Milan i jego dzieciarnia

AC Milan, młodzież

Manuel Locatelli najpierw chyba nie wiedział, jak się zachować, więc wystrzelił przed siebie i w niekontrolowanym sprincie szarpał się za włosy, a potem, już stojąc przed kamerą, ze szczęścia nie tyle popłakiwał, ile szlochał, pozdrawiał przyjaciół i znajomych, dziękował całemu światu, chaotycznie zwierzał się ze spełnienia szczenięcych marzeń… Wrażliwszy odbiorca mógł się tą erupcją wzruszenia zadławić. Ale nic dziwnego, że 18-latek stracił w niedzielny wieczór głowę. Kilka chwil wcześniej odpalił wszak z woleja rakietę, ta dała Milanowi remis, a ostatecznie Milan – który przegrywał już 1:3! – mecz wygrał.

Gola obejrzycie tutaj, ja od siebie dodam, jako kibic klubu z San Siro, że sprawił mi on więcej przyjemności niż jakikolwiek gol mediolańczyków w minionych latach.

Bo piękny. Bo arcyważny – takie nastały ponure czasy, że od Sassuolo moja drużyna regularnie obrywała. Bo wbił go nieprzyzwoicie młody wychowanek. Bo Locatelli rokuje, i to rokuje jako rozgrywający, który biega z podniesioną głową i rozgląda się po całym boisku, zamiast zgarbiony wlepiać wzrok w piłkę i modlić się, żeby mu złośliwie nie uciekła. Elegancki, rozważny, podający dokładnie i zadziwiająco jak na swój wiek stabilny. Pewnie włoscy komentarzy przesadzili, sławiąc go jako najlepszego gracza niedzielnego horroru, ale nie przesadzają, dostrzegając w nim nieprzeciętny talent.

Talent wśród wychowanków Milanu niejedyny. Inny dzieciak, Gianluigi Donnarumma, wciąż pozostaje niepełnoletni, a rozegrał już w lidze włoskiej 37 meczów. Zdążył też kilkakrotnie zostać bohaterem, np. w inauguracyjnej kolejce Serie A wybronił w ostatnich sekundach rzut karny, co miało wartość zwycięstwa nad Torino. Zdążył nawet Donnarumma zadebiutować w drużynie narodowej – jako najmłodszy bramkarz w historii reprezentacji Włoch.

Na prawej obronie objawił się wreszcie kolejny nastolatek. Davide Calabria, który należał do najlepszych na murawie podczas niedawnego meczu z Lazio.

Podziwiamy zatem w Milanie wychowanych tam 18-letniego Locatellego, 17-letniego Donnarummę oraz 19-letniego Calabrię – 23-letni Mattia De Sciglio rozwija się wolniej niż oczekiwaliśmy – a przecież obok biegają również piłkarze młodzi, choć dorastający gdzie indziej. Od 21-letniego, doskonale czytającego grę obrońcy Alessio Romagnolego, za którego burżuje z ligi angielskiej oferowali już dziesiątki milionów euro, przez 22-letniego Suso, po 21-letniego M’Baye Nianga, co do którego wciąż żywię nadzieję, że nie skończy jako kolejny Mario Balotelli.

Wszyscy wymienieni pełnią w drużynie rolę ważną lub coraz ważniejszą, w niedzielę obejrzeliśmy zresztą scenkę być może symboliczną: oto wspomniany dzieciak Locatelli zastąpił 31-letniego Riccardo Montolivo (mnie coraz bardziej irytującego, na stadionie przeraźliwie wygwizdanego). Entuzjazm zamiast wypalenia, wigor zamiast wymęczenia, przyszłość zamiast przeszłości.

Nie wiemy, ilu młodych wyjdzie na ludzi, ale pierwszy raz od dawna możemy w Milanie dostrzec cokolwiek innego niż chaos niedający żadnej nadziei, że jutro będzie ciut lepiej. Relacjonując tu zapaść klubu, który z notorycznego faworyta Ligi Mistrzów stoczył się na przeciętniaka nawet w wymiarze lokalnym, wielokrotnie rozpaczałem, że boli mnie nie tyle jego ekonomiczne ubóstwo, ile bezkształt drużyny pozbawiony jakiejkolwiek tożsamości. Przypadkowych graczy łączono w przypadkowe konfiguracje taktyczne, losowo zespoleni gracze znikali z San Siro w mgnieniu oka, podobnie jak zmuszeni do sprawdzania się w wyjątkowo trudnych okolicznościach trenerscy debiutanci.

Aż zaczęły nam rozbłyskiwać przed oczami pyłki, które mogą rozkwitnąć w dorodne kwiaty. Już we wrześniu okazało się, że w inauguracyjnych kolejkach Vincenzo Montella wystawiał w podstawowym składzie zawodników o średniej wieku 25 lat i 10 miesięcy. Czyli rekordowo młodych w całej erze Silvio Berlusconiego, młodszych kibice Milanu dopingowali ostatnio w 1985 roku. I oczywiście rekordowo młodych w trwającym sezonie ligi włoskiej, tradycyjnie już ceniącej doświadczenie oraz także pełnej zawodowców tak dbających o siebie, że znacząco wydłużających sobie kariery. Klub obśmiewany niedawno jako przytułek dla tetryków przeniósł się na drugi koniec tęczy i powolutku staje się rozpoznawalny jako dzieciarnia.

Tendencja się nasila, mecz z Sassuolo kończyli piłkarze, którzy przeżyli średnio 25 lat i 3 miesiące. A Locatelli – krew i kość rossonerich, ćwiczący w klubie od dziewiątego roku życia, w juniorach zawsze rywalizujący ze starszymi ­– jest najczęściej wywoływanym na boisko rezerwowym w drużynie. Czyżby w Milanie tliło się życie?

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s