Lewandowski, czyli monstrum

Robert Lewandowski, Borussia Dortmund

Odkąd Borussia przeobraziła się w Polonię, wygrała z Bayernem wszystkie cztery mecze w Bundeslidze (1:0, 2:0, 3:1, 1:0), by dziś rozszarpać monachijczyków na strzępy (5:2). Z doskonale nam już znanym stadkiem szczególnie bezwzględnych drapieżników w rolach głównych – najpierw były dwie asysty Błaszczykowskiego, potem dwa gole Lewandowskiego, wreszcie jego trzeci gol dzięki asyście Piszczka. Kolejna polska orgia, z każdym ich show przybywa powodów, by dortmundzkie żółto-czarne barwy złamać przynajmniej drobnym akcentem biało-czerwonym.

Jak zwykle możemy pożonglować oszałamiającymi statystykami i ulokować je na tle historii.

Przypomnieć, że Bayern pięciu goli nie stracił od 2009 roku, w którym kanonadę na jego bramkę urządziła sobie Barcelona. Że Borussia do triumfu w Bundeslidze krajowego pucharu w tym samym sezonie nie dołożyła nigdy. Że gdyby nie Lewandowski, jesienią minęłoby dziesięć lat, odkąd poprzednio ktoś władował monachijczykom hat-tricka. Że w finale jakichkolwiek rozgrywek nie wbił im go dotąd nikt. Że finał DFB Pokal trzema bramkami zdołali dotąd ozdobić tylko dwaj ludzie – Uwe Seeler w 1963 roku i Wohlfahrt w 1986. Że 30 goli w sezonie Lewandowskiego to wyczyn wśród naszych graczy hałasujących na cudzych trawach absolutnie unikalny – głośniej bywało tylko o napastnikach strzelających w słabszych ligach, jak legenda Panathinaikosu Krzysztof Warzycha czy idol Cypryjczyków Łukasz Sosin. Że łączny dorobek naszego trio w bieżącym sezonie klubowym – 41 bramek i 34 asysty – to zjawisko z Archiwum X, które powinno sprowokować selekcjonera Smudę do zastanowienia się, czy ten fenomen nie jest aby cudem potężniejszego kalibru niż pamiętne trzy gole Widzewa na stadionie Legii, które dały mu sensacyjne mistrzostwo kraju .

No i można westchnąć, że cały wspomniany tercet w jedenastce gwiazd „Kickera” to również wyczyn bez precedensu, nakazujący już dziś obwołać Borussię 2011/2012 najbardziej polską zagraniczną drużyną w historii.

Ale przyjemniejsze od zachłystywania się cyferkami jest gapienie się na to, co wyprawia Lewandowski na boisku. Widzieliście frustrację na twarzy Badstubera, który po kolejnym fizycznym starciu z Polakiem napadł na niego werbalnie? Widzieliście wściekłość Schweinsteigera, który umiał, owszem, zabrać piłkę naszemu napastnikowi, ale tylko za cenę żółtej kartki? Podejrzewaliście momentami, że Lewandowskiemu osłaniającemu piłkę już niemal nie sposób jej wygarnąć bez popełnienia faulu?

To nie tyle napastnik – a jeszcze może poprawić skuteczność! nauczyć się strzelać karne! popróbować kopów z rzutów wolnych! – co wielofunkcyjna machina proponująca rywalom wyniszczającą walkę na technikę, mięśnie, odporność na ból. Monstrum.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s