Źli ludzie chcą zniszczyć Barcelonę, Juventus i Manchester City

Komu sędziowie pomagają wygrywać częściej? Barcelonie czy Realowi Madryt? To mogłaby być typowa, obficie zakrapiana awantura kibiców pochylonych nad knajpianym barem. Ale wydarzyła się na zebraniu szefów Kings League – rozgrywek futbolu siedmioosobowego – które transmitowano na Twitchu. Miała gwiazdorską obsadę, objęła 30 lat najnowszej historii piłki nożnej.

Iker Casillas, legenda madrycka, wypomniał rywalom finał Ligi Mistrzów z 1992 roku, który wygrali po strzale z rzutu wolnego Ronalda Koemana – jego zdaniem podyktowanego niesłusznie, faulu nie było. Przywołał sezon 2008/09, w którym Barcelona zatriumfowała ponoć tylko dlatego, że arbiter oszukał Chelsea. Aż wreszcie dotarł do wiosny 2011 – zakończonej katalońskim sukcesem w Champions League dzięki skandalicznej decyzji sędziego, by wlepić czerwoną kartkę Pepe w półfinałowym El Clásico.

Gerard Piqué, legenda Barcelony, odwinął się wspomnieniem finału tych samych rozgrywek z 1998 roku, w którym Predrag Mijatović strzelił Juventusowi gola z pozycji spalonej. I decydującym starciem z 2016 roku, gdy w derbach z Atlético niesłusznie uznana została bramka Sergio Ramosa. Dwaj ikoniczni piłkarze nawrzucali sobie, próbując unieważnić aż pięć najcennniejszych europejskich trofeów zdobytych przez Barcelonę i Real – przyznawanych za triumf w Lidze Mistrzów. Jeśli wierzyć obu antagonistom, na żaden z tytułów potentaci nie zasłużyli, byli wyciągani za uszy przez niekompetentnych lub nieuczciwych arbitrów.

Spór rozgorzał w atmosferze podejrzliwości wywołanej przez ujawnione w ubiegłym tygodniu odkrycie, iż Barcelona przez wiele lat hojnie opłacała ówczesnego wiceszefa kolegium sędziów – uściślając: przelewała olbrzymie pieniądze na konto firmy, której niejaki José María Enríquez Negreira był jedynym właścicielem. Ponoć za usługi konsultingowe, eksarbiter miał wspierać drużynę analizami stylów pracy sędziów wyznaczanych na jej mecze w lidze hiszpańskiej. Ubił na tym doradztwie interes życia, bo przytulał wynagrodzenie mierzone milionami euro. Z premedytacją nie podaję konkretnych kwot – systematycznie rosną, sprawa wygląda na rozwojową.

Zanim zapłonęło w Katalonii, pożary wybuchły w Juventusie oraz Manchesterze City. Turyńczycy zostali ukarani odjęciem 15 punktów zdobytych w Serie A, ponieważ prowadzili niedopuszczalnie kreatywną księgowość – fałszowali bilanse, ogłaszali nieprawdziwe sprawozdania o swoich finansach, zawyżali zyski ze sprzedaży piłkarzy etc. – a także wypłacali piłkarzom część pensji pod stołem. Federacja (FIGC) zakazała też działalności w futbolu 11 klubowym działaczom – m.in. prezesowi Andrei Agnellemu (24 miesiące banicji), wiceprezesowi Pavlovi Nedvedowi (8 miesięcy) oraz byłemu dyrektorowi sportowemu Fabio Paraticiemu (30 miesięcy).

I wreszcie Manchester City – został oskarżony o popełnienie 115 rozmaitych przestępstw finansowych, częściowo podobnych do zarzucanych Juve. Szefowie klubu należącego do rodziny królewskiej ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich mieli na potęgę oszukiwać w latach 2009-2018, dzięki czemu uzyskali nieuczciwą przewagę nad konkurentami i spotężnieli na krajowego hegemona. Oni też mieli wypłacać część wynagrodzeń potajemnie. Trener Roberto Mancini oficjalnie zarabiał 1,45 mln funtów za sezon, a w sekrecie otrzymywał dodatkowo 1,75 mln – przelewy płynęły na konto jego włoskiej firmy, która świadczyła „usługi doradcze” klubowi z Abu Zabi, również należącemu do szejka Mansoura, właściciela Manchesteru City.

Zobaczyliśmy zatem właśnie krajobraz, w którym cały futbol na światowych szczytach jest umoczony we wszechogarniający szwindel. Rozejrzyjmy się jeszcze raz – Juventus to najlepszy włoski klub ostatniej dekady, Manchester City to najlepszy angielski klub ostatniej dekady, Barcelona to najlepszy hiszpański klub ostatniej dekady (w kraju, w Champions League rządzi madrycki Real). Trzy czołowe ligi, trzy potężne firmy, wszystkie przekrętem stoją. Kolejne odcinki coraz mroczniejszej opowieści o brutalnej finansowej wojnie, jaka toczy się wokół boisk. Z klubami sponsorowanymi przez państwa, które chciałyby wydawać możliwie najwięcej, bo ich właściciele używają sportu propagandowo, oraz klubami prywatnymi, które wspomagają się kreatywną księgowością – czasami dopuszczalną, czasami przekraczającą granice przepisów.

Jeszcze bardziej niepokoją jednak reakcje na ujawnienie machlojek, wszędzie bardzo podobne. Zdemaskowane kluby czują się pokrzywdzone – w Turynie do bycia osaczonymi przez zazdroszczącą im sukcesów konkurencję już się przyzwyczaili (pamiętna afera Calciopoli, teraz jeden z prowadzących śledztwo prokuratorów kibicuje Napoli!), w Manchesterze trener Pep Guardiola podał całą listę paktujących przeciw mistrzom klubów, w Barcelonie prezes Joan Laporta heroicznie broni drużyny przed rzekomo nienawidzącym jej Javierem Tebasem, szefem ligi hiszpańskiej. Wszyscy czyści, niewinne ofiary spisków. Przeciwnicy nie umieją wygrać na boisku, więc organizują zasadzki poza boiskiem.

Wygłaszane na konferencjach prasowych raporty z oblężonych twierdz brzmią absurdalnie, ponieważ przynajmniej część przewinień wygląda na bezdyskusyjne, a wykrywają je nie instytucje piłkarskie, lecz służby pozasportowe. Juventus rzeczywiście przeprowadzał kuriozalne transfery, pozbawione sportowego sensu i mogące służyć wyłącznie retuszowaniu bilansów – jeden z nich zanalizowałem szczegółowo w felietonie „Anatomia przekrętu”. A prześwietlili je nie rywale czy działacze FIGC, lecz turyńska prokuratura oraz instytucja kontrolna monitorująca finanse spółek notowanych na giełdzie. Manchester City rzeczywiście podpisywał trefne umowy sponsorskie, a gdy lozański Sportowy Trybunał Arbitrażowy obalał wyrok UEFA (nałożyła na mistrzów Anglii dwuletnią dyskwalifikację ze swoich rozgrywek), to m.in. dlatego, że niektóre przestępstwa się przedawniły. I wreszcie sprawa Barcelony – trudno wyobrazić sobie bardziej rażący konflikt interesów niż przypadek aktualnego wiceszefa komisji sędziego, który przyjmuje (w tajemnicy!) pieniądze od uczestnika rozgrywek. Zresztą tutaj zadymę również zainicjowali ludzie spoza futbolu, mianowicie urząd skarbowy kontrolujący dokumenty DASNIL 95 SL, firmy należącej do Negreiry. Urzędnicy znaleźli do 33 faktur, przelewy od katalońskiego klubu nie zostały opodatkowane, nie istnieją też dokumentów stwierdzające, za co arbiter otrzymywał wynagrodzenia. I przed piłkarskim wymiarem sprawiedliwości też ratuje klub z Camp Nou tylko instytucja przedawnienia, nawet bardzo poważne pogwałcenie przepisów wolno w Hiszpanii ścigać najdłużej przez trzy lata.

Innymi słowy, przedstawiciele Juventusu, Manchesteru City oraz Barcelony nie pozwalają sobie wmówić, że białe jest białe, a czarne jest czarne. Abstrahuję teraz od sankcji, jakie powinny zostać na nich nałożone – surowe, łagodne czy żadne – uderza niezdolność do przyznania się, że oszukiwaliśmy, przyznania się choćby owiniętego w rozcieńczające formułki o „błędach przeszłości”. A kibice wygodnie rozsiadają się w oblężonych twierdzach, chętnie podążając za proponowaną narracją. Klimat internetowych dyskusji przypomina paranoję z polityki, w której dla rozfanatyzowanych wyborców partii nie istnieją obiektywne fakty – nasi zawsze mówią prawdę, inni zawsze kłamią, nieprzyjemne dla mnie informacje ignoruję jako fake newsy. Barca, Juve i City nie zrobiły nic złego, to źli ludzie chcą zniszczyć Barcę, Juve i City.

Zaraza propagandowych szczujni i tzw. mediów tożsamościowych dezintegruje całe społeczeństwa, także demokratyczne, a społeczność kibicowska jest szczególnie podatna na manipulację – reprezentuje najwyższy stopień plemienności. Jeszcze parę chwil i porażka stanie się niemożliwa. Pojedyncze mecze, całe turnieje i sezony podzielą się na zwycięskie i na te, w których nas oszukali.

108 myśli na temat “Źli ludzie chcą zniszczyć Barcelonę, Juventus i Manchester City

  1. Lewy już ma ten puchar, z kolei Bayern co roku imponuje w grupie (i wczesnym play-off) i co roku ma realne szanse, a potem się odbija od ćwierć/półfinału.
    Co do drużyny Mekambich, to tym razem nie odpadli przez własne frajerstwo, tylko rzeczywiście byli słabsi. Ten projekt się nie rozwija.

    Polubienie

  2. Puchar ma, ale Złotej Piłki wciąż nie…

    Projekt rozwijał się, ale teraz bez trenera to ciężko oczekiwać cudów.

    Polubienie

  3. A kogo Złota Piłka interesuje. Wygrał w tych dwóch latach, kiedy był najlepszy, nagrodę FIFA – i to właśnie pokazuje, ile warta jest Ballon d’Or, a ile FIFA BPA

    Polubienie

  4. @Rafał

    Dobra szpila wbita w tego mydłka z TVP (choć to po nim spłynie). Wyjątkowo niestrawny typ, z tym wiecznie przyklejonym do twarzy śliskim uśmieszkiem, zawsze zmrużonymi oczętami i niewyraźną mową. „Szemrze” tak sto słów na sekundę, jakby mu od ilości płacili.

    Polubienie

  5. A w temacie, to czytam, że jakoby są jakieś poważne kwity na Barcelonę i ktoś się domaga dyskwalifikacji na wieczność, tak jak by to był jakiś Spartak Pierdziszewo. Jak zobaczę choćby karę podobną, jak dla Juventusu, to już będzie w miarę nieźle.

    Polubienie

  6. ANTROPOID
    Wielce prawdopodobne. Dopiero co grozili m.in. Barcelonie wyrzuceniem za Superligę, więc jak tylko dostaną argumenty to nie będą się patyczkować.

    Rozczarowały mnie spotkania 1/8 LM. Pary niby ciekawe, a emocji jak na grzybach.

    Polubienie

  7. Krótka i luźno oparta na faktach bajka o UEFie i dyskwalifikacjach.

    UEFA: Dosyć! Podyskwalfikować! Barcelonę i Juve za sędziowskie machloje, PSG i ManCity za finansowy bełkot, ManU za bycie idiotami przez 10 lat, Tottenham za ogólną pierdołowatość, Chelsea za kolejarza Romana i pajaca Todda, a Real to w ogóle za całokształt, Sergio Ramosa, namolne wygrywanie i Sergio Ramosa raz jeszcze. I niech sobie sami grają jak tacy cwani, założą sobie SuperLigę Złoli i sami grają. I PSG też raz jeszcze za Sergio Ramosa! Sami sobie grajcie z tym Ramosem! I co, podoba się?!
    Kluby: tak, tak zrobimy.
    UEFA: nie, nie, czekaj!

    Polubienie

  8. @gp
    Są. To że miliony dostawał wiceszef hiszpańskich sędziów, jest faktem i oczywistym konfliktem interesów, trwającym długie lata. Do ustalenia jest wyłącznie skala korupcji.

    Co bardziej fanatyczni kibice z tej okazji poszli w rywalizację z wielbicielami papaja, w konkursie na zakute łby a ja z podziwu nie mogę wyjść, co człowiekowi przez usta czy klawiaturę przedzie byle bronić swojego, czy to bordowego czy rzułtego, obozu.

    Tak, nie ma bardziej praktycznego sposobu by wyprowadzać pieniądze z klubu, jak przelewać je komuś z pionu sędziowskiego, bo taka teza jest obecnie popularna. Kolejni prezesi robili to widocznie dla, nie wiem, podtrzymania tradycji? Względnie doliczyć się tych milionów drobniaków nie mogli na audycie? A przestali płacić gdy typ stracił stanowisko, bo tak się gwiazdy ułożyły?

    To co smuci, to jak bardzo wielu chce żeby sprawa rozeszła się po kościach. Tebas nawet na opadnięcie kurzu nie poczekał od razu wyskoczył, że co by się nie działo, oni karać nie mogą, bo przedawnienie za oszustwa, to pojutrze są. W ogóle bodaj degradacja jako taka nie jest przewidziana genialnymi przepisami(choć jest rozwiązanie klubu).

    I mi to pachnie nawet smutniejszym finałem, niż sprawa Lance’a Armstronga, gdzie opiewany latami bożyszcz, no przynamniej stracił po całości image, choć zachował pałać ze złota i finansowe gratyfikacje dokonanych oszustw, i może w nagrodę na swoje skurwysyńtwo żyć na uberwysokim poziomie, gdzie ludzie którym złamał kariery i życia, nadal są w d… Tutaj to nawet ten image ucierpi, ale się chyba utrzyma, bo zbyt mocno ludzie chcą w mity wierzyć, a bez zabrania tytułów, na co się nie zanosi, choć powinno, to za parę lat, bądźmy szczerzy, ludzie zapomną że jakaś sprawa miała miejsce, i będzie można swobodnie ogłosić iż klub FC Barcelona na korumpowaniu środowiska sędziowskiego, pomimo ujawnienia afery, wyszedł bardzo na plus.

    Pamiętajcie dzieci, warto oszukiwać.

    Polubienie

  9. „Co bardziej fanatyczni kibice z tej okazji poszli w rywalizację z wielbicielami papaja, w konkursie na zakute łby a ja z podziwu nie mogę wyjść, co człowiekowi przez usta czy klawiaturę przedzie byle bronić swojego…”

    I jak zwykle pierwszy ekspert w rzeczonej dyscyplinie dał głos.

    Polubienie

  10. GP
    Tebas to niby chce zniszczyć Barcelonę, ale tak nie do końca. Zresztą podobnie jak Real. Tragiczne byłoby gdyby przy dowodach nie było kary.

    Polubienie

  11. Nic mnie nie zdziwi. W pamiętnym 1998 r., jak na meczu Wisły Baggio dostał nożem, to było roczne wykluczenie. Jak miesiąc później Effenberg dostał monetą w Barcelonie, to nawet na jeden mecz im nie zamknęli stadionu.

    Polubienie

  12. Nieco później Romy też nie wykluczono z pucharów za rozwalenie głowy sędziemu – było tylko krótkie granie bez kibiców.

    Polubienie

  13. „Raczej znów przyleciałeś tu zasadzić zamaszystego kopa we własny zadek.”

    Krótkie rozważania o anatomicznych aspektach powyższej tezy przypomniały mi zabawną historię o znajomym joginie. Tenże, w czasach licealnych, idąc ulicą z kolegą, zagadnął „ej, a wiesz że umiem się kopnąć w tył głowy?” a następnie zamaszystym „antykopniakiem” trafił się piętą w samą potylicę tak celnie i mocno, że padł jak długi, tracąc na kilka sekund przytomność.
    Ciekawe czy w zadek też by umiał?

    Polubienie

  14. Z innej beczki. Ciekawe, komu jest na rękę przed meczami el. ME wypuszczać znowu w przestrzeń smród afery z pinokiem i kasą za wyjście z grupy.

    I to oburzenie na pazerność kopaczy, narodu, który sam się pisiorom sprzedał za 5 stówek :))

    Polubienie

  15. Gospodarność to ja, pazerność to „un”.

    Wkrótce zmiana nazewnictwa – masło przestanie być sprzedawane w kostkach, a zacznie w sztabkach. Czynsz mojej babci wzrósł z miesiąca na miesiąc o prawie 1/3, przekraczając 500, 600 i 700 jednocześnie. Dziś 90-latek zmarł w kolejce do NFZ.
    Ale dobrze rządzą, z ludźmi się dzielą, nie to co te złodzieje.

    Polubienie

  16. A mnie najbardziej wzruszył tupolewizm PZPN. Paaanie podpisz Pan zgodę na granie w Warszawie, no pooodpisz, co z tego, że jak zawieje, to sie stadion może zawalić, ale my musimy ten milion więcej zarobić. No i podpisał.

    Polubienie

  17. Może jak Endrju G. myśleli, że rywal będzie chciał najpierw porozmawiać.

    A poza tym to wszystko i tak jak zwykle wina Krychowiaka.

    Polubienie

  18. Dlatego zawsze miałem bekę z jego hejtków.

    Swoja drogą, ciekawe, czy któryś z byłych selekcjonerów miał podobnie „fartowny” start – szpital w obronie, dwa gongi w 3 minuty, a w 6 kolejny podstawowy obrońca do szpitala (zakładam, że nie udawał po tym, co odwalił przy drugim golu).

    Polubienie

  19. Tak, ale Czesi zagrali za to bez najlepszego napastnika i wydawało się, że nie mieli go kim zastąpić.
    Tego się właśnie obawiałem, że jak przyjdzie nowy trener, to zanim zrozumie, kto się nadaje, to dostaniemy w d.

    Polubienie

  20. Spokojnie. Oni już parę lat mają swojego selekcjonera, nasz dopiero zadebiutował i to w mocno specyficznych warunkach.
    Poza tym nic sensacyjnego nie zaszło, pepiki nam zrobiły ekstradycję – stara tradycja, jeszcze od przedwojnia.

    Polubienie

  21. Mój komentarz po ubiegłorocznym meczu z Holandią pasuje znakomicie do wczorajszego meczu z Czechami.

    „Piłka nożna to prosta gra w trzy prostokąty. Jeden duży zielony i dwa małe białe. Od ponad 100 lat nic się tu nie zmienia. Przestrzeń zdobywamy szybkością i techniką.

    W futbolu mamy dwa ustawienia:
    a) kiedy my gramy atak pozycyjny
    b) kiedy rywal gra atak pozycyjny
    i dwa zachowania:
    a) kiedy my gramy atak szybki
    b) kiedy rywal gra atak szybki
    Do tego dochodzą stałe fragmenty gry ofensywne i defensywne.

    W ataku:
    podaję – stoję – podaję – stoję – podaję – stoję – tak grają Polacy.
    podaję – biegnę – podaję – biegnę – podaję – biegnę – tak grają Holendrzy.
    W obronie:
    stoję – stoję – stoję – tak grają Polacy.
    biegnę – biegnę – biegnę – tak grają Holendrzy.

    Obydwa gole dla Holandii pięknie pokazały tę różnicę między futbolem polskim a holenderskim. Nasze wolne i ubogo wyposażone polskie trabanty nie miały szans w starciu z szybkimi i bogato wyposażonymi holenderskimi mercedesami.”

    Który z obecnych polskich kopaczy zdałby ten prosty test na piłkarza, czyli rozegrał całą akcję tak wspaniale jak Lato z Brazylią? Żaden. Wszyscy potknęliby się na piłce po kilku metrach sprintu. I to jest właśnie ta różnica jakości.

    Polubienie

  22. No, Holendrzy też dostali swoje, choć podobno się czymś potruli i na stoperze grał kolega Szymańskiego z Feyenoordu, prezentując zapewne podobny poziom.

    Polubienie

  23. Na treningu to oni podobno wszystko potrafią, również to co Lato.
    Ale już w meczu brak takiego z pozytywną sportową bezczelnością, co by się nie bał dryblować. I tu też widać, ile kadrze dawał taki Błaszczykowski (a dawał z siebie zawsze wszystko), ten się nie bał i umiał robić różnicę.

    Natomiast ci, co wczoraj wyszli na Czechów nie wiem, co mieli w głowach, zachowanie przy straconych golach, to dramat, dyskwalifikacja na tym poziomie.
    Lata lecą i ciągle, czy Słowacja, czy Ekwador, to samo – absolutnie kuriozalny brak zdecydowania pod własną bramką, rywale widzą, co chcą zrobić i to robią – a ci mają przewagę liczebną i gapią się jeden na drugiego jak wół na malowane wrota. Młode pepiki bez wielkich gwiazd zrobiły z nich wiatrak.

    Polubienie

  24. Nie chodzi o to, co mieli w głowach, bo myślę, że Szymański się wcale nie boi dryblować, tyle że nie umie wystarczająco dobrze. A np. taki Bielik od lat pokazuje, że nikogo się nie boi, tyle ze co z tego, skoro zwyczajnie jest za słaby na poziom reprezentacyjny. Przed meczem słyszałem pochwały, jak to on nie boi się stracić piłki. To już bym wolał, żeby się bał, to może by nie tracił. Z kolei Zielińskiemu się od lat wyrzuca, że taki niepewny siebie, ale jednak umie coś zrobić na boisku, chociaż nie sam.
    Jak mówiłem, że ostrożne podejście Michniewicza ma pewne podstawy, to koledzy heheszkowali. Ale przynajmniej dzięki ladze udawało się (z jednym wyjątkiem z Meksykiem) unikać takich strat jak Linettego.
    Skład na ten mecz wyglądał, jakby nie ustalał go Sanbtos, tylko polscy dziennikarze, ale jest nadzieja, że Bielik i Karbownik poczekają na grę w kadrze do momentu, kiedy zaczną prezentować odpowiedni poziom. A Linetty chyba już w ogóle nie osiągnie, chociaż wydawałoby się, że w klubie jakoś tam wygląda, chyba jednak Michniewicz się na nim dobrze poznał.

    Polubienie

  25. Jak nie w głowach, to w czym? W końcu rzecz dotyczy piłkarzy z reprezentacji klasyfikowanej na początku 3 dziesiątki światowego rankingu. Grają za granicą (nierzadko od lat), w dobrych ligach, więc za jakieś walory ich tam sprowadzono i się ich trzyma – i tego należy od nich wymagać w kadrze.
    A widzimy co? G..no… Błędy w przyjęciu, błędy w ustawieniu i ten żałosny decyzyjny paraliż (ruszyć, czy nie ruszyć?.. Nie wierzę, że to kwestia trenera, Santos im tak przecież nie kazał). A więc żadna tam kwestia wirtuozerii – po prostu na każdym polu oblany egzamin z cholernego ABECADŁA.

    Polubienie

  26. https://www.transfermarkt.pl/tschechien/startseite/verein/3445

    https://www.transfermarkt.pl/polen/startseite/verein/3442/saison_id/2022

    weź gp daruj, bo znowu będziesz wymieniał piłkarzy którzy w tych kadrach nie grają

    ot, wyszli nieskoncentrowani, z przeświadczenie że samo się wygra, a potem nie umieli się do kupy zebrać. Bywa i tak, nie ma co szat drzeć.

    Co do Krychy, to zawsze byłem po jego stronie, ale rozumiem decyzję Santosa, chłop gra w lidze emeryta, to tak też należy go traktować.

    Natomiast fascynuje mnie Kiwior. Pachnie największym falstartem ever, dał topowy klub kupę lodu, on tam w debiucie zawalił gola, pojechał na kadrę i zawalił dwa. Przerasta chyba chłopaka sytuacja.

    Polubienie

  27. „Pół Europy gra w dobrych ligach, Czesi też”

    Na pewno nie ci, co nam gole pukali, a nawet gdyby, to nic nie zmienia, nie o tym pisałem.

    „2 ligi Anglii i Niemiec”

    Raptem dwóch w nich gra, zresztą tam się pewnie też więcej wymaga, niż w tzw. ekstraklasie.

    Polubienie

  28. Podstawowe zasady w grze obronnej w każdym sporcie:

    1. Jak jesteś przy zawodniku z piłką patrzysz na piłkę.
    2. Jak jesteś przy zawodniku bez piłki patrzysz na zawodnika.

    Pierwszy gol
    Stały fragment gry i wrzut z autu. Piłka leci i leci, w polu karnym 9 naszych i 5 rywali a kto pilnował strzelca bramki? Nikt. Polacy stali a Czech z impetem nabiegał na piłkę i fizyki tutaj nie oszukasz, różnica prędkości robi swoje. A tuż za polem karnym było jeszcze dwóch kompletnie niepilnowanych gospodarzy.

    Drugi gol
    Czesi podeszli bardzo wysoko i należało grać szybko z pierwszej piłki. Po głupkowatym dryblingu tracimy futbolówkę a nasi rywale błyskawicznie atakują lewą flanką, mocne dośrodkowanie, obrońca gubi krycie i po zawodach. Fizyki nie oszukasz, różnica prędkości robi swoje. Trabant 100 km/h a Mercedes 200 km/h.

    Trzeci gol
    Bramkarz rywali wybija, Czesi znowu bardzo wysoko ustawieni. Do górnej piłki bez sensu skacze dwóch Polaków i z sensem jeden Czech, drugi Czech wychodzi do przodu i czeka na zgraną piłkę. Dostaje ją Kral, odgrywa do boku i biegnie do przodu, nasi stoją i patrzą na piłkę a nie na uciekającego Czecha. Ten kompletnie niepilnowany spokojnie dogrywa na piąty metr gdzie czeski napastnik bez problemu ucieka dwóm polskim obrońcom i ładuje do siatki. Fizyki nie oszukasz. Różnica prędkości robi swoje. Polak stoi a Czech biegnie.

    Który z obecnych polskich kopaczy gra w takim tempie jak Zibi kiedyś?

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s