Niezmordowani

Mija okrągły rok od ostatniej porażki Liverpoolu w lidze angielskiej. Tej lidze, w której podobno nie da się wygrywać bez przerwy – w innych najpotężniejszych albo mamy monopol (patrz: Juventus we Włoszech, Bayern w Niemczech, PSG we Francji), albo duopol (patrz: Barcelona i Real w Hiszpanii), a na szczytach Premier League ciągle się kotłuje, ostatnimi ośmioma tytułami mistrzowskimi i wicemistrzowskimi podzieliło się aż siedem klubów. Nieprzyzwoicie wysoką jakość widać tam wszędzie, nawet na nizinach tabeli biegają piłkarze, którzy gdzie indziej graliby o medale.

A jednak piłkarze natchnieni przez Jürgena Kloppa od 3 stycznia 2019 roku, gdy ulegli Manchesterowi City, nie pozwolili się stłuc nikomu. Przez 32 mecze. 27 zwycięstw, 5 remisów. Działają jak nakręceni, jak perpetuum mobile, jak tamten międzygalaktyczny pożeracz planet, który nie może przejść na dietę, bo przestałby istnieć. Pochłaniają wszystko tam, gdzie nawet fenomenalnie zachłanna drużyna Pepa Guardioli czasami traci apetyt.

Obecny Liverpool to w sensie ścisłym autorskie dzieło Kloppa. Z podstawowego składu, który odziedziczył po poprzedniku, został mu jeszcze tylko James Milner – acz w rólce rezerwowego. Niemiecki trener kupował skandalicznie drogo i kupował taniutko, ale nade wszystko lepił piłkarzy na obraz i podobieństwo swoich fantazji, jego podwładni nie przypominają samych siebie sprzed dnia, w którym poznali aktualnego szefa. Liverpool systematycznie uperfekcyjniał kolejne elementy gry, aż stał się drużyną kompletną. Ja najbardziej lubię ultraofensywnego prawego obrońcę Trenta Alexandra-Arnolda, wibrującego skrzydłowego Sadio Mané i cichego zabójcę Roberto Firmino, ale zrozumiem każdego, kto podkochuje się w Mohamedzie Salahu, docenia postęp Jordana Hendersona, nie chciałby stanąć na drodze Virgilowi van Dijkowi, oddałby swój los w ręce Alissona etc.

W tej ekipie nie ma słabych punktów. To musi być w pewnym sensie cholernie trudny moment dla trenera, bo właściwie nie wiadomo, co można by jeszcze poprawić, jak jego grupa powinna ewoluować. Powiedzmy, że do przenosin na Anfield Road rwie się Leo Messi. Niezły transfer, prawda? Czy na pewno jednak chcielibyśmy wyciąć z podstawowego składu egipskiego prawoskrzydłowego Salaha? Przecież z nim też rządzimy i w Lidze Mistrzów, i w lidze angielskiej. A jeśli zmiana pozytywna pod względem technicznym zaszkodzi pod względem psychologicznym, zamąci w szatni?

Liverpool gra w sposób uporządkowany, powtarzalny i zrównoważony i nie da się ustalić, czy znakomitszy jest w ofensywie, czy w defensywie. Nawet jeśli wiosną troszeczkę zwolni, to zdobędzie mistrzostwo Anglii z najokazalszą przewagą w XXI wieku – a jeśli nie zwolni, to ustanowi wszelkie statystyczne rekordy. Co wydaje się realne, bo ludzie Kloppa uparcie zgrywają odpornych na zmęczenie i znużenie, bo nawet gdy akurat wracają z wyprawy do Azji na klubowe mistrzostwa świata i wyjeżdżają na stadion ligowego wicelidera, więc zgubić punkty wręcz im wypada, to przywalają Leicester czterema golami. Nic dziwnego, że uchodzą za mocną kandydaturę w nieoficjalnym konkursie na liverpoolską drużynę wszech czasów.

Teoretycznie powinniśmy więc również umieszczać ich wśród najlepszych zespołów bieżącej dekady w Europie – jeśli traktujesz jak podnóżek ligę tak wspaniałą jak angielska, to na miejsce w galerii sław zasługujesz właściwie automatycznie. Jednak od Barcelony 2010/11, Bayernu 2012/13 oraz Barcelony 2014/15 różni piłkarzy Liverpoolu to, że nie porywają. Albo ujmijmy to łagodniej – porywają rzadziej. Ustępują tamtym supergrupom płynnością gry, oferują ciut mniej technicznego kunsztu, nie obejmują totalnego panowania nad boiskiem. Nie umiem dostrzec w nich absolutnych faworytów dwumeczu z Atletico w Lidze Mistrzów, choć w Madrycie zrobiło się niestabilnie.

Piłkarze Liverpoolu rzadko delektują się miażdżącą przewagą nad przeciwnikiem. Flamengo w finale klubowych MŚ przepchnęli w dogrywce; Monterrey – w doliczonym czasie gry; z Aston Villa przegrywali jeszcze w 87. minucie; zwycięstwa nad Leicester (u siebie) czy Crystal Palace i remis z Manchesterem United też zawdzięczają golom strzelonym w samej końcówce; w Lidze Mistrzów mieli negatywny bilans w dwumeczu z Napoli i o awans do 1/8 finału bili się do ostatniej kolejki fazy grupowej. To nie są ludzie, którym wszystko przychodzi z łatwością. Za wygrane muszą przelewać sporo potu, muszą trwać w pełnym skupieniu do ostatniego gwizdka, prawie bez przerwy utrzymywać szczytową intensywność gry. Niezmordowani.

Ale pięknieją. Potężnieją. W meczu z Sheffield United wykonali 969 podań, bijąc rekord ligi angielskiej. Być może niesamowite dopiero przed nimi – i przed nami – choć muszę się przyznać, że mnie zżera przede wszystkim ciekawość, jak będzie wyglądał ich upadek.

33 myśli na temat “Niezmordowani

  1. Ledwo zdążyłem odnotować otwarcie roku przez Numer Jeden światowej piłki 2019 pod poprzednią blogonotką, a tu już cały felieton.Mówiąc szczerze to mi go brakowało już po „wymęczeniu” Klubowego Mistrzostwa Świata. Jeszcze bardziej po błyskotliwym rozprawieniu się na wyjeździe z wiceliderem, ale okrągły rok bez porażki to idealny moment.
    Niby wszyscy wiemy jak Klopp to robi. Nigdy nie ukrywał co go w piłce najbardziej kręci… – chyba bardziej wygrywanie niż samo zwycięstwo. Ale mimo wszystko ja on to robi z Liverpoolem, drużyną zbudowaną bez gwiazd, której piłkarze przy nim dopiero wspinają się na najwyższą półkę? To co w nich faktycznie najbardziej imponuje to niesamowita chęć wygrywania w każdej sytuacji boiskowej. Nieważne jak, nieważne kiedy, ale zgodnie z dewizą starej Pawlakowej: – mecz meczem, ale „zwycięstwo musi być po naszej stronie”.
    I niestety też dręczy mnie świadomość, że to się któregoś dnia skończy. Nie wiem „jak będzie wyglądał ich upadek”, ale myślę, ze zacznie się w momencie, w którym poczują się gwiazdami, w którym zacznie im się wydawać, że samo się wygra, bo inaczej być nie może.
    Ale na to jeszcze poczekamy.
    Na razie cieszmy się, że w tym obrzydliwie skomercjalizowanym świecie współczesnej piłki, różnych taktyk na nie przegrać, gry w tabelę, punkty czy „zwycięskie remisy”, możemy oglądać i przeżywać romantyczną, wręcz podwórkową radość wygrywania.

    Polubienie

  2. W sumie skuteczna przebudowa to jest coś, co jeszcze dzieli Kloppa od Fergusonów tego świata. W Borussii nie dostał szansy na planową przebudowę, musiał raczej łatać dziury, gdy mu wyjmowano kluczowych zawodników drużyny, która była daleka do osiągnięcia szczytu swojego cyklu.

    Polubienie

  3. „Z podstawowego składu, który odziedziczył po poprzedniku, został mu jeszcze tylko James Milner – acz w rólce rezerwowego.”

    Sprostowanie – Firmino przyszedł jeszcze za Rodgersa 🙂

    Polubienie

  4. Tak, prawie nie przegrali meczu, ale dla fachofców to przecież za mało, żeby kogoś z tej drużyny wyróżnić w plebiscycie…
    Ciekawe, co dalej, bo na szczyt wejść można, ale utrzymać się to co innego…

    Polubienie

  5. No to ja uzupełnię wyliczankę Lovrenem. Ok, niby 12 w minutach w tym sezonie, ale z ŚO więcej minut ma tylko Van Dijk. A te mecze które grał, zawsze 90 minut. Zatem kwestie taktyczne/urazy.

    Piłkarzy odziedziczonych ogółem jest nieco więcej, choćby Origi, który jednak na coś tam się przydał. A termin „podstawowy skład” miał może zastosowanie na początku wieku, choć już dogorywał. Dziś to jest w zasadzie anachronizm.

    Osobiście mega szanuję Kloppa za to że właśnie nie bawi się w football managera, i nawet takich grajków, jak Lovren i Firminio, którzy lata temu byli mega hejtowani, rozwija, wciąż wierząc w potęgę treningu. Nie ma tego już choćby Guardiola, memłający wiecznie o konieczności wydania kolejnych miliardów na kolejnych piłkarzy.

    Polubienie

  6. „A termin „podstawowy skład” miał może zastosowanie na początku wieku, choć już dogorywał. Dziś to jest w zasadzie anachronizm”

    Akurat w przypadku Liverpoolu i Kloppa podstawowy skład jest oczywisty i gra niemal non stop. Rotacja w ważnych meczach dotyczy właściwie tylko pomocy. Obrona i atak są właściwie zawsze takie same. Lovren zaczął grać dlatego, że kontuzji doznał Matip.

    Polubienie

  7. „Jeśli traktujesz jak podnóżek ligę tak wspaniałą jak angielska, to na miejsce w galerii sław zasługujesz właściwie automatycznie.”

    Wydaje mi się, że właściwe byłoby, żeby w tej sytuacji wybrzmiało jeszcze, że Klopp przegrał w Premiership jeden, jedyny mecz (z Man City oczywiście) od maja 2018 roku. Wiadomo, że cyferki, czyli brak jakiejkolwiek skazy robią większe wrażenie na wyobraźni, ale dla mnie osobiście to ta seria trwająca jeszcze od sezonu 2017/18 robi wrażenie znacznie większe.
    Tym bardziej, że naturalne porównanie, które przychodzi do głowy, to oczywiście pamiętny sezon Arsenalu, który nie dość, że nie przegrał, to jeszcze grał bajecznie. Ale w następnym sezonie wygrał tylko 25. z 38. meczów, przegrał aż 5. i przerżnął wyścig o mistrzostwo wiele hektarów za Chelsea.

    Polubienie

  8. W każdej drużynie istotne jest zgranie, wzajemne zrozumienie, a przy takiej dynamice i szybkości oraz wymienności pozycji, wynikającej z bieżącej sytuacji jak w drużynie Kloppa, jest ono wręcz kluczem do sukcesu.Oczywiście wypracowuje się to na treningach, ale zweryfikować można tylko w sytuacji meczowej.
    I Klopp to robi na co dzień w każdym meczu. I to bez względu na wynik… – czy go goni, czy wynik się buja, czy drużyna wysoko wygrywa, poprzez zmiany których dokonuje. Co ważne dokonuje ich bez względu na to, czy piłkarz zdejmowany z boiska zmiany potrzebuje, czy nie (przynajmniej tak to wygląda z zewnątrz). Być może właśnie dlatego, zmiany w składzie wyjściowym i te dokonywane w trakcie meczu nie powodują zmiany jakości i stylu gry drużyny.
    Osobiście nie cierpię myślenia w kategorii „podstawowego składu”, który w praktyce zamienia się w skład żelazny, grający bez względu na formę czy dyspozycję meczową a w skrajnym przypadku prowadzi do podziału na piłkarzy i dublerów, co prędzej czy później kończy się zawsze katastrofą. Oczywiście Klopp jak każdy trener ma piłkarzy pierwszego wyboru, ale dokonuje wyboru składu wyjściowego i zmian w trakcie meczu z grupy znacznie szerszej w oparciu o aktualną formę piłkarzy.
    P.S.
    Chyba wszyscy pamiętamy jak Klopp starał się przywrócić w Borussii do żywych Kubę po kontuzji. To też cecha, którą u niego bardzo cenię.

    Polubienie

  9. @leuthen
    A Matip w zeszłym sezonie zaczął dostawać więcej szans i wywalczył sobie zaufanie, gdy kontuzji doznał Lovren(i Joe Gomez). I tak się można bawić.

    Dziś teza „podstawowy skład” jest IMO ultra naciągana, w perspektywie sezonu jak 8 jest żelaznych, to już dużo. Kto był „podstawowym” w zeszłym sezonie FCB, Vidal czy Arthur? I co to za „podstawowy skład” z 8 piłkarzy?

    Dwa, że naciągana teza autora nie wynika z jakiś rzeczywistych pragnień Kloppa, do pozbycia się „nieudaczników” zastanych ze spadku po poprzednikach, tylko zwyczajnie od przyjścia Kloppa minęło 4 lata i 3 miesiące. W futbolu to bardzo dużo. I jak taki Clyne był 4 lata temu powołanym na Euro reprezentantem Anglii, dziś po poważnych urazach, jest rezerwowym dla AArnolda. I znów się leczy. Rzucę obrazoburczą tezę, iż jego pogarszająca się rola w drużynie, nie wynika z chęci wypchnięcia „nieswojego” piłkarza, by „poukładać po swojemu” niczym z FM-a czy innego FantasyPL, a z kolejnych poważnych urazów, eliminujących go regularnie na pół roku i podobnie.

    Polubienie

  10. Chciałbym, aby możliwy był następujący eksperyment: wrzucamy Kloppa do tzw. ekstraklasy, do którejś z drużyn z najlepszym infrastrukturalnym zapleczem i akademią, dajemy pieniądze na transfery powiedzmy jak w Legii w najlepszych latach, oraz 3 lata, żeby zobaczyć, czy udałoby się wejść do fazy grupowej Ligi Mistrzów, albo chociaż przejść pierwszą rundę po wyjściu z grupy w Lidze Europy. Ciekawe

    Polubienie

  11. @Twojastara
    „Dwa, że naciągana teza autora nie wynika z jakiś rzeczywistych pragnień Kloppa, do pozbycia się „nieudaczników” zastanych ze spadku po poprzednikach”

    Nie sądzę, żeby to było intencją Rafała – budowanie takiej tezy znaczy się. Chyba zbyt wiele doszukujesz się w Rafałowym stwierdzeniu, że „Obecny Liverpool to w sensie ścisłym autorskie dzieło Kloppa”. Co jest prawdą, niezależnie od tego ilu konkretnie – 1, 3 czy 5 – piłkarzy jest wciąż w klubie z czasów sprzed Kloppowych. Jak się patrzy na tych zawodników, których kupuje Liverpool za czasów Kloppa, trudno nie zauważyć u nich pewnych cech wspólnych. Np. Lukaku raczej sobie nie wyobrażam w Liverpoolu. Taki Sakho też szybko pożegnał się z Liverpoolem, gdy tylko zaczął się wygłupiać.

    „A Matip w zeszłym sezonie zaczął dostawać więcej szans i wywalczył sobie zaufanie, gdy kontuzji doznał Lovren(i Joe Gomez). I tak się można bawić”

    Oczywiście, chodziło mi po prostu o to, że akurat Klopp zasadniczo nie rotuje zawodnikami, na takiej zasadzie, że trochę pogra ten, a trochę tamten. Wychodzi na boisko dany zawodnik, jeżeli gra dobrze, to gra. Nie ma rotacji. Jak dostanie kontuzji, to wchodzi następny i jeżeli gra dobrze, to miejsce jest jego. Sezon 2018/19 zaczął Gomez, grał super, doznał kontuzji, wszedł Matip i grał do końca sezonu, mimo, że Gomez się wykurował, a był też Lovren. W tym sezonie grał Matip dopóki nie doznał kontuzji. Wszedł Gomez, który grał słabo, to wszedł Lovren i grał aż doznał kontuzji. Klopp wiele razy mówił o tym w wywiadach.

    Polubione przez 1 osoba

  12. @Stanisław
    „Dajemy Kloppowi 3 lata”… – niepoprawny marzyciel. Jeżeli dobrze pamiętam statystyki omawiane przez Rafała jakiś rok temu to średnia trenerska w naszej Extra to siedem miesięcy.

    Polubienie

  13. @Stanisław
    No to byśmy musieli przyjąć też założenie, ze przez trzy lata wytrzyma hejt podobny do tego, któremu został poddany Beenhakker.

    Polubienie

  14. Właśnie Klopp chyba postanowił włączyć się do naszej dyskusji. Dzisiaj totalnie zamieszał składem. Co prawda tylko w Pucharze i wygrał z 11-stym w tabeli Evertonem tylko 1:0, ale pewnie.

    Polubienie

  15. @Alp

    Gdyby się faktycznie włączył, to właśnie by się pakował i np. we wtorek stawił w białostockim ośrodku przy Elewatorskiej, przygotowany do wyjazdu z Jagiellonią na obóz przygotowawczy w tureckim Belek. Ale on choć socjalista, to
    niezbyt trockista, najwyraźniej nie wierzy w ideę światowej rewolucji i po cichu, a nawet jawnie, preferuje dyskretny urok burżuazji.

    Polubienie

  16. @Stanisław
    Trochę szkoda, że „nie wierzy w ideę światowej rewolucji”. I chociaż ja nie mogę uwierzyć, że mógłby przetrwać w naszej kopanej 3 lata, to jednak nie mam nic przeciwko temu, żeby na mecze naszej Extra patrzyło się z taka przyjemnością, jak na dzisiejszy mecz „rezerw” Liverpoolu.

    Polubienie

  17. @ ALP 414
    No nie, bez przesady. W temacie trenerki coś drgnęło. Brosz pracuje w Górniku już 3.5 roku, Probierz, Stokowiec, Waldek King, Runjanic ponad dwa. Trzy lata stukną im lata miesiąc. Nawet Legia zrezygnowała ze świeckiej tradycji i we wrześniu nie wymieniła trenera.
    Idzie ku lepszemu mości Panowie.
    Coś mi się zdaje, że Herr Klop zwyczajnie boi się podjąć to wyzwanie.

    Polubione przez 1 osoba

  18. Drugie zwycięstwo naszych siatkarek i po nerwowym meczu z Bułgarkami, dzisiaj ze świetnymi Holenderkami naprawdę w dobrym stylu.
    W słabszej trochę na tym turnieju dyspozycji jest Malwina Smarzek, ale pomeczowym wywiadem mogła zaimponować. Nie próbowała niczego na siłę udowadniać, z autentycznym wzruszeniem w głosie podziękowała za cierpliwość i pomoc jaką otrzymała na boisku dziewczynom, a trenerowi za to, że jej nie zdjął. Jeżeli przestanie się tak „spinać” po każdym jednorazowym niepowodzeniu to w kolejnych meczach zobaczymy jeszcze Malwinę taką jak na poprzednich turniejach.
    @Otwojastara
    Ta pochwała VAR-u to po dzisiejszym meczu siatkarek, czy oglądałeś coś, co mi uciekło?

    Polubienie

  19. @alp
    superpuchar Hiszpanii.

    Bez VAR-u byłoby gładko 4-1 dla Barcy, i kij że 2 gole nieprawidłowe, i tak przeczytałbym że „błędy niewielkie a lepsza drużyna wygrała, zatem wynik nie został wypaczony”. VAR, prawidłowo, cofnął 2 gole, Atletico zamiast nie do odrobienia 1-4 mieli 1-2 i wzięli w końcówce sprawy w swoje ręce, okazji mieli nawet na więcej goli, wygrali 3-2.

    Mecz był sztos. I VAR bł sztos. I oby tak dalej, oby eliminował błędy i wypaczenia, żebym już nie słyszał bzdur pokroju: „błędy sędziowskie na przestrzeni sezonu wyrównują się” etc.

    Polubienie

  20. Valverde niebawem wyrówna ich poziom do średniej ligowej.
    Już teraz poza CN gubią punkty nawet z Espanyolem, którego leje w PD kto chce.

    Polubienie

  21. I co za mecz! W czwartym secie mieliśmy znacznie więcej piłek meczowych, niż Turczynki setowych, ale skończyło się 31:33. A w piątym Turczynki były lepsze… – psychika, zmęczenie? Dzisiaj znowu zobaczyliśmy brutalnie piękną twarz sportu.

    Polubienie

  22. @Rafał
    Faktycznie „nikt nie kocha naszych dziewczyn”, chociaż po tym jak wczoraj Turczynki zmiotły 3:0 Niemki (kto widział, ten wie) wydawałoby się, że można by je trochę polubić.
    W zasadzie trudno polemizować z każdą pojedynczą tezą Twojego felietonu w Wyborczej, ale całość trochę mi zgrzyta w uszach. Jakbyś pisał w opozycji do faktycznie wnerwiających pomeczowych ocen: – „nic się nie stało, znów zrobiły postęp, za chwilę będą Himalaje przenosić” i przy założeniu, że dziewczyny mają wszystko wygrywać… – bo mają i basta!
    Wiesz, nawet lepiej niż ja, że to w sporcie tak nie działa i nawet najwięksi z największych nie wszystko wygrywają, a z czasem ich czas przemija.
    Nie twierdzę, ze w Związku działa wszystko optymalnie i, że w drużynie nie są potrzebne zmiany (niestety dla niektórych dziewczyn to będą zmiany na gorsze). Prawdopodobnie (trudno, żeby było inaczej) niedawna „zadyma” też miała wpływ w krytycznych momentach na ich postawę (np. niektóre zagrania do Malwiny Smarzek, która na turnieju nie była tak regularna i skuteczna jak wcześniej) i decyzje trenera. Odniosłem też wrażenie, że nie wszystkie dziewczyny były w optymalnej formie, a przynajmniej widzieliśmy je już w lepszej dyspozycji.
    Ale przegrały mecz niemal wygrany, po wspaniałej ponad 3,5 godzinnej walce, w której „siadły” (takie odniosłem wrażenie) dopiero przy ostatnich trzech punktach.
    P.S.
    Mi też bardzo podoba się piłka wirująca na palcu Stysiak. Ale to tylko sztuczka, którą się uspokaja i jednocześnie koncentruje. Istotniejszy jest postęp jaki zrobiła w ostatnich miesiącach. Nie wiem czy to będzie „nowa Glinka”, ale ma szansę zostać jedną z kluczowych siatkarek naszej reprezentacji.

    Polubienie

Dodaj komentarz