Wszyscy będziemy mówić po arabsku

Panowie i panie, oto aktualny program wydarzeń na stadionie w Rijadzie, nowej światowej stolicy futbolu.

W niedzielę 15 stycznia saudyjscy gospodarze zapraszali na El Clásico, w najsłynniejszym klubowym meczu świata Barcelona zagrała z Realem Madryt o Superpuchar Hiszpanii. Na środę 18 stycznia zaproponowali derby Mediolanu, piłkarze Interu i Milanu grają o to samo trofeum w wydaniu włoskim. Wreszcie w czwartek 19 stycznia – w pokazowym show najlepsi zawodnicy Al-Nassr i Al-Hilal podejmują Paris Saint-Germain, dzięki czemu na boisku znów zobaczymy grających przeciw sobie Cristiano Ronaldo i Leo Messiego, najjaśniejsze futbolowe megagwiazdy XXI wieku. A przy okazji Kyliana Mbappé, króla strzelców mundialu.

Tych wszystkich atrakcji – wyłącznie kategorii deluxe, po sam czubek głosowań w plebiscycie Złota Piłka! – można zażyć w zaledwie pięć dni. Zobaczyć z bliska najwspanialsze drużyny i najwspanialszych piłkarzy, którzy przylecą z Europy w pełni intensywnego sezonu, gdy każda dodatkowa podróż komplikuje trenerom życie – doceńmy ich wysiłek, może nawet poświęcenie. Arabia Saudyjska docenia, wszystkich zaproszonych wynagradza w milionach, dziesiątkach bądź setkach milionów dolarów.

O jej bogactwie bez granic przypominają okalające boisko na King Fahd International Stadium elektroniczne bandy reklamowe, na których podczas każdego meczu rozbłyskuje tajemnicze słówko „Noem”. To nazwa miasta, które jeszcze nie istnieje – futurystycznego, dystopijnego projektu mającego stanąć nad Morzem Czerwonym, na północnym wschodzie królestwa. Z niedawnego mundialu przysłałem reportaż o katarskim odpowiedniku wznoszonym od podstaw, bez oglądania się na koszty. Metropolii ultranowoczesnej, nierzeczywistej i kuriozalnie bombastycznej, metropolii jak hologram, jak Instagram wyniesiony na ulice. Ale Lusajl przy Noem blednie do średniowiecznej wioski, rozstawionych na pustyni szałasów. Saudyjczycy zamierzają zbudować długą na 170 km pojedynczą rezydencję obliczoną na kilka milionów mieszkańców, która będzie ekologicznym arcydziełem wysokiej technologii, z centralnym systemem znającym ludzi na wylot i realizującym ich potrzeby szybciej, niż oni sami sobie je uświadomią. Ma otworzyć nową erę, stworzyć nowe społeczeństwo, obok stanie olbrzymi port i most łączący Azję z Afryką.

Kto widział Lusajl, które zafundowali sobie równie zamożni sąsiedzi z Kataru, ten z łatwością uwierzy, że powstanie również Noem. I że w przyszłości MKOl zgodzi się na zorganizowanie tam igrzysk olimpijskich. Zimowych.

Ale na razie wróćmy na boisko piłkarskie, tylko unieśmy się, by spojrzeć się szerzej – na wszystkie państwa znad Zatoki Perskiej, dzielące się na mniej lub bardziej okrutne dyktatury.

Jak wiadomo, Katarczycy rozkoszowali się przed chwilą mundialem, przy okazji łamiąc rozmaite obietnice – zakazali sprzedaży piwa na stadionach, nakłonili FIFA do karania piłkarzy za zakładanie na mecze tęczowych opasek kapitańskich. Każdej zimy ściągają do siebie też na zgrupowanie Bayern Monachium. Opłacają Messiego, Mbappé czy Neymara, którzy przed wspomnianym towarzyskim meczem w Rijadzie odwiedzą swoich dobroczyńców w Dosze, gdzie spotkają się z lokalnymi sponsorami, emirem, kibicami. Na zachwalanie Qatar Airways namówili Roberta Lewandowskiego (naoglądałem się jego rozanielonego uśmiechu w samolocie na mundial), wcześniej przyciągnęli pieniędzmi Pepa Guardiolę oraz Zinedine’a Zidane’a, bodaj najbardziej utytułowanych współczesnych trenerów, którzy pełnili funkcję ambasadorów Kataru. Podobną reklamiarską rolę odgrywał też David Beckham, czyli pierwszy globalny futbolowy celebryta bieżącego stulecia. Xavi Hernandez, jeden z rozgrywających wszech czasów, uczył tubylców futbolu jako trener. Ba, do katarskiej stolicy zjechali swego czasu nawet Diego Maradona i Pele, by wspólnym występem na scenie uświetnić otwarcie Aspire Academy, kuźni talentów. A szefujący FIFA Giani Infantino wręcz się tam przeprowadził na stałe, posyła córki do miejscowej szkoły.

Saudyjczycy sąsiadom zazdroszczą. Planują ubiegać się o organizację mistrzostw świata w 2030 (we wspólnej kandydaturze z Egiptem i Grecją). Przejęli Newcastle, które właśnie szturmuje szczyty tabeli angielskiej Premier League i, prawdopodobieństwo rośnie tydzień w tydzień, już w bieżącym sezonie awansuje do Ligi Mistrzów. Podpisali kontrakt z Cristiano Ronaldo, do którego zaraz dołączy bramkarz Keylor Navas, a potem, jeśli Allah pozwoli, rozgrywający Sergio Busquets oraz obrońca Sergio Ramos. Zresztą w lidze saudyjskiej obcokrajowcy stanowią już blisko czwartą część obsady i można znaleźć tam coraz znaczniejsze nazwiska, doskonale znane europejskim kibicom.

Aha, według ekspertów zorientowanych w politycznych zawiłościach regionu Saudyjczycy zasadzają się również na rozbicie kontynentalnego podziału światowego futbolu – chcą nakłonić kraje arabskie, by opuściły konfederacje afrykańską (siedem krajów) oraz azjatycką (12 krajów) i dołączyły do FIFA jako osobny twór. W ten sposób powiększą wpływy, będą mogli sprawniej współdziałać we wspólnym interesie. Przecież Marokańczyków więcej łączy – religia, język, kultura – z Półwyspem Arabskim niż z Zimbabwe czy Gwineą Równikową.

Zjednoczone Emiraty Arabskie? Wiadomo – mają Manchester City, chyba najlepiej wymyślony klub świata (z franczyznami na kilku kontynentach!), wepchnęli się do nazwy stadionu i na koszulki Arsenalu. A przecież czekamy jeszcze na Bahrajn, któremu w ubiegłym roku nie powiódł się skok na AC Milan. Spokojnie, to pierwsza próba, następnym razem się uda.

Wylewam tutaj wszelkie arabskie ślady w nowoczesnym futbolu, bo w tym tygodniu prawie się udławiłem. Sądziłem, że po katarskim turnieju – zresztą fascynującym, nie ukrywam – przynajmniej na chwilę odetchniemy od aromatów ropy i gazu ziemnego, ale gdzie tam, szejkowie dopiero się rozochocili, właśnie urządzili sobie pięciodniową orgię z Barceloną, Realem, Interem, Milanem, PSG, Ronaldo, Messim, Mbappé etc. Jak tu wyzbyć się obsesji? Przesuńcie wzrok w górę ekranu, przeskanujcie jeszcze raz niniejszy tekst i jeszcze raz przesylabizujcie wymienione nazwiska piłkarzy i trenerów oraz nazwy drużyn. Nie ma już niewinnych, z nowymi graczami w futbolu ubijają interesy absolutnie wszyscy. W niedzielę w Rijadzie kopią sobie Barcelona i Real, nazajutrz prokuratorzy z Rijadu chcą kary śmierci dla profesora prawa za używanie Twittera, w środę za piłką ganiają Inter z Milanem. Aż mi się przypomina prowokacyjne proroctwo Zbigniewa Rokity, autora fantastycznych reporterskich książek „Kajś” i „Królowie strzelców”, który w listopadzie mówił mi: „A może boimy się, że oni pokazują nam, jak będzie wyglądać nasza własna przyszłość? Że tak jak oni stworzymy zamiast społeczeństw powszechnego dobrobytu systemy oparte na niewolnictwie ekonomicznym, ogromnym rozwarstwieniu i autorytarnej, dziedzicznej władzy, na którą większość się zgodzi? A może już to zrobiliśmy, tylko w przeciwieństwie do nich jeszcze się trochę tego wstydzimy?”.

Mógłbym poepatować także innymi dyscyplinami sportu. Zwrócić uwagę, że sezon Formuły I wystartuje w Bahrajnie, nabierze rozpędu w Arabii Saudyjskiej, na metę wjedzie w Zjednoczonych Emiratach. Przypomnieć, jak w Rijadzie o pas mistrza świata bili się Anthony Joshua z Andym Ruizem, a szachowy geniusz Magnus Carlsen rozprawiał się z pretendentem do tronu Janem Niepomniaszczim w Dubaju, przywołać organizowane w regionie turnieje golfowe i tenisowe, klubowe mistrzostwa świata w siatkówce. Dość, przerwalibyście lekturę, nikt nie wytrwałby do krańca listy dowodów, że Półwysep Arabski stał się terytorium o najwyższym stężeniu wielkiego sportu na metr kwadratowy.

Dlatego proponuję raczej wizytę na urokliwej internetowej stronie Visitsaudi.com, o której pisałem już na łamach „Wyborczej”. Roi się tam rekomendacji Messiego, od dekady zacieśniającego współpracę z Saudyjczykami – to jeden z tych, którzy łączą ją z umowami podpisywanymi z Katarem. Zobaczycie tam mnóstwo zdjęć Argentyńczyka wyposażonego w lornetkę, w roli turysty zaznającego rozkoszy „odkrywcy świata przygody innej niż wszystkie” – zakupów w Dżuddzie (tam też rozgrywano już mecze Superpucharu Włoch), nocnego spoglądania w bezchmurne niebo nad Al Gharameel, szusowania quadem po wydmach pod stołecznym Rijadem, na „największej piaskowej pustyni na Ziemi”. Raj na ziemi.

148 myśli na temat “Wszyscy będziemy mówić po arabsku

  1. Lewandowski miał 22 lata, mistrzostwo Polski i króla strzelców. I to jest moment, w którym należy wyjeżdżać.
    Pozostali owszem wyjechali wcześniej, ale nie do Włoch, w dodatku Milik był już najlepszym napastnikiem ligi.
    Jedyny, który trafił do Włoch i udało sie, to Zieliński, ale on wyjechał trochę wcześniej, kiedy miał 16 lat i może to jest dobre, a może po prostu skala talentu odpowiednia.
    Natomiast chodzi mi o całą watahę ludzi, którzy mając 18/19 lat, zaliczają kilka-kilkanaście występów w lidze i uciekają za Alpy. Mnóstwo ich było, parę nazwisk spróbuję przypomnieć: Miśkiewicz, Bargiel, Czyż, Peda, Rasak, Urbański itd. itp.
    Niektórzy z nich wrócili potem do kraju i nie zrobili w ogóle jakiejkolwiek kariery nawet w ekstraklapie.

    Polubienie

  2. I myślisz, że jakby nie wyjechali i zostali w ekstraklapie to zrobiliby karierę? Może warto prześledzić historię Glika i trudne początki w zagranicznych ligach wcześniej wymienionych, żeby wzbogacić opinię?

    Polubienie

  3. Myślę, że nie warto wyjeżdżać do obcego kraju, jeżeli nie ma jasnych perspektyw lepszej kariery, niż w kraju. I że lepsza gra w ekstraklapie, niż Serie D, C, a nawet B.
    Historia Glika historią Glika, a wystarczy sprawdzić, ilu 10 lat temu było młodych piłkarzy we Włoszech i co im to dało: http://www.90minut.pl/stranieri.php?id_sezon=81&runda=2&typ=0
    Cybulko, Liberacki, Smug, Zieleniecki, Łasicki, Bochniewicz, Wolski – żaden nie zaistniał, a ten ostatni wyjeżdżał jako gwiazda ligi.
    5 lat później kolejna grupa, i to 2 razy większa: http://www.90minut.pl/stranieri.php?id_sezon=91&runda=2&typ=0
    Ciężkowski, Fyda, Chudzik, Kobacki, Wróblewski, M. Lewandowski, Bargiel – jak dotąd żaden kariery nie zrobił ani tam, ani u nas, chociaż np. Bargiel wyglądał na duży talent.

    Druga kwestia to taka, że od jakiegoś czasu niewiele wskazuje na to, że Włochy to dobry kierunek…

    Polubienie

  4. Jeżeli wyróżniającemu się, młodemu piłkarzowi nie powiodło się w silniejszej lidze oznaczać może tylko tyle, że poprzeczka zawisła za wysoko jak na jego możliwości fizycznego i technicznego rozwoju. Nie można też wykluczyć, że determinacja do samodoskonalenia nie była też wystarczająca.
    Na to nakładają się działania menadżerów, którzy starają się przedstawić piłkarza potencjalnemu nabywcy w jak najkorzystniejszym świetle.
    A na dodatek polityka niektórych klubów, które co roku kupują „pęczek rzodkiewek” (kiedyś już o tym pisałem), które na dzień dobry zakładają, że z „pęczka jak uda się z jedną to super, a te z którymi się nie uda sprzeda się bez straty a nawet z niewielkim zyskiem po roku/dwóch z etykietką obrobiony w solidnym klubie.
    Problemy jakie mieli na początku po przejściu do silnych klubów nawet nasi najlepsi z najlepszych pokazuje wyraźnie różnicę w poziomie szkolenia i naszej piłki między i silnymi ligami.
    P.S.
    Zgoda. Włochy to nigdy nie był najlepszy kierunek dla piłkarzy ofensywnych, a w ostatnim czasie wiele wskazuje na to, że jest najsłabszy z pięciu czołowych lig. Ale jest za to najbardziej zbliżony do naszego archaicznego myślenia o piłce.

    Polubienie

  5. Mój „ulubiony portal” (o którym wielokrotnie pisałem) ostatnio przestał informować o transmisjach ze skoków narciarskich pomimo, że o innych dyscyplinach zimowych nadal informuje. I zaczynam się zastanawiać czy to tylko komercja, niekompetencja czy już polityka?

    Polubienie

  6. Gdzieś też piszą, że PSG ma niby jakiś deficyt.
    Dla dobra dyscypliny oba zespoły powinny zbankrutować, ale w to, że się uda, to nie wierzę.

    Polubienie

  7. Być może te portale ogólnie schodzą na psy. Np. ten o dumnej nazwie „sport.pl” już od jakiegoś czasu stał się bazą obliczonych na klikalność ploteczek z gatunku: o dupie Maryni.

    Niby posiada zakładkę >sporty zimowebiatlon< nie znajdzie się tam ani słowa o rozpoczętych przedwczoraj MŚ (na których starują Polacy – choć to może lepiej przemilczeć), za to codziennie po dwadzieścia tekstów o okolicznościach śmierci faceta, z którego istnienia nie zdawałem sobie sprawy, choć sportem interesuję sie ponad 4 dekady.

    Polubienie

  8. Kozły słyną z żarłoczności, lecz dementuję, to nie ja.

    Zwłaszcza że sport.pl czytywałem przez ponad 15 lat i z przerażeniem obserwowałem jego ploteczkizację, aż w końcu było tak smutno, że dałem sobie spokój. Kozły nie zjadają trafnych wypowiedzi nader często i nigdy ze smakiem.

    Polubienie

  9. Zdaje się, że trwają też alpejskie MŚ i nigdzie się o nich nie da przeczytać, bo ważniejsze, np. jak wyglądała Lewandowska na meczu męża (kogoto?).

    Polubienie

  10. Widać takie czasy, tym niemniej ktoś za taki stan rzeczy odpowiada, tak samo jak za to, że na pokrewnym gazeta.pl już z rok bezkarnie panoszy się pisowska hakernia, która włazi userom na konta i manipuluje przy ocenach.

    Polubienie

  11. Algorytmizacja mediów, koledzy drodzy. W dodatku bardzo krótkowzroczna.

    Technobrosy i ludzie uważający się za takich, lubią jarać się tym, czego to AI nie może i jak to nie robi fszystkiego lepiej od człowieka. Gdy wyjść z krzykliwego nagłówka i pogrzebać, to okazuje się jak zawsze że nic, ale sponsorzy nie znajdą się sami, więc narracja jest pchana.

    I ogólnie ludzie trochę na każdym poziomie uwierzyli.

    Efektem zamiast zaryzykować jakąś interpretację numerycznych wyników, przyjmowana jest jako prawda objawiona, wszak cyferki z kąkutera nie podlegają ludzkim słabościom (nie wiem, stworzył je, te donskonale kąkutery, pewnie budda czy powracający na padół łez dzizas, który miał nas zbawić, ale uznał że to w sumie fajniejsze będzie)

    I tak jak LM sukcesywnie była wypierana z kanałów otwartych telewizji, bo miała nieco mniejszą oglądalność od S jak Szmira, tak i info o biatlonie jest wypierane przed pudelkowo-sportowe treści. Bo lepie się klika.

    W TV skończyło się wielką aferą i różnymi próbami wymuszania abonamentu radiowo-telewizynego, którego multum osób nie płaci, bo z klasyczne tv nie korzysta, nie zostało tam nic co byłoby przeznaczona dla nich. A wyrżnięto to w imię suchego wyniku cyfrowego oglądalności. Bez zadania sobie pytania akich mamy odbiorców i czego oczekują

    Agregatom sportowych info życzę tego samego, jeszcze się klika, ale i ta tendencja się zwyczajnie przechyli. Człowiek tbh jest strasznie wadliwy i nawet szkodliwych nawyków ciężko się pozbyć. To wchodzi na to sport.pl. Jeszcze.

    Polubienie

  12. @twojastara
    Generalnie w punkt, ale…

    „czego to AI nie może i jak to nie robi fszystkiego lepiej od człowieka. Gdy wyjść z krzykliwego nagłówka i pogrzebać, to okazuje się jak zawsze że nic”

    Ta, a ile razy już zamatowałeś czarnymi alphę zero? xD wiem że wyrwałem trochę z kontekstu i że nie chodziło Ci przecież o krytykę sieci neuronowych jako niewydajnych, ale jakieś to zdanie jednak wyszło Ci niezgrabne, sam przyznasz.
    A to o czym bardzo trafnie opowiadasz to zamiłowanie świata współczesnego do analizy danych za pomocą metod matematycznych bez zrozumienia tychże. Raz że łapanie korelacji bez głębszego zastanowienia i wyciąganie wniosków*, dwa że cele działań często bywają sztucznie upraszczane, byle tylko się lepiej wpasowały w model**.

    *Cudownym przykładem wyśmiania tej metody badawczej jest spostrzeżenie obecne już w doktrynie religijnej pastafarian, a mianowicie takie, że z średnią temperaturą globalną w ostatnich 200 latach doskonale koreluje liczba piratów grasujących na Karaibach, wnioskiem z czego jest, iż odpowiedzialny ekolog winien ruszyć przez morze i zająć się rabunkami.

    **Przykład na upraszczanie celu to zarządzanie telewizją (szczerze, cokolwiek, życie mi dnia bez nowego przykładu nie daje). Chcemy powszechnej oglądalności i powszechnego zainteresowania, chcemy aby każdy miał potrzebę mieć telewizję. Niemodelowane. Do zmiany. Więc przyjmijmy cel modelowy – duża oglądalność. Przecież to prawie to samo.

    Efekty są takie, że ogromne rzesze ludzi, ze mną włącznie, porzuciły tv bez zamiaru powrotu. Optymalizowanie oglądalności wypchnęło z tv już prawie wszystko, co mogło mnie obchodzić. W zamian wielu ludzi ogląda więcej, chętniej, częściej. Z medium powszechnego przeistacza się to w coraz bardziej niszowy skansen na paradokumentu.

    Polubienie

  13. TV porzuciłem dwie dekady temu trochę z przymusu, ale ten model się sprawdził. Na sport.pl też raczej nie wchodzę, wolę portale specjalistyczne.
    A co do sztucznej inteligencji, to nigdy nie będzie mądrzejsza od tej żywej, która ją stworzyła, więc porzućcie wszelką nadzieję.
    Już się okazało, że programy do rozpoznawania twarzy doskonale rozpoznają twarze białych facetów, a całą resztę niewiele lepiej, niż ja koreańskich piłkarzy. I byłoby to ciekawą anegdotką, gdyby nie to, że w Stanach to cudo zakupiło parę komisariatów i kilku czarnych facetów posiedziało trochę w areszcie do momentu kiedy sędzia stwierdził: „No ten sprawca na monitoringu to rzeczywiście nie pan”…

    Polubienie

  14. @gp
    Otóż to, to są te niuanse właśnie. Alpha zero nie jest nawet najlepszym silnikiem szachowym – raczej obecnie przegrywa ze Stockfishem, ale nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że Alpha nauczyła się grać w szachy sama. W 4 godziny. Grając tylko sama ze sobą. Stockfish 15, czy 16 raczej Alphę ogrywają, ale korzystając z bazy otwarć, tabel endgame’ów itp. Alpha to cybernetyczny samouk o ludzkim rankingu szacowanym na 4000, co w tłumaczeniu z ELO-wego na matematyczny i z matematycznego na ludzki wysłowić się da jako „Magnus może pokicać na remis średnio raz na 7-8 tysięcy partii”.

    No i to jest true artificial intelligence.

    Polubienie

  15. Nawiasem – Stockfish począwszy od słynnych batów, jakie zebrał od Alphy w 2017 też zaadaptował elementy sieci neuronowych/maszyn samouczących. Silniki algorytmiczne, hasające sobie po drzewie gry jak króliki, to już przeszłość.

    A że te wszystkie systemy ai niekiedy są głupie to cóż… Młode są jeszcze. Dzieci też bywają głupie.

    Ostatnio podczas ćwiczeń trójka znudzonych ewidentnie studentów wpadła na pomysł, że wpuszczą robione zadania do ChatGPT. Efekty były beznadziejne – niepoprawnie przytaczane twierdzenia stosowane w błędny sposób do uzyskania nieprawidłowego wyniku to najczęstszy scenariusz. Ale jeszcze 5 lat temu niemożliwe byłoby, żeby nieprzygotowane środowisko w ogóle zrozumiało pytanie. Postęp jest kolosalny, fascynujący. Żyjemy w erze informatycznej wspaniałości i na naszych oczach dzieją się rzeczy niewyobrażalnie doniosłe. Stoimy u progu stworzenia post-człowieka. Jako cywilizacja ocieramy się o boskość.

    A przynajmniej w szachach.

    Polubienie

  16. Ano. Szkoda że postęp ten jest sukcesywnie obrzydzany, nigdy nie zobaczycie nagłówka ” w tym robot/ai ci pomoże i uczyni życie lepszym” tylko „roboty zabioro ci pracę” ale „przejmo kontrole nad światem”. Ale tu wracamy do tezy wyjściowej, czyli co się lepiej klika, bez jakiekolwiek refleksji czy odpowiedzialności.

    Do wizji z Diuny, gdzie w imię obrony ludzkości, leci hard ban na sporą część technologii jeszcze kawałek. Ale kroczek po kroczku.

    I bez kręcenia noskiem, jeżeli płaskoziemcy i antyszczepy mają solidne wpływy i wielu wyznawców, ruch antytechnologiczny na większą skalę jest kwestią czasu. I dla odmiany ci nawet będą mieli argumenty, bo pytania o to w jaki sposób postęp służy człowiekowi, są zasadne, potrzebne, gdyż niewidzialna ręka rynku może niekoniecznie spełniać swoje domniemane zadanie.

    Polubienie

  17. @0twojastara

    Ja jestem sceptyczny względem AI, ponieważ wierzę w prawa Murphy’ego.

    Warto przeczytać: Max Tegmark, Życie 3.0, o potencjalnych korzyściach i zagrożeniach AI.

    Polubienie

  18. @koziołek
    No ale wiadomo, że szachy mają dość proste zasady i wystarczy odpowiednio szybkie obliczenie wariantów. Idealne dla komputera.
    Na razie punkt wyjścia mamy taki, że samoprowadzące się auto od Muska w nocy zabiło pieszego. Jasne, akurat ten problem jest do rozwiązania, ale zanim się je prawidłowo opracuje i wdroży, to jeszcze sporo pieszych zginie, a ja już pewnie nie będę żył.
    A z zagadnieniami, co do których nie do końca wiemy, jaka jest istota problemu, to będzie jeszcze gorzej, zważywszy na efekt Krugera-Dunninga.
    Natomiast obawiam się, że pewne pomysły i tak będą wdrażane, bo AI-lekarz tańszy niż człowiek, a że źle diagnozuje, to może ktoś zauważy, a może nie, ale biznes się będzie kręcił. Martwi reklamacji nie składają.

    Polubienie

  19. Przez krótki czas Panowie nawet udzielali się razem, jeszcze w czasach bloxa. No i cóż… Powiedzieć, że się nie lubili, to nic nie powiedzieć.

    Polubienie

  20. A wracając do tematu, to Al Hilal nieźle poszalał w KMŚ i kto wie, jak się rozochocą szejkowie, to więcej Ronaldów kupią i może być w tym cyrku kolorowo…

    Polubienie

  21. No mówią, że złoża ropy przy obecnym wydobyciu skończą się za jakieś 40 lat, a zanim się skończą, to wydobycie będzie coraz droższe i coraz mniej opłacalne co najmniej dekadę wcześniej, więc przed 2050 r. na pewno projekt padnie.

    Polubienie

  22. Setien to jednak trener niezwykły, przejął mocny Vilarreal i prowadzi na dno, idą na czwartą porażkę z rzędu i nie da się ukryć że pokonują się sami – gola dla Mallorci sprokurowali sami, po czym wyłapali najgłupsze czerwo jaki widziałem od naprawdę dawna.

    Kariera Setiena to trochę efekt zachłyśnięcia się „stylem” przez środowisko futbolowe – kij że typ nie ma wyników, ma „styl”, czyli gra zawsze w ten sam przewidywalny sposób. A jak ma rzeczywiście jakiś lepszy okres gdzieś, jak w Betisie to peany jakby cuda jakie wyprawiał.

    Niesamowite że to wystarczyło żeby taki hochsztapler dostał najpierw Barcelonę a teraz Vilarreal. Dolna połowa la ligi to max, a nie wiem czy do segunda bardzie nie pasuje.

    ba, z tak zakutym łbem na „stylu” chłop by losowy klub z ekstraklapy poprowadził do spadku

    Polubienie

  23. Szybka zmiana tematu, żeby to się nie rozkręciło!

    W czwartek się przeprowadziłem. W nowym mieszkaniu mam zepsuty brzęczek i trzeba nawałkać w drzwi. Wszystko przez elektryka, który zepsuł kabel a potem się nie chciał przyznać zołza jedna. Na szczęście potrąciłem mu za to z wypłaty okrągłe 711 złotych.

    Polubienie

  24. Niezwykłego bloga sportowego stworzyliśmy – o LM cisza jak makiem zasiał, ale o możliwościach AI i typowych błędach w modelowaniu matematycznym to da się pogadać.

    Oglądał ktoś coś?

    Polubienie

  25. Starałem się oglądać przez tydzien MS alpejskie i biathlon. Te drugie w cześci męskiej były początkowo mistrzostwami Norwegii, ale na koniec inni też coś wygrali. W pierwszych najlepszy był drużynowy mieszany slalom – jak ktoś nie widział, to gorąco polecam znalezienie finału na YT.
    A teraz JKD gra w dużym turnieju i na futbol nie mam już czasu.

    Polubienie

  26. @koziołek
    Z życiowych przyczyn przegapiłem, ale still humor lepszy. I potrzebowałem, korumpowanie przez Barcelonę, skandal rasistowski którego ofiarą jest Vinicius, no coraz mniej zachęcający ten futbol.

    Polubienie

  27. @Gaweł
    Mnie się w biatlonowych MŚ rzucił w oczy świetny humor naszego „wielkiego talentu” – Kamili Żuk, z sezonu na sezon zajmującej coraz bardziej beznadziejne lokaty (obecnie już 50-te/60-te), która do seniorskiego PŚ startowała z tego samego pułapu, co Davidova – zawodniczka z czołówki.
    Żuk idzie w kierunku dokładnie odwrotnym – ale z uśmiechniętą twarzą.
    W polskim mentalu jak widać tyle logiki, co w przywiązaniu narodu do kościoła.

    @LM
    Są fajniejsze rozgrywki w kopanej.

    Polubienie

  28. @LM
    Z roku na rok coraz bardziej mnie nudzi ten zatęchły układ. Jeszcze wyniki sprawdzę, jakieś skróty obejrzę. We wtotek mieliśmy widowisko rodem z ekstraklasy – jak jest więcej goli, to połowa to muszą być babole. Była jakaś nadzieja w Brugii, ale sędzia z nakładki zrobił faul i po wszystkim.

    Polubienie

  29. Jest nadzieja w Neapolu. Dlatego Serie A też mi się b. podoba w tym sezonie.
    Z kolei Liverpool od początku wygląda, jakby Klopp wycisnął z niego wszystkie soki. Męczy się grą, a tyle głupich goli co przez ostatnie pół roku (nawet z dołami tabeli Premiership), nie stracił chyba przez cały wcześniejszy okres pracy JK.

    Polubienie

  30. Dlaczego? W sporcie nic 100-procentowo pewnego nie ma, zwłaszcza kiedy polski klub awansuje w play-off pucharów w lutym. Może jednak to granie ligi zimą coś daje.
    Nadzieja, to więdnie jak się rozejrzeć po forach po takim np. odpadnięciu Lewandowskiego z LE. Nie do wiary, ilu ten gość ma głupich i ciężko chorych z zawiści rodaków, człowiek przestaje się dziwić, że taki naród wybiera władzę pis i kleru.

    Polubienie

  31. Ktoś pisał o archaicznej piłce włoskiej, ale ja jakoś tego nie widzę. A przynajmniej nie widać tego po postawie trenerów i piłkarzy.
    Swoją drogą, podejście trenerów do piłkarzy staje się zbyt nowoczesne, liberalne i partnerskie, a to nie sprzyja dobrze w sporcie.
    I wcale nie jest archaiczne. Wręcz przeciwnie. Właśnie takiego podejścia trzeba, coby zawodnicy poczuli hierarchię w zespole. Całe społeczeństwo powinno tak zresztą funkcjonować.

    Polubienie

Dodaj komentarz