I Piechniczek nie pomógł

Agnieszka Olejkowska

Opowiadałem już wam o okrucieństwie PZPN, który nałożył na mnie zakaz stadionowy, od niemal roku odmawiając akredytacji na mecze reprezentacji – wpuszczony zostałem tylko na Euro 2012, objęte jurysdykcją UEFA. Nie będę udawał, że bardzo cierpię, całą historię traktuję pogodnie, trochę jak zoolog chwytający okazję, by podpatrzeć interesujące zjawiska przyrodnicze. I dlatego się obserwacjami dzielę, wiem, że wielu czytelników bloga lubi zaglądać do działaczowskiej zagrody.

Wyrok wciąż odsiaduję, dzisiejszy szlagier z Mołdawią obejrzę w telewizji. Wspominałem już, że skazała mnie – to ona rozdaje akredytacje – rzeczniczka Agnieszka Olejkowska, ale nie wspominałem, ile trzyma władzy. Słowo „rzeczniczka” jej uwłacza, pełni rolę dalece poważniejszą – pierwszej przybocznej prezesa PZPN, chroniącej go przed wrogim, pełnym zagrożeń światem zewnętrznym, w którym wszyscy posługują się biegle językiem polskim i tylko czyhają, by Grzegorza Latę skrzywdzić. Jak trzeba, to rzeczniczka Olejkowska warknie, a jak trzeba, to będzie ujadać, aż jej piana z buzi pójdzie. Prezes jest bezpieczny.

Gdy nie zostałem zaproszony na lutowy sparing z Portugalią, poprosiłem o pomoc jednego z przewodników stada. Antoni Piechniczek interweniował, na Stadion Narodowy wszedłem. Dopiero niedawno ustaliłem, jak przykre konsekwencje spadły na naszego byłego selekcjonera. Otóż rzeczniczka Olejkowska najchętniej by go zagryzła – zrobiła karczemną awanturę, rycząc do prezesa PZPN, że ona bohatersko karze Steca za wrednie złośliwe teksty o prezesie, a nierozumny i nieodpowiedzialny wiceprezes jej wysiłek niweczy. Lato nie miał wyjścia, musiał w związku jeszcze raz wyjaśniać, że obdarowywanie akredytacjami to micha rzeczniczki Olejkowskiej i reszcie sfory od niej wara.

A mnie zrobiło się przykro, że naraziłem Antoniego Piechniczka na nieprzyjemności. I postanowiłem już nigdy więcej go nie narażać.

Panowanie nad akredytacjami próbował przejąć Tomasz Rząsa, mianowany dyrektorem reprezentacji do spraw kontaktów z mediami. Okazał się, mówiąc narzeczem działaczowskim, za krótki. Komunikat był ten sam – dziennikarzy na dobrych i złych dzieli rzeczniczka Olejkowska wraz z prezesem, od ich werdyktów odwołania nie ma.

Ja oczywiście wpychałem się również na Mołdawię, bo teraz już samo wpychanie stało się frajdą. Jak zwykle dostałem odpowiedź odmowną, potem bezskutecznie próbował apelować w mojej sprawie redakcyjny kolega. Także u Rząsy, który jednak niczego u rzeczniczki nie wskórał. No bo jak to? Chce Stec na mecz, a właśnie zaatakował dwóch najlepszych piłkarzy reprezentacji?! Teraz to już w ogóle o żadnej akredytacji nie ma mowy!

Zabrzmiało złowieszczo. Pal licho mnie, oby Olejkowska dopuściła do stadionów Jerzego Dudka. Też łajdak zaatakował

Ciąg dalszy, jak sądzę, nastąpi;-)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s