W najgłębszej podstawówce wszyscy zbieraliśmy znaczki pocztowe. Do sklepu filatelistycznego na ówczesnej ulicy Koniewa w Bielsku-Białej jeździliśmy choćby po to, żeby się pogapić, pomarzyć o włożeniu do własnego klaseru szczególnie pociągających serii – nie cennych dla znawców, lecz kolorowych, wypuszczonych przez poczty z egzotycznych krajów, podejmujących ciekawą dla chłopców tematykę. Kupowaliśmy rzadko, to nie było tanie hobby.
Zbiory przynosiliśmy do szkoły, żeby się poprzechwalać i powymieniać. Na najcenniejszym pojedynczym znaczku biegł z piłką zawodnik w klasycznym stroju reprezentacji Brazylii – kanarkowej koszulce, niebieskich spodenkach. Nie był podpisany, ale zgodnie nazywaliśmy go „Pele”. Co chcesz za „Pelego”? Oddasz „Pelego” za całą zieloną bułgarską serię (nigdy nie zapomnę: kosztowała 4 lewa i 40 stotinek, ojciec kupił ją na wakacjach w Warnie)? A może chcesz jemeńskich kosmonautów i Kaczory Donaldy z Antiguy i Barbudy? Negocjacje były trudne, najlepszy znaczek stanowił ideał – pochodził z niezidentyfikowanej Dominiki (nie mylić z Dominikaną), bił po oczach brazylijskimi jaskrawościami, zawierał w sobie naszego futbolowego bzika. Dla nas absolutne arcydzieło filatelistyki.
Wpatrywałem się w „Pelego”, jeszcze zanim objawił mi się dotyk Diego Maradony, zanim na zawsze wpłynął na moje życie meksykański mundial w 1986 roku – i zanim przeczytałem pierwszą piłkarską książkę, którą była właśnie biografia brazylijskiego gracza wszech czasów. Wzięta z osiedlowej biblioteki, wracała do mnie wielokrotnie, wymiąłem ją prawie do rozpadu.
W tamtych czasach nie tworzyłem jeszcze sztywnych hierarchii. Mogło być kilkunastu najlepszych sportowców, nazwiska głównych idoli zależały od dnia tygodnia – nie widziałem w tym sprzeczności, braku logiki, nie potrzebowałem dokonywać ostatecznych rozstrzygnięć. W schematy zaciągnęła mnie dopiero dorosłość, a klęski dopełniło zajęcie się dziennikarstwem. Zajmujesz się sportem, to musisz całe życie wyrysowywać rankingi, tabele i inne upraszczające rzeczywistość bohomazy.
Od pewnego czasu coraz częściej od tych przyruchów uciekam. Zamiast strzelistych klasyfikacji, które ustalają kolejność najwybitniejszych, wolę płaskie mapy, na których najwybitniejsi sąsiadują, mieszkają obok siebie. Nie są równi – są różni. Maradona jest najpiękniejszy, i Riquelme jest najpiękniejszy, i Zidane też. Każdy się mieści w moim panteonie, wielkość każdego opisałbym innymi słowami. Pele prawdopodobnie górował nad wszystkimi wszechstronnością, atletycznością, potrafił „wspinać się po niewidzialnych schodach” – jak pisał po akrobacjach i strzałach głową Brazylijczyka niezrównany Eduardo Galeano. Maradona i Messi mogli pierwszemu z królów futbolu dorównywać – lub nawet przewyższać go – jako piłkarze, ale ustępowali mu jako sportowcy. Słowo „prawdopodobnie” jest tu niezbędne, bo Pele był fantazmatem, mitem, legendą jak Robin Hood czy Tecumseh. Nie mogłem go oglądać, na pewno wiem tylko, że Edson Arantes de Nascimento było pierwszym tak długim, obcym imieniem i nazwiskiem, które znałem na pamięć.
Mój tekst o Pelem napisany w sposób klasyczny – i obszerniejszy, z próbą zmierzenia się z pytaniem, czy zasługuje na tytuł największego – przeczytacie w „Gazecie Wyborczej”. Tutaj dorzucam tylko obrazek z chłopięcego świata, w którym realne niczym nie różniło się od wyobrażonego. Tamten piłkarz z filatelistycznego był bezimienny, był po prostu Brazylijczykiem. Znaczek wydano zresztą z okazji mundialu 1974, na który jedyny w historii trzykrotny medalista mistrzostw świata już nie poleciał. Ale my nie mieliśmy żadnych wątpliwości, o tożsamości zawodnika na obrazku w ogóle nie dyskutowaliśmy. Pele był synonimem piłki nożnej.
A znaczek z Dominiki można do dzisiaj kupić na Allegro. Za 7,90 zł.
Tylko, że tu nie ma tak na serio korzystnego rozwiązania. Opozycja głosująca przeciw – wychodzi na prorosyjską, głosująca za – na kolaboranta PiSowietów, którzy jakby nie patrzeć dostali właśnie paliwo wyborcze… Błędne koło, dom wariatów.
Kto ma horyzonty myślowe szersze od igielnego ucha mógł się domyślać, że dopuszczenie tej mafii drugi raz do władzy w 2015 okopie ją tam na lata.
Co nie zmienia faktu, że opozycja w Polsce to … (tu wstawić dowolne słowo), spora jej część zachowuje się tak, jakby obecna władza była dla jej interesów korzystniejsza, niż wygrana opozycyjnych konkurentów, czy nawet zjednoczenie się…
Ja po dawnemu nie mogę się pozbyć wrażenia, że jesteśmy robieni w ciężkiego wała i poza tą całą medialną nap…nką dla naiwnych, odchodzi tam jakieś pokątne dogadywanie się kaczystów z opozycją.
No bo niby przed kamerami chcieliby się rozliczać, stawiać przed sądami/trybunałami, pozagryzać, potopić w naparstku pomyj etc. ale tak ogólnie, to nikomu z jednej i drugiej strony krzywda się nie dzieje.
PolubieniePolubienie
@Alp Ale to naprawde wolałbyś by środki z kpo dalej były blokowane? Ileż można czekac?
PolubieniePolubienie
W sumie nigdy nie chciałem tu o polityce, ale:
To jeszcze nie koniec, jest Senat i można uchwalić poprawki.
I po drugie: ile razy mam słuchać/czytać, że opozycja fszysko źle, wam wszystkim to chyba jakaś druga zmiana podsuwa, a wy łapiecie.
PolubieniePolubienie
No widzisz – jak zwykle „nam wszystkim” ciągle ktoś „coś podsuwa i to my łapiemy”, a Ty jeden nigdy się nie dajesz.
I tak trzymaj, status quo tego forum zachowane.
PolubieniePolubienie
A z punktu widzenia matematyka:
Zaprzeczeniem „opozycja fszystko źle” jest raczej „opozycja cuś dobrze” niż „ale z was banda osłów”. W ogóle wygłoszenie zdania „ale z was banda osłów ” zaprzecza wyłącznie tezie „jestem inteligentnym człowiekiem o rozsądnych umiejętnościach komunikacyjnych”.
PolubieniePolubienie
Czytam że Petkovic.
PolubieniePolubienie
Przepraszam. Sam kiedyś apelowałem, żeby na bloga nie przenosić polityki. Ale dzisiaj mnie poniosło…
PolubieniePolubienie
Jakiś randomowy serwis twierdzi, że Kołtoń donosi, że był kontakt z Simeone, lecz Argentyńczyk odmówił.
Z kolei sport.pl wskazuje na Petkovicia, który ponoć „oczarował na rozmowach”. Fajnie by było.
PolubieniePolubienie
He, he, chcemy grać ładnie, więc dzwonimy do Simeone…
PolubieniePolubienie
To chyba coś w stylu „chcemy być w centrum uwagi gdy Dokonujemy Wyboru, więc dzwonimy pod gorące numery i udajemy ważnych”.
Swoją drogą uważam, że Tite byłby fantastycznym wyborem, skoro już przy bajkowych nazwiskach jesteśmy.
PolubieniePolubienie
Tak sobie pomyślałem, jak mogłaby wyglądać kadra pod wodzą Simeone i jedno byłoby oczywiste: zmiana kapitana na Góralskiego.
PolubieniePolubienie
A ja sobie pomyślałem, że powinno się zakazać wpuszczania tego Jonasza z pałacu na zawody, w których startują nasi…
PolubieniePolubienie
A u Arabów grają sami swoi. W Superpucharze Hiszpanii po 45 minutach prowadzi Barcelona. Pierwszą bramkę zdobył Gavi po perfekcyjnym podaniu Lewandowskiego, a drugą Lewandowski po równie doskonałym podaniu Gaviego.
PolubieniePolubienie
Salernitana xD
PolubieniePolubienie
Skończyło się na 3:1. Trzecią bramkę dla Barcy (jeżeli dobrze widziałem) po rozegraniu Lewandowski – Gavi – Pedri strzelił ten ostatni.
Honor Realu ratował w doliczonym czasie gry Benzema.
PolubieniePolubienie
Ciekawe, kto (i czy w ogóle) uratuje honor skoków narciarskich, bo to, co się w nich wyrabia, to jakieś kpiny.
PolubieniePolubienie
@Rafał
Dziękuję za Twoje wpisy na twiterze…
PolubieniePolubienie
@Rafał
Głupio wygląda, powinno być z wykrzyknikiem.
PolubieniePolubienie
Barmanka z knajpy w Wilkowyjach jak Dobro Narodowe przechodzi do historii. Od dzisiaj mamy Dobro Konstytucyjne, o czym od rana przekonuje nas konstytucyjny Minister z Kancelarii Prezydenta, które Prezydent ma obowiązek chronić. Tym Dobrem (zdaniem pana Ministra) jest Adam Glapiński!
PolubieniePolubienie
Oczywiście Nie „jak” tylko jako Dobro Narodowe.
PolubieniePolubienie
Wolny został już chyba tylko tytuł Sumienia Narodu.
Kukiz się nadaje.
PolubieniePolubienie
Do Rozumu Narodu zgłaszam Edytę Górniak.
PolubieniePolubienie
Jako głos narodu bezapelacyjnie Leszek Balcerowicz
PolubieniePolubienie
Dobrodziej Narodu Jacek Sasin? Podoba mi się ta zabawa 😀
PolubieniePolubienie
Nieźle. Zobacz trochę więcej aktualnych wiadomości z piłki nożnej
PolubieniePolubienie