawansowanych.

    Nie, ten strzał nie był dobry, bo niecelny strzał nigdy nie jest dobry, gdyż nie ma szansy prowadzić do gola.

    Polubienie

  10. Taa, lepszy taki, który ledwo doturla się do bramkarza i jeszcze w statystykach wypadnie jako celny.

    Ja już wiem, dlaczego Polacy nie świętują powstań śląskich i wielkopolskiego.
    Co z tego, że wygrane, skoro w bylejakim stylu? Nie to, co efektowna klęska w Warszawie!

    Polubienie

  11. Co się „ledwo doturlało”?
    Żyjesz jakimiś mitami, które sam tworzysz i wrzucasz to na forum, jakby ludzie nie mieli telewizji i mecze znali ze słyszenia.

    Polubienie

  12. Odprawa idealnego trenera kadry, który będzie bożyszczem kibiców i mediów:

    „Chłopaki, pamiętajcie: najważniejsze, żebyśmy szybko stracili bramkę. Dzięki temu rywal się cofnie i odda nam piłkę, a my będziemy mogli atakować, więc nawet jak przegramy, to i tak nas pochwalą i napiszą, że zagraliśmy dobry mecz”.

    Polubienie

  13. Na razie moje typy 7-0. Brawo Maroko. Hiszpanie tak jak Lewandowski nie potrafią z 11 metrów strzelić gola. Kompromitacja.

    Polubienie

  14. @gp, antropoid
    Analogia może nieidealna, ale trochę jakby występy Legii w LM, więc trochę może Jacek Magiera. I co poradzić, że wolimy dostać 4-8 i zobaczyć trochę grania, niż stać w polu karnym i trzymać kciuki, że skończy się na 0-2 (czasem może by się udało, a czasem 0-6).

    Polubienie

  15. Trochę miałem w pamięci mecze Sousy z takimi rywalami, jak Słowacja, Szwecja, czy Węgry, ale o nikogo konkretnego mi nie chodziło.

    Polubienie

  16. Leao trochę mi zepsuł całokształt, bo już byłem pewien, że po wpuszczeniu Pomady na boisko skończy się strzelanie Portugalii.

    Polubienie

  17. Ale piłkarze Maroka to bezczelni, dwa z trzech trafionych puścili w środek.

    Smutny ten Ronaldo. Smutne 20 minut. Cóż, wszystko kiedyś się kończy.

    Polubienie

  18. @Sousa

    No, on na pewno każe piłkarzom szybko tracić gola.
    Bereszyńskiemu dać się ogrywać „siatką” i przewracać, Jóźwiakowi odsuwać, Szczęsnemu bronić jak na kacu etc.

    Polubienie

  19. @414

    Coś mi mignęło ostatnio o aferze premiowej czy coś, i zaświeciła szansa że Czesio może pofrunąć. Bodaj jak wszedł temat hajsu od pinokia, to z 711 wyszły prawdziwe kolory i pokazał w szatni jakie ma priorytety. Aż zbyt piękne by to było.

    Polubienie

  20. Powodów do radości nie ma… – wystarczy posłuchać pomeczowych dyskusji dziennikarzy z „ekspertami od meczowych kreskówek” na Polsacie czy TVP Sport.
    Wczoraj w Polsacie kontynuowano jazdę po Czesiu: – styl, 711, 30 mln, żeby skonkludować, że cele osiągnął a w piłkę „umi”, więc nie wiadomo czy jego odwołanie to najlepszy pomysł.
    Ponieważ 30 mln to już nie premie tylko rozwój piłki więc gładko dyskusja przeszła na jej katastrofalny stan. Totalnie pojechano po całości, koncentrując się jednak na beznadziejnym szkoleniu młodzieży i wyszkoleniu trenerów. To umożliwiło gładkie przejście do poszukiwania odpowiedzi na pytanie: – jeżeli nie Czesiu to kto?
    Trenerzy zagraniczni zostali odrzuceni jednomyślnie… – nie pasują do naszej kultury piłkarskiej i nie znają specyfiki naszej kopanej!
    Poważne zakłopotanie wywołał kolejny problem, który z polskich trenerów? – Po wymianie ble. ble. przez aklamację ustalono: – Nawałka!
    P.S.
    Na szczęście wcześniej były dwa znakomite mecze. Najpierw Maroko wywaliło z turnieju Hiszpanię, a później Portugalia rozgromiła Hiszpanię.

    Polubienie

  21. Przepraszam do było na TVP, z Polsatu uciekłem jak tylko zobaczyłem Engela wśród „ekspertów:. W ramach „wyboru pomiędzy dżumą, a cholerą… – wybrałem Wdowczyka.

    Polubienie

  22. Nawet jak 711 wywalą to nie ma się z czego cieszyć – na bank przyjdzie ten sam kaliber. Kopana jest w tym kraju skazana na wegetację (albo raczej na dogorywanie), dopóki nie trafi się rząd i minister, który będzie potrafił doprowadzić do końca to, co próbowali zrobić Dębski i Lipiec. Jak widać po historiach obu panów ryzyko jest dosyć spore przy tej robocie, więc nie obstawiałbym, że stanie się to w tym stuleciu…

    Zresztą tak patrząc na historię związków sportowych w tym kraju (najnowszy piękny rozdział pisze PZT) to, jako zdeklarowany fan decentralizacji władzy i samorządów, uważam, że generalnie polscy sportowcy nie powinni sami o sobie decydować. Zwyczajnie nie mają do tego predyspozycji, coś jak ruscy do demokracji

    Polubienie

  23. @GP Brawo! O to właśnie chodzi. Statystyki czy xG zawsze promują strzały celne a one czasem są podaniami do bramkarza. Też duzo bardziej cenię i uważam za groźniejsze i bardziej prawdopodobne do wpadnięcia np.petardy w słupek lub główki tuż obok. Nie wiem czego koledzy tak jadą po Tobie i tego nie rozumieją. Przecież miałeś na mysli ogolnie „słabe strzały w światło bramki” a nie, że jakiś konkretny nasz na tym mundialu.

    Polubienie

  24. Kolega Koziołek pewnie wykłada matematykę, że opiera się głównie na twardych danych, ale w piłce tak to nie działa. Liczy się w dużej mierze wrażenie ogólne- tzn.czy te akcje przeciwnika wyglądały na groźne, czy były intensywne, jak reagowała obrona, bramkarz, czy czuć było zagrożenie. To każdy kibic oceni bez żadnych statystyk.

    Polubienie

  25. @grindavik
    Wrażenia są subiektywne i każdy ma swoje, więc „każdy kibic oceni” i każdemu może wyjść inaczej. Jak dwóm osobom wychodzi inaczej, to trzeba się odwołać do czegoś innego. Inaczej rozmowa nie ma sensu.

    Przepraszam, że staram się prowadzić sensowne rozmowy a nie przekrzykiwać na temat tego, czyje wrażenie jest najwrażeńsze. Ale bez obawień – amatorów wrażeniologii też tu znajdziesz.

    Polubienie

  26. @GRINDAVIK

    ” xG zawsze promują strzały celne”

    niewiele padło tu na forum stwierdzeń dalszych od prawdy.

    „bardziej prawdopodobne do wpadnięcia np.petardy w słupek lub główki tuż obok.”

    Co do strzałów tuż obok, zapewniam iż one mają dokładnie 0% szans na to by nie być obok i wpaść i może wrażenie robią, ale gola po niecelny strzału nigdy nikt nie zobaczył. No chyba przy nieszczelne bocznej siatce i pijany arbitrze w b-klasie.
    Strzał w słupek może wpaść ostatecznie, albo bezpośrednio, albo szczęśliwie(vide: Krzynówek z Portugalią). TU się o odsy spierał nie będę.

    Naukowcy dawno rozkminili, że ludzie „na oko” to słabo takie rzeczy kalukujo, czy to piłkarsko, czy w innych aspektach. Zaraza, całe „Idź na całość” opierało się o tę prawdę xD

    Natomiast jak już o wrażeniach, podzielę się jednym – pamięta jak podczas kolejnego pomeczowego studia, któryś z gości użył oklepanego frazesu „tu mógł być wynik hokejowy”. Lubią się odpowiedzialni za transmisję po napawać ileż to goli mogłoby wpaść. A potem zastanowiłem się ile wpada i jak często są hokejowe. I uznałem że może jednak trochę w te nudne liczby popatrzę, a nuż dowiem się czegoś.

    Polubienie

  27. Jeszcze w temacie tych 30 baniek:

    – Przecież gra się o forsę, nie?
    – Gra się żeby WYGRAĆ.

    Tak mi się nasunęła najważniejsza kwestia z jednego bardzo znanego filmu, bo akurat dziś zmarł ten, który ją wypowiedział.

    Polubienie

  28. @Grindavik
    No właśnie xG nie oceniają w ogóle strzału, tylko prawdopodobieństwo strzelenia gola z danego punktu. Przynajmniej takie jest założenie, a szczegóły jakie są, to nie wiem, bo co innego strzał do pustej niekrytego napastnika, a co innego kiedy obrońca popycha, piłka na wysokości biodra, a w bramce dodatkowo dwóch obrońców, i nie wiem, na ile xG to uwzględnia, w dodatku co źródło to inny wynik. Natomiast w xG strzał niecelny się jak najbardziej liczy, na tyle, na ile to rozumiem.
    Natomiast nie lubię traktowania wybranej statystyki jak wyroczni. A już szczególnie tej o strzałach celnych i niecelnych, tu na pewno xG jest lepsze do oceny kreatywności. Natomiast to też może być dobre narzędzie, które może coś powiedzieć o jakości strzałów i decyzji kiedy je oddawać.

    Polubienie

  29. https://www.sportskeeda.com/football/expected-goals-xg-xa

    Khem, może ja jestem jakiś inny, ale jak już się wypowiadam na jakiś temat to wpierw sprawdzam podstawowe fakty na temat, w którym się wypowiadam.

    @ Dębski i Lipiec
    Nie wiem na ile oni byli odpowiedni (Ty też tego nie wiesz), natomiast wiem, że byli jedynymi którzy spróbowali ogarnąć temat systemowo. Bez posprzątania gnoju w OZPNach i zmiany sposobu wyłaniania i kontroli zarządu PZPN to można sobie dalej marzyć o niebieskich migdałach i pisać smuty na blogu.

    Polubienie

  30. Weź, człowieku, Dębski tak chciał to ogarnąć systemowo, żeby mafia opanowała PZPN, sorry, ale ja to akurat doskonale pamiętam, bo to było w szczycie moich zainteresowań futbolem.

    Polubienie

  31. @xavrasw

    Wiesz co, ja organicznie nie ufam kolesiom utaplanym po uszy w szarej strefie – a biorącym się głośno, w świetle kamer za „robienie porządku” gdzie indziej.

    W dodatku akurat w dyscyplinie, gdzie jest największe zainteresowanie publiczne, no i rzecz jasna – KASA (choć nie z ministerstwa) 🙂

    Polubienie

  32. A wracając do xG, to wg źródła, które znalazłem, zarówno w fazie grupowej, jak i po II rundzie, Holandia jest gorsza od Polski.
    Maroko zresztą też, i to wyraźnie, ale akurat to było do przewidzenia.

    Polubienie

  33. @Lipiec

    Kaman, zarzuty za przechodzenie na czerwonym nie dostał. Patrząc po rezultatach albo próbował nie niszczyć układy, tylko nimi potrząsnąć, żeby siebie wkręcić, albo faktycznie chciał coś zmienić, co potrwało miesiąc dwa, aż dostał ofertę którą postawił wyżej aniżeli domniemane szlachetne pobudki.

    Polubienie

Dodaj komentarz