Klatę rozpiera duma, a na sercu cieplej, globalny futbolowy biznes z każdym rokiem współtworzymy bardziej.
Kiedy w latem 2013 reklamiarze obwołali byle sparing Barcelony w Gdańsku „supermeczem”, wszyscy posłusznie i w uniesieniu używaliśmy tej wzniosłej handlowej nazwy, Lechia przeżyła kulminację sezonu, zanim sezon na dobre się rozpoczął, ach, jak było ekskluzywnie, pachnąco i w wyższych sferach. Wypadliśmy znakomicie, marka została wypromowana, więc i latem 2014 zostaniemy obdarowani supermeczem, i to supermeczem jeszcze efektowniej lśniącej jakości, tym razem organizatorzy zrezygnują zapraszania na spektakl polskiej drużyny (rzecz jasna z powodów logistycznych), dla wymarzonego Realu Madryt znajdą godniejszego przeciwnika, zagranicznego, być może zstąpi do nas sam Manchester United, strona polska podstawi jedynie scenę, zaludni trybuny, będzie dostojnych gości rzęsiście oklaskiwać. Powinniśmy dać radę.
Zwróćcie uwagę, jak niezwykły czeka nas na naszych ziemiach rok. Każdy mecz polskiej ligi będzie po prostu meczem, mecze polskiej pożal się Boże reprezentacji będziemy rutynowo nazywać meczami, mecze polskich klubów w europejskich pucharach też będą zaledwie meczami. A nad nimi wszystkimi uniesie się jeden supermecz – cudza towarzyska wprawka bez znaczenia, rozegrana na neutralnym boisku, być może w mocno rezerwowych składach.
Na razie supermecz będzie jeden, ale nie traćmy nadziei, są szanse na więcej. Szefowie ligi hiszpańskiej (LFP) ogłosiły właśnie, że planują eksportować swój futbol w sposób usystematyzowany – zorganizują mianowicie LFP World Challenge, turniej rozrzucony po wszystkich kontynentach i rozciągnięty na trzy wakacyjne przerwy (2014-2016), w których wezmą udział Barcelona, Real i inne hiszpańskie, a także doproszone kluby z innych krajów. Pierwsza faza ma się nazywać Time of Challenge, druga Challenge Series Select, w trzeciej rozegrane zostaną mecze finałowe. Cel? Najszczytniejszy pośród szczytnych. Promocja Hiszpanii. Z wdzięczności za pomoc, jakiej tamtejszy rząd udziela zagrożonym bankructwem klubom piłkarskim.
– Odwiedzimy Houston, Nowy Jork, Monterrey, Guadalajarę, Peru, Kolumbię, Wenezuelę, Argentynę, Chiny, Indonezję, Mongolię, Malezję, Turcję – obiecywał na czwartkowej prasowej prezes LFP Javier Tebas. – Meczom będzie towarzyszyć Spanish Experience, czyli wydarzenia biznesowe, które wesprą naszą gospodarkę. Seminaria, kongresy… – dodał siedzący obok minister sportu Miguel Cardenal. – Hiszpański futbol jest to winien hiszpańskiemu społeczeństwu.
Każdemu wolno marzyć, więc nam, stronie polskiej, pozostaje tylko oświadczyć: Byłoby prawdziwym zaszczytem w tym przedsięwzięciu uczestniczyć.